Chciałam was ostatni raz poinformować na tym blogu. To ostatnia notatka.
Mianowicie nowy blog jest tu: http://forget-about-future.blogspot.com/
SĄ JUŻ BOHATEROWIE.
LICZĘ NA WASZE KOMENTARZE!
niedziela, 8 grudnia 2013
niedziela, 1 grudnia 2013
POMYSŁ
MYŚLĘ NAD TYM ABY ZROBIĆ NOWEGO BLOGA, ALE NIE Z 2 CZĘŚCIĄ DANGEROUS LOVER.
WIEM, ŻE NA POCZĄTKU UZNALIŚCIE TO ZA : CO? NIE!
ALE POMYŚLCIE - NOWA FABUŁA NOWE LEPSZE WYDARZENIA NOWI BOHATEROWIE, OCZYWIŚCIE OPOWIADANIE KLASYCZNIE BYŁOBY Z HARRYM W ROLI GŁÓWNEJ.
DLA MNIE TEZ BY BYŁO LEPIEJ, BO NA PEWNO PRZYCIĄGNĘŁOBY TO WIĘCEJ CZYTELNIKÓW (NA LICZBIE MI NIE ZALEŻY!:) I MOGŁABYM ZACZĄĆ "ŚWIEŻY START".
MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ ZGADZACIE NA TAKI POMYSŁ BO NAPRAWDĘ BYŁOBY FAJNIE OD NOWA WYMYŚLAĆ WSZYSTKO ITP. A JEŚLI NIE CHCECIE TO OK, MOGĘ PISAĆ DANGEROUS LOVER, ALE ZASTANÓWCIE SIĘ, CZY NOWE OPOWIADANIE NIE BYŁOBY LEPSZE, BO MOIM ZDANIEM TAK :) PISZĘ CORAZ LEPIEJ, A PIERWSZE ROZDZIAŁY PISANE SĄ NO WIECIE, TAK NA 'ODWAL', WIĘC JEŚLI BYM ZAPRASZAŁA CZYTELNIKÓW DO CZYTANIA PO DWÓCH ROZDZIAŁACH ODPARLI BY, ŻE NIE CHCĄ.
CO DO NOWEJ FABUŁY: MOŻECIE DAWAĆ POMYSŁY ITP. BO JESTEM OTWARTA NA WSZYSTKO I NAWET JUŻ MAM NOWE POMYSŁY DOTYCZĄCE TEGO I BYŁOBY LEPSZE NIŻ DOTYCHCZASOWE OPOWIADANIE X
W KOMENTARZACH ORAZ NA TWITTERZE I NA ASKU: http://ask.fm/dangerousloverr MOŻECIE SIĘ WYPOWIEDZIEĆ NA TEN TEMAT :)
WIEM, ŻE NA POCZĄTKU UZNALIŚCIE TO ZA : CO? NIE!
ALE POMYŚLCIE - NOWA FABUŁA NOWE LEPSZE WYDARZENIA NOWI BOHATEROWIE, OCZYWIŚCIE OPOWIADANIE KLASYCZNIE BYŁOBY Z HARRYM W ROLI GŁÓWNEJ.
DLA MNIE TEZ BY BYŁO LEPIEJ, BO NA PEWNO PRZYCIĄGNĘŁOBY TO WIĘCEJ CZYTELNIKÓW (NA LICZBIE MI NIE ZALEŻY!:) I MOGŁABYM ZACZĄĆ "ŚWIEŻY START".
MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ ZGADZACIE NA TAKI POMYSŁ BO NAPRAWDĘ BYŁOBY FAJNIE OD NOWA WYMYŚLAĆ WSZYSTKO ITP. A JEŚLI NIE CHCECIE TO OK, MOGĘ PISAĆ DANGEROUS LOVER, ALE ZASTANÓWCIE SIĘ, CZY NOWE OPOWIADANIE NIE BYŁOBY LEPSZE, BO MOIM ZDANIEM TAK :) PISZĘ CORAZ LEPIEJ, A PIERWSZE ROZDZIAŁY PISANE SĄ NO WIECIE, TAK NA 'ODWAL', WIĘC JEŚLI BYM ZAPRASZAŁA CZYTELNIKÓW DO CZYTANIA PO DWÓCH ROZDZIAŁACH ODPARLI BY, ŻE NIE CHCĄ.
CO DO NOWEJ FABUŁY: MOŻECIE DAWAĆ POMYSŁY ITP. BO JESTEM OTWARTA NA WSZYSTKO I NAWET JUŻ MAM NOWE POMYSŁY DOTYCZĄCE TEGO I BYŁOBY LEPSZE NIŻ DOTYCHCZASOWE OPOWIADANIE X
W KOMENTARZACH ORAZ NA TWITTERZE I NA ASKU: http://ask.fm/dangerousloverr MOŻECIE SIĘ WYPOWIEDZIEĆ NA TEN TEMAT :)
niedziela, 17 listopada 2013
Epilog
*Katy's POV*
Siedziałam na fotelu i płakałam wiedząc, że nie mogę nic zrobić. Nagle moja komórka wydała dźwięk. Na ekranie zobaczyłam napis: Harry. Spodziewałam się, że będzie tam coś w stylu "kocham cię", ale gdy zaczęłam czytać treść moje serce pękło na małe kawałki. Czy on... ?
- Niemożliwe - zakryłam ręką usta i rzuciłam komórkę na wąską podłogę samolotu.
- Co się stało? - spytała pani obok mnie.
- Harry... on... popełnił samobójstwo... - łzy leciały mi po policzkach.
- On .. może przeżył, może ktoś go uratował?
- Proszę panią, może ma pani ra...
- Mów mi Ellie.
- Dobrze, Ellie... Nie chcę żeby on umarł. Niemożliwe żeby on nie przeżył.
- Wszystko jest możliwe dziecko.. wszystko. Miejmy nadzieję, że za kilka godzin kiedy ten samolot wyląduje nie będzie za późno.
- Już jest za późno! Nie rozumie pani? ZA PÓŹNO!
Nagle podeszła do nas stewardessa.
- Proszę być ciszej.
- Czy pani nie rozumie? Mój chłopak popełnił samobójstwo tylko dlatego, że pani mnie nie wypuściła z tego jebanego samolotu! - wykrzyczałam jej prosto w twarz.
Cała załoga samolotu odwróciła się w moją stronę. Oczy wszystkich były skierowane na mnie.
- Ale ja... - zakłopotana nie wiedziała co powiedzieć.
- Co "ale ja..." ? Nie ma żadnego, ale ja.. może bym jeszcze zdążyła gdyby nie pani - schowałam dłonie w ręce.
Stewardesa zniknęła za drzwiami pilota.
- Harry - szeptałam - Żyj..proszę, żyj.
*MAMY AWARIĘ ZARAZ LĄDUJEMY*
Co? - rozejrzałam się dookoła i ujrzałam tłum rozwścieczonych pasażerów.
Stewardessa podeszła do mnie.
- Przepraszam, że nie puściłam pani, ale nie mogłam. Samolot już praktycznie startował. Mam nadzieję, że pański chłopak przeżyje. Poprosiłam pilota aby zawrócił samolot przy najbliższym lotnisku.
- Teraz to i tak na nic..
- Niech pani tak nie mówi. Wszystko będzie dobrze - poklepała mnie po ramieniu i odeszła.
Miałam nadzieję, że wszystko będzie dobrze, lecz to mogły być tylko moje domysły. Tak bardzo go kocham. Oddałabym za niego życie w tym momencie. Zastanawiało mnie jak to zrobił... tak, żeby miał szansę przeżyć... Pustka. Została po nim cholerna pustka. Nikt nie tak nie rozumiał jak on. To on miał tak samo zszargane dzieciństwo jak ja. Tylko on potrafił sprawić, żeby przeszedł przeze mnie dreszcz, tylko on sprawiał, że chciało mi się żyć.. tylko go kochałam .Gdy wylądowaliśmy na pobliskim lotnisku sięgnęłam do bagażu podręcznego i wyjęłam z niego kosmetyczkę. W małym pudełeczku była ukryta żyletka. Wyjęłam ją i poszłam do pobliskiej toalety. Zamknęłam się w kabinie.
[WSPOMNIENIE]
- Co do...? - podniósł rękaw od mojej bluzki i ujrzał zaczerwienione ryski. Było mi wstyd - ...cholery? Co to ma znaczyć Katy?
Było tam dużo blizn, po starych ranach.
- Ja... - spuściłam głowę w dół.
- Co ja? Czemu to robisz?
- Sama już kurwa nie wiem, zadajecie tyle pytań, tyle że mam już tego serdecznie dosyć. Zawsze czegoś musicie się uczepić. To moje życie, będę robiła co chcę! - krzyczałam.
- Ale tym sobie robisz krzywdę! - syknął.
- Gówno cię obchodzi co robię - odepchnęłam go.
- Katherine.. - przytulił mnie. Jego ciepło i dotyk działał na mnie kojąco - Dlaczego to robisz?
- Po prostu, miałam w życiu kilka przykrych momentów, nie wytrzymywałam.
- Wiesz, że możesz mi powiedzieć - powiedział - Ja ci powiedziałem, zaufaj mi.
@biggerhug
Siedziałam na fotelu i płakałam wiedząc, że nie mogę nic zrobić. Nagle moja komórka wydała dźwięk. Na ekranie zobaczyłam napis: Harry. Spodziewałam się, że będzie tam coś w stylu "kocham cię", ale gdy zaczęłam czytać treść moje serce pękło na małe kawałki. Czy on... ?
- Niemożliwe - zakryłam ręką usta i rzuciłam komórkę na wąską podłogę samolotu.
- Co się stało? - spytała pani obok mnie.
- Harry... on... popełnił samobójstwo... - łzy leciały mi po policzkach.
- On .. może przeżył, może ktoś go uratował?
- Proszę panią, może ma pani ra...
- Mów mi Ellie.
- Dobrze, Ellie... Nie chcę żeby on umarł. Niemożliwe żeby on nie przeżył.
- Wszystko jest możliwe dziecko.. wszystko. Miejmy nadzieję, że za kilka godzin kiedy ten samolot wyląduje nie będzie za późno.
- Już jest za późno! Nie rozumie pani? ZA PÓŹNO!
Nagle podeszła do nas stewardessa.
- Proszę być ciszej.
- Czy pani nie rozumie? Mój chłopak popełnił samobójstwo tylko dlatego, że pani mnie nie wypuściła z tego jebanego samolotu! - wykrzyczałam jej prosto w twarz.
Cała załoga samolotu odwróciła się w moją stronę. Oczy wszystkich były skierowane na mnie.
- Ale ja... - zakłopotana nie wiedziała co powiedzieć.
- Co "ale ja..." ? Nie ma żadnego, ale ja.. może bym jeszcze zdążyła gdyby nie pani - schowałam dłonie w ręce.
Stewardesa zniknęła za drzwiami pilota.
- Harry - szeptałam - Żyj..proszę, żyj.
*MAMY AWARIĘ ZARAZ LĄDUJEMY*
Co? - rozejrzałam się dookoła i ujrzałam tłum rozwścieczonych pasażerów.
Stewardessa podeszła do mnie.
- Przepraszam, że nie puściłam pani, ale nie mogłam. Samolot już praktycznie startował. Mam nadzieję, że pański chłopak przeżyje. Poprosiłam pilota aby zawrócił samolot przy najbliższym lotnisku.
- Teraz to i tak na nic..
- Niech pani tak nie mówi. Wszystko będzie dobrze - poklepała mnie po ramieniu i odeszła.
Miałam nadzieję, że wszystko będzie dobrze, lecz to mogły być tylko moje domysły. Tak bardzo go kocham. Oddałabym za niego życie w tym momencie. Zastanawiało mnie jak to zrobił... tak, żeby miał szansę przeżyć... Pustka. Została po nim cholerna pustka. Nikt nie tak nie rozumiał jak on. To on miał tak samo zszargane dzieciństwo jak ja. Tylko on potrafił sprawić, żeby przeszedł przeze mnie dreszcz, tylko on sprawiał, że chciało mi się żyć.. tylko go kochałam .Gdy wylądowaliśmy na pobliskim lotnisku sięgnęłam do bagażu podręcznego i wyjęłam z niego kosmetyczkę. W małym pudełeczku była ukryta żyletka. Wyjęłam ją i poszłam do pobliskiej toalety. Zamknęłam się w kabinie.
[WSPOMNIENIE]
- Co do...? - podniósł rękaw od mojej bluzki i ujrzał zaczerwienione ryski. Było mi wstyd - ...cholery? Co to ma znaczyć Katy?
Było tam dużo blizn, po starych ranach.
- Ja... - spuściłam głowę w dół.
- Co ja? Czemu to robisz?
- Sama już kurwa nie wiem, zadajecie tyle pytań, tyle że mam już tego serdecznie dosyć. Zawsze czegoś musicie się uczepić. To moje życie, będę robiła co chcę! - krzyczałam.
- Ale tym sobie robisz krzywdę! - syknął.
- Gówno cię obchodzi co robię - odepchnęłam go.
- Katherine.. - przytulił mnie. Jego ciepło i dotyk działał na mnie kojąco - Dlaczego to robisz?
- Po prostu, miałam w życiu kilka przykrych momentów, nie wytrzymywałam.
- Wiesz, że możesz mi powiedzieć - powiedział - Ja ci powiedziałem, zaufaj mi.
[KONIEC WSPOMNIENIA]
- On by tego nie chciał, ale ja ... muszę - przyłożyłam żyletkę do skóry i zrobiłam kilka nierównych linii.
Od razu poczułam się lepiej, ale tylko na chwilę, bo ból psychiczny i fizyczny równoważył się tworząc przy tym jebane poczucie, że jesteś gównem i nic więcej, że bez niego będziesz tylko wrakiem siebie.
Znów przyłożyłam żyletkę do nadgarstka. Czułam jak cały stres schodzi z moich barków.
Schowałam żyletkę do kieszeni i weszłam do samolotu, którym mieliśmy znów startować.
- Gdzie byłaś? - spytała mnie Ellie.
- Odświeżyć się - powiedziałam niechętnie.
- Okaleczałaś się - wzięła mój nadgarstek i podciągnęła rękaw ujrzała tam rękę pełną wielu sinych rys.
- Ale... - spojrzałam na nią.
- Też to kiedyś robiłam. Uwierz to nie jest najlepsze rozwiązanie - puściła moją rękę.
- Mój chłopak prawdopodobnie nie żyje, był miłością mojego życia, jestem wrakiem człowieka, co miałam robić? Ale ty. dlaczego?
- Nie łatwo było myśleć, że miłość twojego życia pojechała na wojnę i nie wróci.Nawet on sam wiedział, że nie wróci, że to koniec. Jednak ja nadal miałam nadzieję na to, że wróci cały i zdrowy. Jednak nie.. umarł. Trafiłam do szpitala, bo w moje rany wdało się zakażenie.. wtedy w szpitalach nie było jak dziś. Wszystko było brudne, nie znali medycyny tak dobrze jak w dzisiejszych czasach.
- ALE JA JUŻ NIE DAM RADY! GDYBYM MOGŁA UMRZEĆ, ZROBIŁABYM TO TERAZ. NIE POŻYJĘ DŁUGO BEZ NIEGO.
- Znajdziesz sobie kogoś innego. Jesteś młoda, ładna... - spojrzała mi w oczy.
- Nie chce nikogo innego. Chcę tego jednego Harry'ego.. A ty..wyszłaś za kogoś ponownie?
- Tak, ale i tak nikogo nie kochałam bardziej niż France'a.
- Ja nigdy NIKOGO nie pokocham. Moje serce bije, biło i bić będzie tylko dla niego.
**
Trzydzieści minut później wylądowaliśmy na lotnisku w którym po raz ostatni zobaczyłam się z Harrym.
- Pora już na mnie. Dziękuje za wszystkie rady, które mi powierzyłaś.
- Nie ma za co skarbie. Idź do Harry'ego. Przeżył - uśmiechnęła się.
- Skąd to wiesz? - spojrzałam na nią ze zdumieniem.
- Bo jestem jego i twoim aniołem stróżem - powiedziała i rozpłynęła się w powietrzu.
Ale.. co się właściwie stało? Więc kim była ta kobieta? Ona tak na prawdę nie istniała?
Postanowiłam zadzwonić do Zayna, bo tylko jego numer miałam zapisany z ich całej paczki.
- Halo, Zayn?
- Hej Katy. Jak tam? - usłyszałam jego głos w słuchawce.
- Harry chciał popełnić samobójstwo... - przygryzłam wargę a z moich przeschniętych policzków znów wypełzły stróżki łez.
- Co kurwa?
- Tak... proszę dowiedz się gdzie jest teraz. Proszę.
- Oczywiście, że się dowiem. Gdzie jesteś?
- Na lotnisku Heathrow. Przyjedź po mnie.
- Okej.
Rozłączyłam się i usiadłam na ławce. Zobaczyłam miejsce przy którym Harry wyznał mi miłość.. serce mnie ścisnęło. Jednak nasz anioł stróż - pani Christina uspokoiła mnie faktem, że Harry żyje..
Nasz anioł stróż - to brzmi pięknie. Nasz...
*Harry's POV*
- Harry... ty .... obudziłeś się! - Usłyszałem znajomy głos, gdy po woli wybudzałem się ze snu.
- Katherine? Katy to ty?
- Tak Harry... tak to ja - poczułem jak jej usta dotykają moich. Przez ciało przeszedł mi dreszcz.
- Ale ty nie jesteś w... Hiszpanii? - zapytałem.
- Nie. Nawet nie wiesz jak się ciesze, że cię widzę. Żywego. Kocham cię nad życie Harry. Kocham rozumiesz? Nigdy więcej nie rób nic takiego głupiego..teraz zawsze będę przy tobie..
- Katy.. jesteś tu przy mnie.. tak bardzo się bałem, że cię stracę. Mam nadzieję, że się nie gniewasz..
- Jak mam się nie gniewać? Nie mogłabym być szczęśliwa bez ciebie? Szczęście, że rybacy cię wyłowili..
- Ile spałem?
- Dwa tygodnie byłeś w śpiączce.. przeżyłeś śmierć kliniczną - zaczęła płakać.
- Żyję. Jestem. Wiedz, że żyję tylko dla ciebie. Gdyby nie ty obojętne byłoby mi to czy przeżyję czy nie.
- Nie mów tak... - otarła łzy i przytuliła mnie. Tak cholernie potrzebowałem jej dotyku..
*3 MIESIĄCE PÓŹNIEJ* *KATY's POV*
Harry wyszedł już ze szpitala. Wszystko jest z nim w porządku... planujemy nawet ślub. Wielu pytało czy to nie za wcześnie, ale my jesteśmy pewni tego, że chcemy być razem na zawsze.. Zmienił się od tego czasu. Przestał być taki bezczelny, troszczy się o mnie cały czas. Jestem jego skarbem, który za wszelką cenę nie chce zgubić, jak sam twierdzi. Nie dziwie mu się. To wszystko co przeżyliśmy w ostatnich miesiącach to był istny horror.
-----
Szliśmy razem przez park wymieniając się wzajemnie pocałunkami.
- Kochanie, jak miała na imię twoja zmarła babcia.
- Ellie, a co? - pocałował mnie w policzek.
- Nic, tak pytam - uśmiechnęłam się do siebie i spojrzałam w niebo.
_________________________________________________
uhuhuhuh. no to mamy epilog :)
co do 2 części sama nie wiem czy ją tworzyć. waham się, ale chyba ją zrobię :)
ZADAWAJCIE PYTANIA NA: http:/ask.fm/dangerousloverr
KOMENTUJCIE!!
@biggerhug
poniedziałek, 11 listopada 2013
Rozdział 21
(http://www.youtube.com/watch?v=iIqimoNyEBQ Włącz :)
*Katy's POV*
Nic nie odpowiedział tylko mnie pocałował. Wszyscy ludzie którzy byli wokoło nas zaczęli bić brawo. Poczułam motylki w brzuchu. To było piękne.
- Zapomniałem ci coś powiedzieć - uśmiechnął się.
- Co?
- Że cię kurwa kocham.
*Katy's POV*
Nic nie odpowiedział tylko mnie pocałował. Wszyscy ludzie którzy byli wokoło nas zaczęli bić brawo. Poczułam motylki w brzuchu. To było piękne.
- Zapomniałem ci coś powiedzieć - uśmiechnął się.
- Co?
- Że cię kurwa kocham.
On powiedział, że mnie kocha? Po tym wszystkim co mi robił? Myślałam, że żartuje, a to wszystko to jest zwykły sen.. koszmar.
- Harry, ale ja... - spuściłam głowę - Nie kocham cię.
- Jak mnie nie kochasz? Katherine, spójrz na mnie - podniósł mój podbródek do góry.
- Nie czuję tego samego do ciebie, przepraszam - opuściłam jego ręce w dół.
((PASAŻERÓW LOTU DO MADRYTU ZAPRASZAMY DO SAMOLOTU))
- Katy, nie możesz jechać. Nie pozwolę ci rozumiesz? A te wszystkie chwile, nasze pocałunki? Nic dla ciebie nie znaczą?
- Harry spieszę się na samolot - kompletnie zignorowałam jego słowa i wzięłam walizki w rękę.
- Kurwa - pocałował mnie. Ten ostatni raz... poczuć smak jego malinowych ust. Cudowny pocałunek.
- Harry.. ja... nie mogę - przerwałam , choć nie chciałam tego - Nie zapomnę cię, pamiętaj.
- Co mi to da, że nie zapomnisz, skoro możesz być tutaj ze mną?
- Nie mogę Harry... nie mogę - poszłam w stronę mojego pasa z którego miał startować samolot. W jednej ręce trzymałam walizki, a w drugiej bukiet róż od Harry'ego. Wyznanie Harry'ego było.. miłe. Tylko, że ja nie wiem co do niego czuję. To jest trudne do opisania. Czuję, że mogę iść z nim zwiedzać cały świat, a z drugiej strony nienawidzę go za te wszystkie tamte uczynki, za jego bezczelność w stosunku do mnie, a z jeszcze innej strony po prostu... kocham go.
Wsiadłam do samolotu i zajęłam miejsce koło jakiejś starszej pani. Po moich policzkach popłynęły łzy. I to ten moment, w którym jest definitywny koniec. Odcinam się od Anglii i od wszystkiego co jest z nią związane.. Teraz Hiszpania to moja nowa przygoda.
((ZA PIĘĆ MINUT WYRUSZAMY))
- Dlaczego płaczesz, maleńka? - spytała mnie kobieta siedząca obok mnie.
- Bo muszę opuścić miasto i kogoś kogo kocham - czy to nie jest złe, że wylewam wszystkie swoje uczucia przed jakąś nieznajomą mi osobą? A może nawet to lepiej, bo już się nigdy więcej nie spotkamy?
- Chodziło ci o tego chłopca? - pokazała przez szybę samolotu. Zobaczyłam tam Harry'ego siedzącego na ławce - Widziałam całe wasze zajście. Jesteście śliczni razem. Przeciwności losu są okropne..
- Nie wiem co mam robić, a co jeśli nigdy więcej go nie zobaczę?
- Mój mąż Frans musiał wyruszyć na wojnę w 1942 roku i wiesz co? Nie wrócił, został zabity, ale pożegnałam się z nim. Pożegnanie, to jedna z najważniejszych części. Będziesz miała wspomnienie, które zostanie ci na całe życie. Ja do tej pory pamiętam jego uśmiech.. obietnicę w której mówił, że wróci.. Nie dotrzymał obietnicy, ale mimo to wybaczyłam mu wcześniejsze błędy jakie popełniał, bo go kochałam..
Też powinnaś to zrobić - jej twarz zesmutniała. Pewnie za skutek wspomnień.
Zrozumiałam, że powinnam wybaczyć mu dotychczasowe błędy. Wiadomo, że i ja też je popełniałam.
Odpięłam pas bezpieczeństwa i wybiegłam z samolotu, przedtem dziękując starszej pani za poradę.
Podbiegłam do Harry'ego i pocałowałam go mocno.
- Harry, kocham cię. Kocham cię kurwa najmocniej na świecie.
Uśmiechnął się do mnie, po czym znów wpił się w moje usta. Wiedziałam, że nie mam czasu, ale trudno było mi się oprzeć wargom Harry'ego. W końcu daliśmy sobie odetchnąć.
- Remember I will always love you, bye! - Zacytowałam piosenkę Lany Del Rey i puściłam jego dłonie.
- Ale jak to Katherine!? - zażenowany spojrzał na mnie.
- Ale jak to Katherine!? - zażenowany spojrzał na mnie.
Wysłałam mu promienny uśmiech, a tak naprawdę nie wiedział, że ta sytuacja przytłacza mnie , bo tak naprawdę kocham go i chcę z nim być na zawsze..
Szybko wsiadłam do samolotu i zapięłam pasy.
- Jak poszło? - spytała mnie.
- Nawet pani nie wie, co ja bym dała, żeby zostać - z moich oczu popłynął potok łez.
- Czasami są sytuacje, które zmuszają nas do najgorszych rozwiązań i to jest własnie jedno z nich.
- Kompletna racja... - pokręciłam przecząco głową - Muszę być silna..
Nagle do samolotu wparował Harry..
- Harry co ty tu...
- Wiedz, że bez ciebie nie wytrzymam.. jesteś jak moje powietrze, rozumiesz mnie? - klęknął nade mną.
- Harry, ja zawsze będę cię kochać, ale... nie mogę - oparłam swoje czoło o jego - Nie mogę zostać.
((PROSZĘ ZAPIĄĆ PASY BEZPIECZEŃSTWA I PRZYGOTOWAĆ SIĘ DO STATU))
- Pamiętaj, że jesteś moim powietrzem, a bez powietrza nie mogę żyć..
- Harry powinieneś już iść.. - dlaczego ja mu to robię? Dlaczego jestem taka okropna? Marzę, aby ten samolot nigdy nie wylądował. Chcę przestać cierpieć.
- Pamiętaj Katy - szepnął i wyszedł z samolotu.
Obserwowałam go, szedł nie patrząc się na samolot. Zabolało i to strasznie.
- Co ja mam robić? - zwróciłam się do niej. Ja nie wytrzymam bez niego..
- Nigdy o sobie nie zapomnicie. Jestem przekonana. To jest prawdziwa miłość, jesteście dla siebie stworzeni, kochani.. Taka miłośc zdarza się raz na milion lat, wiecie? Leć za nim... musisz go zatrzymać.
Prawdziwa miłość... Prawdziwa.. zrozumiałam, że bez niego nie przeżyję. On też jest moim powietrzem on jest czymś więcej.. Ponad ojca, ponad wszystko, co na siłę próbują mnie zmienić.
Odpięłam pas i chciałam wyjść z samolotu, ale zatrzymała mnie stewardesa.
- Przepraszam, ale niestety musi pani iść na swoje miejsce - ze sztucznym uśmiechem przylepionym na twarzy rozkazała mi.
- Ale ja muszę wyjść! - krzyknęłam.
- Niestety nie może pani.. proszę skierować się na swoje miejsce.
- Ale to chodzi o moje całe życie, rozumie pani? - krzyczałam na cały autobus.
- Proszę usiąść, zaraz wylatujemy - zmieniła ton na groźniejszy.
- ALE TU CHODZI O MOJĄ MIŁOŚĆ! - zaczęłam ryczeć jak małe dziecko.
- Chciałabym pani pomóc ale nie mogę.
Zażenowana sytuacją usiadłam na miejsce i zaczęłam rozważać wszystkie wcześniejsze słowa Harry'ego.
- Wsiądę w następny samolot, zaraz po wylądowaniu - wzdychnęłam i próbowałam opanować płacz.
- Obawiam się, że już będzie za późno... - odchrząknęła.
- Ale jak to.. ? - spojrzałam na nią.
- Sam powiedział, jesteś jego powietrzem, a bez powietrza nie da się żyć.
*Harry's POV*
Byłem na skraju załamania. Tak bardzo ją kochałem.. Pomyśleć, że przez jedną pierdoloną chwilę można stracić wszystko co się ma.
Nie mogłem bez niej żyć, po prostu nie mogłem.. Ona... po prostu zostawiła mnie i wyjechała na zawsze. Załamałem się. Nie mogłem żyć bez niej... Była doskonała, idealna, a teraz odeszła.
Nie miałem po co żyć, skoro jej nie było. Udałem się na pobliski klif morski. Napisałem jej ostatniego sms'a. "Przepraszam za to co zrobię, ale nie potrafię bez ciebie żyć. Nie sądziłem, że poznam kogoś takiego w całym moim pierdolonym życiu. Zmieniłaś mnie. Dziękuję ci za te wszystkie pocałunki, za twoje oczy.. za wszystko co związane z tobą było piękne. To wszystko wywoływało u mnie chęć do życia i wstawania co dzień. Mam nadzieję, że nie załamiesz się. Musisz być silna... i tak się już nigdy nie zobaczymy. W końcu o mnie zapomnisz. Pamiętasz, jak mówiłem, że to ja pierwszy cię posmakuję? Znajdź sobie godnego zastępcę. Bądź szczęśliwa, miej gromadkę dzieci,a o mnie zapomnij.. Moje życie własnie się kończy. Jak już mówiłem było pełne pierdolonych błędów i dramatów, ale zapomniałem o tym gdy poznałem ciebie. Kocham cię, na zawsze". Wysłałem wiadomość.
Zostawiłem telefon na kamieniu i skoczyłem.
_________________________________________________________
Już niedługo Epiloog!
Zbliżamy się do końca opowiadania.
Zbliżamy się do końca opowiadania.
Smutno..
piszcie komentarze.
PRZEPRASZAM, ŻE KRÓTKI, ALE PROLOG BĘDZIE DŁUŻSZY, BO W KOŃCU TO EPILOG :)
piszcie komentarze.
PRZEPRASZAM, ŻE KRÓTKI, ALE PROLOG BĘDZIE DŁUŻSZY, BO W KOŃCU TO EPILOG :)
ZADAWAJCIE PYTANIA NA ASK: http:/ask.fm/dangerousloverr
@biggerhug
środa, 6 listopada 2013
ASK
Któraś z czytelniczek dała pomysł abym założyła aska o blogu. Żebyście mogli pytać o nowe rozdziały itp :)
http://ask.fm/dangerousloverr Jeśli macie jakieś pytanie - zapytajcie!
@biggerhug
http://ask.fm/dangerousloverr Jeśli macie jakieś pytanie - zapytajcie!
@biggerhug
Rozdział 20
*Katy's POV*
- Jesteś jedyną osobą, której to powiedziałem, wiesz? - uśmiechnął się do mnie
- Uwierz, że możesz mi zaufać - szepnęłam bardziej wtulając się w jego ramię.
Jego historia bardzo mnie wzruszyła. Zdałąm sobie sprawę, że ja nie mam najgorzej, bo jadę do słonecznej i pięknej Hiszpanii do ciotki, której będę miała schronienie. Moim jedynym problemem może być język, niezaakceptowanie środkowiska lub surowa ciotka, żadnego zagrożenia życia, a co się działo u Harry'ego to był istny koszmar.
- Nie mogę się z tym pogodzić, że nie pożegnam się z innymi .. - wzdychnęłam - Danielle była moją szkolną przyjaciółką, Austin z resztą też. To znaczy nie wiem jeszcze kiedy jadę, ale ojciec dzisiaj będzie miał bilety.
- Tak szybko bilety?
- On zrobi wszystko, żeby mnie się pozbyć.
- Nie mów tak Kat - szepnął mi do ucha - Ojciec cię kocha. Przez te wszystkie lata miałaś normalną rodzinę, w jednej chwili spierdoliło się wszystko.
- No właśnie dlatego sądzę, że on ma mnie dosyć..
- Dosyć? Pewnie, że ma cię dosyć, ale gdy ciebie zabraknie on dopiero dowie się ile dla niego znaczyłaś.
- No... a ty? Będziesz za mną, uhm tęsknić? - spojrzałam na niego.
- Jasne, że tak. Odmieniłaś moje życie i ja ... muszę ci coś powiedzieć, wiesz - gubił się.
- Katy! - usłyszałam pukanie do drzwi.
Wstałam z łóżka, a Harry'emu kazałam się schować pod łóżko. Nie chciałam, żeby ojciec wiedział, że jest u mnie, bo to by pogorszyło sprawę.
- Tak?
- Mogę wejść? - zapytał i nie czekał na odpowiedź tylko usiadł koło mnie.
- Czego chcesz? - syknęłam.
- Katherine, nie mów do mnie takim tomem proszę. Masz prawo być na mnie zła, ale zachowuj się.
Przęłknęłam ślinę, żeby powstrzymać się od płaczu.
- A więc jutro o czwartej lecisz z Heathrow. Będę za tobą tęsknił skarbie - przytulił mnie.
Jego dotyk, ojciec tak dawno mnie nie przytulał.
- Tato, proszę wyjdź stąd - wybuchłam płaczem na jego oczach. Wszystkie emocje, które zbierałam od tylu tylu lat wyprysnęły jak ukryty klucz w bańce mydlanej.
Drzwi zatrzasnęły się a ja skuliłam się i wylewałam swoje smutki. Spod łóżka wypełznął Harry, który zaskoczony moim zachowaniem zaczął mnie pocieszać.
- Katy, ja kurwa nie puszczę cię tam, rozumiesz? - delikatnie złapał mnie za ręce.
Jego duże dłonie obejmowały również moje nadgarstki i kiedy je ścisnął syknęłam z bólu.
- Co do...? - podniósł rękaw od mojej bluzki i ujrzał zaczerwienione ryski. Było mi wstyd - ...cholery? Co to ma znaczyć Katy?
Było tam dużo blizn, po starych ranach.
- Ja... - spuściłam głowę w dół.
- Co ja? Czemu to robisz?
- Sama już kurwa nie wiem, zadajecie tyle pytań, tyle że mam już tego serdecznie dosyć. Zawsze czegoś musicie się uczepić. To moje życie, będę robiła co chcę! - krzyczałam.
- Ale tym sobie robisz krzywdę! - syknął.
- Gówno cię obchodzi co robię - odepchnęłam go.
- Katherine.. - przytulił mnie. Jego ciepło i dotyk działał na mnie kojąco - Dlaczego to robisz?
- Po prostu, miałam w życiu kilka przykrych momentów, nie wytrzymywałam.
- Wiesz, że możesz mi powiedzieć - powiedział - Ja ci powiedziałem, zaufaj mi.
Nie wiedziałam czy mogę mu zaufać, ale jeśli on to zrobił - zaufał, to czemu ja miałabym tego nie zrobić
Położyliśmy się na łóżku. Starałam się opanować łzy.. Przywiązałam się do niego. Był taki opiekuńczy, inny niż zawsze.
- Uhm.. matka od zawsze nie wyrażała mną zainteresowania.
[WSPOMNIENIE]
- Mamo! Mamo! Dostałam piątkę ze sprawdzianu! Jako jedyna z klasy! - chwaliłam się.
- Odejdź Katherine - syknęła - Nie widzisz co robię?
- Ale, mamo? Co się z tobą stało? Dlaczego taka jesteś? - łzy poleciały mi po policzku. Dlaczego mama zrobiła się taka zła?
Nic nie odpowiedziała tylko posłała mi złowrogie spojrzenie. Pobiegłam do swojego pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. Postanowiłam zrobić to, co od początku planowałam.. Z dna szuflady wyciągnęłam nietkniętą żyletkę.
[KONIEC WSPOMNIENIA]
- Miałam wtedy dwanaście lat, nie wiedziałam jak się tym obsługiwać. Bliznę, którą zrobiłam coraz pierwszy mam do dziś.
[WSPOMNIENIE]
Postanowiłam, że zrobię to.
- Uda ci się - myślałam. Przyłożyłam żyletkę do skóry i nie zważyłam na to, że jest tak bardzo głęboko. Nieświadoma niczego pociągnęłam ją a skóra przebiła mi się tak mocno, że krew zaczęła lać się po całym pokoju. Przestraszona poszłam do ubikacji i wsadziłam rękę pod kran.
[KONIEC WSPOMNIENIA]
- Potem przeczytałam na internecie jak robić to poprawnie. Od dwunastego roku życia. Ostatnio miałam przerwę i nie cięłam się już prawie rok. Aż do tego momentu. Nie wytrzymałam rozumiesz Harry? Ona... ona czasami mnie nawet biła, upokarzała..
[WSPOMNIENIE]
Matka wyciągnęła pasek i kabel po czym złączyła je razem.
- CO MIAŁAŚ ZROBIĆ!? - krzyczała i zadawała kolejne ciosy.
- Ale mamo - płakałam - Ja tylko zapomniałam nakarmić Cheetosa.
- MÓWIŁAM CI JASNO, ŻE MASZ NAKARMIĆ PSA - cios za ciosem, a ja coraz bardziej cierpiałam i byłam obolała.
[KONIEC WSPOMNIENIA]
- Za jeden błąd, jedno niedociągnięcie, a ja obrywałam. Najgorsze było to, że ojciec tego nie wiedział.. Do tej pory czuję ten cholerny ból na plecach..
- Ojciec się nigdy o tym nie dowidział?
- Nigdy, zawsze udawała normalną matkę i do tego kochającą. Za każdym razem, gdy chciałam powiedzieć groziła mi, że mnie.... zab-ije. Potem oddaliłam się trochę od ojca. Była to relacja na "co tam w szkole" i "odwiozę cię".
- Nigdy, zawsze udawała normalną matkę i do tego kochającą. Za każdym razem, gdy chciałam powiedzieć groziła mi, że mnie.... zab-ije. Potem oddaliłam się trochę od ojca. Była to relacja na "co tam w szkole" i "odwiozę cię".
Harry przykrył mnie kołdrą.
- Oboje mieliśmy zjebane życie w przeszłości, ale przyszłość zależy tylko od nas - pocałował mnie w głowę.
Byłam już taka senna, że nawet nie mogłam odpowiedzieć.
****
Obudziłam się i spojrzałam na zegarek, który wskazywał dziesiątą. Postanowiłam, że spakuję się i pójdę pożegnać się z Danielle.Nie mogłam nie podejść do niej. To nie byłoby fair. Za nią też będę tęsknić. Było mi smutno, że dzisiaj jest ten dzień i że Harry mnie zostawił. Myślałam, że zostanie ze mną przez noc. Wyciągnęłam trzy walizki tak aby pomieścić wszystkie rzeczy. Nawet nie mialam siły składać rzeczy, więc po prostu wepchhnęłam je do walizki i z trudem zamknęłam. Gdy spakowałam wszystko co mam spojrzałam na mój pokój. Był pusty, nie to co kiedyś. Obrazy na ścianach nie dodawały mu ani trochę ciepła ani nie uzupełniały pustej przestrzeni, która po mnie została. Ubrałam się i zeszłam na dół aby zdążyć pożegnać się z Dan, nie miałam aż tak dużo czasu, bo do Heatrhrow mam daleko.
- Gdzie idziesz? - spytała Emmanuelle z sokiem w ręce. Na twarzy miała ten swój głupkowaty uśmiech na twarzy, wiedziała, że wygrała.
- Pożegnać się z przyjaciółką. Nie zabronisz mi - zatrzasnęłam za sobą drzwi.
Zaczęłam biegnąć. Nie byłam w formie, więc zmęczyłam się zaraz po kilkuset metrach biegu.
Na szczęście dom Danielle nie był daleko. Chwilę później byłam już pod jej drzwiami. Zadzwoniłam do drzwi.
- KATY! Jak ja cię dawno nie widziałam! - zaczęła mnie przytulać.
- Hej Danielle.. ja.. ja dzisiaj się wyprowadzam, przepraszam, że ci nie powiedziałam wcześniej..
- Co? - zaskoczona odsunęła się kilka kroków.
- Chciałam ci powiedzieć, że byłaś jedną z najlepszych rzeczy, która mnie tu spotkała.. Bardzo cię kocham.
- Ale gdzie ty się wyprowadzasz?
- Do... Hiszpanii - przygryzłam wargę. Czekałam na jej reakcję - Nie chcę, żebyś była smutna.. Nawet nie zdążyłam się pożegnać z innymi. Obiecuję, że nie urwiemy kontaktu .. - moje oczy się załwzawiły.
- Ale, ja .... - nie wiedziała co powiedzieć - Będę za tobą tęsknić Katy.
- Przepraszam, ale mam mało czasu.. ja nie chcę tam jechać, ale zostało mi jeszcze z dziesięć minut...
Zamieniłam z nią kilka ostatnich słów. Mówila mi, że wszystko będzie dobrze, ale ja nie wierzyłam. Ja nie chcę jechać. Po drodze zaczęłam płakać. To Danielle zapoznała mnie z wszystkimi. Pamiętam ją taką uśmiechniętą i szczęśliwą dziewczynę, która wyciągnęła do mnie przyjazną rękę.
Weszłam do domu, a moje walizki już stały przed drzwiami. Zobaczyłam jak ojciec płaci taksówkarzowi. Sam nie mógł mnie odwieźć?
- Tu masz bilet, walizki zaniosę i pieniądze - podał mi wszystkie potrzebne rzeczy. Chciał mnie przytulić, ale odepchnęłam go.
- Zniszczyłeś mi życie, nienawidzę cię - otarłam łzy, które zalegały w moich oczach. Widziałam go przez szybę, jak stał i obserwował jak jadę. Żadnej emocji, żadnej. Odwróciłam się do tylnej szyby.. Stał tam, usiadł na schodach.. ale co dalej? Tego się nie dowiem.
Droga zleciała na podziwianiu pięknych budnyków rynków londyńskich i wspomninaniu tych wszystkich przeżytych chwil w tym magicznym mieście. Po pierwszy dzień w szkole i ten w którym pierwszy raz spotkałam Harry'ego. To przerażenie, że może mi coś zrobić.. że źle zrobiłłam wsiadając z nimi po ten ostatni dzień spędzony z nim, na wspólnych sekretach, na radach. Poczułam w nim przyjaciela, któremu mogę zaufać. Gdy taksówkarz pomógł mi wyciągnąć bagaże i odjechał zdałam sobie sprawę, że to koniec. Koniec mojej pięknej londyńskiej historii, która ciągla za sobą szczczęśliwe, smutne chwile, zagrożenie, poczucie bezpieczeństwa, przygodę, miłość.. Te chwile już nie wrócą. Weszłam do wielkiego budynku i zobaczyłam, że mój lot jest już niedługo. Szukałam odpowiedniego przejścia. Gdy je odszukałam chciałam wejść ktoś nagle mnie zatrzymał. Zobaczyłam go, w ręcach trzymał bukiet pełen polnych maków.
- Harry? Co ty tu robisz? - krew buzowała w moich żyłach jak szalona.
Nic nie odpowiedział tylko mnie pocałował. Wszyscy ludzie którzy byli wokoło nas zaczęli bić brawo. Poczułam motylki w brzuchu. To było piękne.
- Zapomniałem ci coś powiedzieć - uśmiechnął się.
- Co?
- Że cię kurwa kocham.
________________________________________________________________
Jest i oto kolejny rozdział.
co do rozdzialu prawie się popłakałam pisząc go.. xd
jeszcze włączyłam tą muzykę.. eh ;-; jestem nienormalna.
next w niedzielę.
ale za słodko jest, nie sądzicie?:D
komentujcie!
@biggerhug
niedziela, 3 listopada 2013
Rozdział 19
PROSZĘ - JEŚLI PRZECZYTAŁEŚ TO SKOMENTUJ!
Leżałam na balkonie i obserwowałam gwiazdy oraz pełnię Księżyca.
[WSPOMNENIE]
- Harry chodź tu ty mały łobuzie! - uśmiechnięta babcia szła przez korytarz ironicznie posyłając złowrogi uśmiech.
- Babciu, zerwałem ci kwiatki! - podałem jej bukiet pełen polnych maków. Jako sznurka użyłem trawy, którą starannie oplotłem wokół łodyg.
- Oh! To jest śliczne. Dziękuje - przytuliła mnie mocno.
Czarny samochód wyłonił się z drogi, a z niego wysiadła kobieta, której do tej pory nie znałem.
- Oddaj mi mojego syna ty szmato! - krzyknęła do babci po czym popchnęła ją mocno tak, że o mało nie upadła na twarde kafelki.
- To nie jest najlepszy moment. Proszę odejdź. Jesteś jeszcze młoda, wybaw się póki jeszcze możesz, a teraz zostaw mojego Harry'ego w spokoju.. - babcia zbliżyła się do niej próbując przywrócić jej zdrowy rozsądek.
- Czy ty powiedziałaś mojego Harry'ego? - kobieta na te słowa wybuchła gniewem.
- CHRISTINA CHRYSTE!
Podeszła i przygwoździła ją do ziemi. Zaczęła ją bić po twarzy.. wszędzie.
- Niech pani zostawi moją babcię! - głośny płacz rozległ się po całej drodze, gdy zobaczyłem jak babcia wygląda. Ona nie przestawała jej bić.. Przestraszony podszedłem do babci, ale gdy zobaczyłem, że jest cała sina i zimna przestraszyłem się i szybko pobiegłem na górę do swojego pokoju. Chwilę później usłyszałem kroki wiodące do mojego pokoju. Schowałem się pod łóżkiem i chciałem przeczekać ten moment..
- Harruś, mały - usłyszałem ciepły głos, ale to nie był głos mojej babci... - Chodź tu.. gdzie jesteś? - wiedziałem, że ona chce mnie zabrać, ale ja chciałem iść do mojej babci, bo obiecała, że zabierze mnie na plac zabaw. Upatrzyłem sobie piękne kwiaty, które mógłbym zerwać i zrobić z nich bukiet.
- Mały gówniarzu - ton głosu pani znacznie się zmienił, gdy traciła cierpliwość w poszukiwaniach - Jeśli nie wyjdziesz teraz, a znajdę cię to obiecuję, że cię zabije!Nie wyszedłem, sama mnie znalazła, ale wtedy.. dostałem w twarz. Tak zaczął się koszmar prawdziwej męki.
[KONIEC WSPOMNIENIA]
- Potem.. oni oddali mnie pod opiekę jakiegoś gangstera, który zrobi ze mnie jego - czyli gangstera z górnej półki, takiego, który nie zważa na nic. Zabija jak idzie.. Od tej pory siedzę w tym gównie.. To nie ode mnie zależało. Chciałbym się zmienić odejść od tego ale oni kurwa zrujnowali moje całe życie. Teraz nawet nie wiem co dzieje się z moimi rodzicami. A babcia? Ona po prostu zabiła ją... pobiła ją na śmierć. Kiedy skończyłem osiemnaście lat przeprowadziłem się w strony najładniejszego okresu mojego dzieciństwa, ale nigdy nic nie stłumiło tego cholernego poczucia winy, że mogłem coś zrobić.
- Harry - spojrzała na mnie - Byłeś małym dzieckiem. Nie wiedziałeś co się wtedy działo, nie miałeś pojęcia, rozumiesz? Nie masz prawa mieć wyrzutów sumienia. Babcia by tego nie chciała...
- Skąd wiesz kurwa? Wolałbym ja umrzeć zamiast jej.. oddałbym wszystko, bo to ona podarowała mi te najpiękniejsze lata mojego życia, których nigdy nie zapomnę.
Spojrzałem na Katy, która ukradkiem ocierała łzy ze swoich oczu.
- Czemu płaczesz Kat?
- Bo wiem, że w życiu się nacierpiałeś bardzo dużo. Zdałam sobie sprawę z tego, że tak naprawdę nie powinnam rozpaczać nad moim losem bo istnieją ludzie, którzy mieli dużo gorzej w życiu..
- Nie płacz, proszę ..
Widziałem, że próbowała uspokoić swoje emocje, które w niej drzemały. Była bardzo wrażliwą dziewczyną. Wrażliwość to piękna cecha, której dużo ludzi nie umie docenić i uważają to za wadę.
- Jesteś jedyną osobą, której to powiedziałem, wiesz? - uśmiechnąłem się do niej.
___________________________________________________________________
NA POCZĄTEK:
Przepraszam, że tak długo mnie nie było (ZROBIŁAM SOBIE MIESIĄC PRZERWY OD PISANIA) wiem, że powinnam was o tym poinformować, ale nie wiedziałam po prostu.
Mam nadzieję, że czytelnicy nie uciekli.
A co do tej przerwy - musiałam po prostu szkoła i blog jest nie do pogodzenia :/
Wybaczcie.
Co do następnego rozdziału pojawi się w środę.
co sądzicie o tym rozdziale? możecie pisać też na twitterze!
PROSZĘ - JEŚLI PRZECZYTAŁEŚ TO SKOMENTUJ!
@biggerhug
- One są takie piękne.. ta jest moja - wskazałam na największą z gwiazd, która świeciła ponad je wszystkie.
Kłótnia, którą słyszałam na dole nie przejmowałam się dopóki nie zaczęła się być coraz głośniejsza. Postanowiłam, że sprawdzę co się dzieje. Podeszłam do drzwi i przycisnęłam do nich ucho.
- Nie chcę jej u nas, rozumiesz? Robi wieczne problemy.
- Ale zrozum to moja córka - usłyszałam głos ojca.
- Nie zgadzam się aby Katherine poszła do internatu! Wracałaby, a tak mielibyśmy więcej czasu dla siebie. Wyślij ją do tej ciotki w Hiszpanii. Przyjmie ją z otwartymi ramionami.
- Myślisz, że to pomoże? - głos ojca złagodniał.
- Oczywiście, że tak. Zrozum, kochanie chcę dla ciebie jak najlepiej - teraz wiedziałam, że była to Emmanuelle.
- W takim razie jutro zadzwonię do niej jutro - głos ojca się łamał.
Wiedziałam, że nie chce tego, ale dla Emmanuelle zrobi wszystko, bo ją kocha..
- Zadzwoń dzisiaj a może jutro by już wyjechała - nalegała.
- Uhm, no dobrze.
Jak to jutro? Nie wiedziałam, że moja macocha może być taką suką. Zawsze było normalna w stosunku do mnie i nigdy nie odczułam, że nie lubi mnie. Jak widać nie znam się na ludziach.
Usłyszałam kroki zbliżające się do mojego pokoju, bądź do sypialni ojca. Jak myślałam poszedł do siebie. Chciałam wiedzieć o czym będzie rozmawiał z ciotką.Wyszłam z pokoju prześlizgnęłam się do jego, tak szybko aby mnie nie zauważył. Zobaczyłam, że jest w łazience, więc wsunęłam się pod łóżko i czekałam aż z niej wyjdzie. Wyraźnie słyszałam jego głos.
- Hej Juanita. Z tej strony Jack. Mam sprawę, wiesz moja córka ostatnio sprawuje wiele problemów - jedna łza poleciała mi po skroni - Tak... Nie w tym rzecz. Po prostu chcę aby u ciebie zamieszkała na jakiś okres czasu. Wiesz, ty masz surowe wychowanie, które jej się przyda. Po odejściu matki Katy nie daje sobie rady. Zmieniła się... pewnie to otoczenie.
Dalej nie chciało mi się tego słuchać. Ojciec wbił mi sztylet prosto w serce. Ale to wszystko przez Emmanuelle.. wszystko przez nią. Może gdyby nie ona ojciec nie podjąłby takiej spontanicznej decyzji?
Wyślizgnęłam się spod łóżka i przemknęłam do mojego pokoju.
Nie musiałam długo czekać zanim ojciec zapuka do mojego pokoju. Otworzył drzwi i spostrzegł mnie siedzącą na łóżku.
- Musimy porozmawiać - odchrząknął.
- O czym? - powiedziałam chłodno.
- Konsultowałem się z ciotką Juanitą z Hiszpanii i już jutro możesz do niej jechać.
- Czyli co? Wypędzasz mnie ze swojego życia bo popełniłam kilka błędów? Już mnie nie kochasz? - starałam się być twarda i nie płakać choć to bolało. To uczucie, że już nie masz w nikim oparcia.
- Kocham cię, ale nie radzę sobie z tobą, rozumiesz? Raz na kilka miesięcy możesz do nas przyjechać i my cię też będziemy odwiedzać. Będziemy telefonować, gadać na skypie - słyszałam tylko puste słowa niewarte niczego, bo wiem, że kontakt by się urwał. Nawet by się nie starał.
- Czyli co poddałeś się? Nie będziesz za mną tęsknić?
- Oczywiście, że będę. Jutro o 17.00 zarezerwuję ci lot do Hiszpanii do Madrytu. To piękne miasto!
- Kurwa! Czy ty do cholery nie rozumiesz, że ja nie chcę? Kocham Anglię mam gdzieś tą głupią Hiszpanię! Nawet nie dasz szansy pożegnać mi się ze wszystkimi. Jesteś okropny. Zejdź mi z oczu. Nie chcę cię znać.
- Ale...
- IDŹ! - nie wytrzymałam. Popłakałam się. Czułam się jak dziecko, które nie dostało lizaka. Byłam traktowana infantylnie, jakby to było takie "zaraz jej przejdzie". Nie przytulił mnie, tylko po prostu sobie poszedł. Chuj nie ojciec...
Rzuciłam się na łóżko i moje ciało zaczęło mi odmawiać posłuszeństwa. Tak cholernie ich nienawidziłam.. Popełniłam tylko kilka głupich błędów - kilka. Ale to nie powód, żeby od razu mnie skreślać..
Podeszłam do szafki i z pudełka wyciągnęłam srebrną żyletkę.
- Dawno się nie widziałyśmy .. - obejrzałam ją. To już kilka miesięcy od kiedy się nie okaleczałam.
Wyciągnęłam dłoń na przód i przejechałam ostrą żyletką po skórze. Dobrze było poczuć ten sam ból co kiedyś i zapomnieć o psychicznym. Kolejna rysa na ciele, która się zagoi, a to co w sercu - zostanie. Najbardziej chciałam pożegnać się z jedną osobą, bo wiedziałam, że będzie mi jej brakowało.
Chwyciłam za telefon i wykręciłam numer do Harry'ego.
- Możesz przyjechać? - spytałam gdy odebrał.
- Już za mną tęsknisz? - powiedział.
- Po prostu przyjedź - rozłączyłam się.
Jedynym lekarstwem na to gówno w którym leżałam był on.
*Harry's POV*
Gdy odebrałem telefon od Katy wsiadłem do samochodu i pojechałem. To dziwne, że byłem na jej zawołanie. Zwykle to ja wołałem dziewczyny do mnie.
Dostałem sms'a od Katy abym się spieszył. Ona mnie kurwa nie będzie pospieszać, chociaż może mieć powód więc postanowiłem opanować swoje emocje, bo to mogło być coś grubszego.
Podjechałem pod jej dom i zaparkowałem kilka metrów dalej od jej domu, żeby ojciec się nie zorientował, że u niej jestem. Gdy chciałem podejść do balkonu dwóch goryli złapało mnie za ręce i wykręciło je.
- Kurwa, chłopaki to ja - warknąłem, a oni natychmiast mnie puścili.
- Spoko bro. Nie wiedzieliśmy - zaczęli marudzić po czym poszli na swoje miejsca.
"Chociaż dobrze wykonują swoją pracę" - pomyślałem.
Złapałem za kołek od balkonu i chwilkę zajęło mi wchodzenie na górę. Zapukałem do niej przez szybę i chwile później otworzyła drzwi. Wyglądała świetnie, zresztą jak zawsze.
- Harry - chodziła nerwowo po pokoju.
- Co jest? - podszedłem do niej i przytuliłem ją.
- Chodzi o to, że już więcej się nie zobaczymy - puściła moje ręce i odwróciła się ode mnie starając się ukryć łzy.
- Ale jak to? - kręciłem przecząco głową nie mogąc zrozumieć co mam na myśli.
- Jutro wyprowadzam się do Hiszpanii.. - usłyszałem.
- Co kurwa powiedziałaś? - Dla mnie ona nie jedzie do żadnej pieprzonej Hiszpanii, przecież to niedorzeczne.
- Ojciec tak postanowił, ja nie chcę rozumiesz? Oni tu zostaną a ja jadę do jakiejś ciotki, której nigdy nie widziałam na oczy. Oni mnie nie chcą..
Mocno ją przytuliłem. To co przed chwilą usłyszałem... przecież ona nie może tak po prostu wyjechać. A co z nami? No ale przecież nie ma żadnych nas.. Mimo to... Po prostu nie chcę żeby jechała.
- Nie możesz jechać - spojrzałem jej w oczy. Miała je całe zapłakane i czerwone.
- Muszę. Ja nie chcę, ale to nie zależy ode mnie..
- Ale dlaczego?
- Za .. te.....
- Uspokój się - wziąłem ją na ręce i położyłem ją na łóżku.
- Za te wszystkie kłamstwa... kiedy byłam u ciebie, mówiłam, że byłam u Dani.. za tą wspólną noc kiedy ojciec nas złapał. Za to, że jestem złą córką. On ma mnie w dupie, rozumiesz? Chociaż... mógłby mi darować gdyby nie jego cudowna Emmanuelle.
- Emmanuelle?
- Jego kochanka. Ona go do tego nakłoniła.. Ja nie chcę tam jechać, kiedyś matka opowiadała jaka jest ta Juanita. Ona ceni sobie porządek, a kiedy u nich byli nawet nie dała im zwiedzić Madrytu. Ja się tam boje jechać. Nie znam Hiszpańskiego, nie znam nikogo, nawet jej.
Położyłem się obok niej i oplotłem jej szyję moim ramieniem. To była nasza ostatnia wspólna noc?
- Wiem coś o tym .. - powiedziałem cicho.
- Jak to? - szepnęła.
- Miałem podobną sytuację.. kiedy moja mama wysłała mnie do babci.
- Powiedz... - szturchnęła mnie w ramię kiedy widziała, że się waham. Nikomu wcześniej tego nie mówiłem. Wiedziałem, że mimo moich obaw mogę jej zaufać. Trudno było o tym rozmawiać, chociaż minęło tyle lat..
- Moja mama była alkoholiczką, narkomanką, a ojciec pracował jako uliczny gangster. Miałem wtedy około czterech lat.
[WSPOMNIENIE]
- Harry! - krzyczała matka - ZOBACZ CO NAROBIŁEŚ!
Wielka plama na dywanie cały czas rosła. To było przez przypadek.
- MAŁY PYSKATY DURNIU! ZEJDŹ MI Z DROGI NIE CHCĘ CIĘ TU WIDZIEĆ ROZUMIESZ? - zobaczyłem jak wyciąga pas i kabel. Więc znowu te tortury..
[KONIEC WSPOMNIENIA]
- Matka od początku mówiła mi, że żałuje, że mnie urodziła.. dlatego postanowiła, że odda mnie babci.
[WSPOMNIENIE]
- Bierz tego małego gnoja, największy błąd mojego życia! Przekonasz się jaki potrafi być!
- Uspokój się - mówiła babcia głaszcząc mnie po głowie.
- Co tu się kurwa dzieje? - ojciec wyszedł z domu w prawej ręce trzymał piwo a w drugiej spluwę.
- Spokojnie Mick. Pozbywamy się tego natrętnego bachora.
Ojciec objął matkę w talii i pocałował.
- W końcu, wiedziałem, że ci się uda skarbie. Nie musimy go teraz zabijać, nawet szkoda by było dziecka.
[KONIEC WSPOMNIENIA]
- Z babcią żyło mi się idealnie. Miałem wszystko co chciałem nigdy na mnie nie krzyczała, a kiedy jej rwałem bukiety polnych maków cieszyła się, a nie krzyczała, aż w końcu nadszedł ten feralny dzień. Matki nawet nie pamiętałem.
Kłótnia, którą słyszałam na dole nie przejmowałam się dopóki nie zaczęła się być coraz głośniejsza. Postanowiłam, że sprawdzę co się dzieje. Podeszłam do drzwi i przycisnęłam do nich ucho.
- Nie chcę jej u nas, rozumiesz? Robi wieczne problemy.
- Ale zrozum to moja córka - usłyszałam głos ojca.
- Nie zgadzam się aby Katherine poszła do internatu! Wracałaby, a tak mielibyśmy więcej czasu dla siebie. Wyślij ją do tej ciotki w Hiszpanii. Przyjmie ją z otwartymi ramionami.
- Myślisz, że to pomoże? - głos ojca złagodniał.
- Oczywiście, że tak. Zrozum, kochanie chcę dla ciebie jak najlepiej - teraz wiedziałam, że była to Emmanuelle.
- W takim razie jutro zadzwonię do niej jutro - głos ojca się łamał.
Wiedziałam, że nie chce tego, ale dla Emmanuelle zrobi wszystko, bo ją kocha..
- Zadzwoń dzisiaj a może jutro by już wyjechała - nalegała.
- Uhm, no dobrze.
Jak to jutro? Nie wiedziałam, że moja macocha może być taką suką. Zawsze było normalna w stosunku do mnie i nigdy nie odczułam, że nie lubi mnie. Jak widać nie znam się na ludziach.
Usłyszałam kroki zbliżające się do mojego pokoju, bądź do sypialni ojca. Jak myślałam poszedł do siebie. Chciałam wiedzieć o czym będzie rozmawiał z ciotką.Wyszłam z pokoju prześlizgnęłam się do jego, tak szybko aby mnie nie zauważył. Zobaczyłam, że jest w łazience, więc wsunęłam się pod łóżko i czekałam aż z niej wyjdzie. Wyraźnie słyszałam jego głos.
- Hej Juanita. Z tej strony Jack. Mam sprawę, wiesz moja córka ostatnio sprawuje wiele problemów - jedna łza poleciała mi po skroni - Tak... Nie w tym rzecz. Po prostu chcę aby u ciebie zamieszkała na jakiś okres czasu. Wiesz, ty masz surowe wychowanie, które jej się przyda. Po odejściu matki Katy nie daje sobie rady. Zmieniła się... pewnie to otoczenie.
Dalej nie chciało mi się tego słuchać. Ojciec wbił mi sztylet prosto w serce. Ale to wszystko przez Emmanuelle.. wszystko przez nią. Może gdyby nie ona ojciec nie podjąłby takiej spontanicznej decyzji?
Wyślizgnęłam się spod łóżka i przemknęłam do mojego pokoju.
Nie musiałam długo czekać zanim ojciec zapuka do mojego pokoju. Otworzył drzwi i spostrzegł mnie siedzącą na łóżku.
- Musimy porozmawiać - odchrząknął.
- O czym? - powiedziałam chłodno.
- Konsultowałem się z ciotką Juanitą z Hiszpanii i już jutro możesz do niej jechać.
- Czyli co? Wypędzasz mnie ze swojego życia bo popełniłam kilka błędów? Już mnie nie kochasz? - starałam się być twarda i nie płakać choć to bolało. To uczucie, że już nie masz w nikim oparcia.
- Kocham cię, ale nie radzę sobie z tobą, rozumiesz? Raz na kilka miesięcy możesz do nas przyjechać i my cię też będziemy odwiedzać. Będziemy telefonować, gadać na skypie - słyszałam tylko puste słowa niewarte niczego, bo wiem, że kontakt by się urwał. Nawet by się nie starał.
- Czyli co poddałeś się? Nie będziesz za mną tęsknić?
- Oczywiście, że będę. Jutro o 17.00 zarezerwuję ci lot do Hiszpanii do Madrytu. To piękne miasto!
- Kurwa! Czy ty do cholery nie rozumiesz, że ja nie chcę? Kocham Anglię mam gdzieś tą głupią Hiszpanię! Nawet nie dasz szansy pożegnać mi się ze wszystkimi. Jesteś okropny. Zejdź mi z oczu. Nie chcę cię znać.
- Ale...
- IDŹ! - nie wytrzymałam. Popłakałam się. Czułam się jak dziecko, które nie dostało lizaka. Byłam traktowana infantylnie, jakby to było takie "zaraz jej przejdzie". Nie przytulił mnie, tylko po prostu sobie poszedł. Chuj nie ojciec...
Rzuciłam się na łóżko i moje ciało zaczęło mi odmawiać posłuszeństwa. Tak cholernie ich nienawidziłam.. Popełniłam tylko kilka głupich błędów - kilka. Ale to nie powód, żeby od razu mnie skreślać..
Podeszłam do szafki i z pudełka wyciągnęłam srebrną żyletkę.
- Dawno się nie widziałyśmy .. - obejrzałam ją. To już kilka miesięcy od kiedy się nie okaleczałam.
Wyciągnęłam dłoń na przód i przejechałam ostrą żyletką po skórze. Dobrze było poczuć ten sam ból co kiedyś i zapomnieć o psychicznym. Kolejna rysa na ciele, która się zagoi, a to co w sercu - zostanie. Najbardziej chciałam pożegnać się z jedną osobą, bo wiedziałam, że będzie mi jej brakowało.
Chwyciłam za telefon i wykręciłam numer do Harry'ego.
- Możesz przyjechać? - spytałam gdy odebrał.
- Już za mną tęsknisz? - powiedział.
- Po prostu przyjedź - rozłączyłam się.
Jedynym lekarstwem na to gówno w którym leżałam był on.
*Harry's POV*
Gdy odebrałem telefon od Katy wsiadłem do samochodu i pojechałem. To dziwne, że byłem na jej zawołanie. Zwykle to ja wołałem dziewczyny do mnie.
Dostałem sms'a od Katy abym się spieszył. Ona mnie kurwa nie będzie pospieszać, chociaż może mieć powód więc postanowiłem opanować swoje emocje, bo to mogło być coś grubszego.
Podjechałem pod jej dom i zaparkowałem kilka metrów dalej od jej domu, żeby ojciec się nie zorientował, że u niej jestem. Gdy chciałem podejść do balkonu dwóch goryli złapało mnie za ręce i wykręciło je.
- Kurwa, chłopaki to ja - warknąłem, a oni natychmiast mnie puścili.
- Spoko bro. Nie wiedzieliśmy - zaczęli marudzić po czym poszli na swoje miejsca.
"Chociaż dobrze wykonują swoją pracę" - pomyślałem.
Złapałem za kołek od balkonu i chwilkę zajęło mi wchodzenie na górę. Zapukałem do niej przez szybę i chwile później otworzyła drzwi. Wyglądała świetnie, zresztą jak zawsze.
- Harry - chodziła nerwowo po pokoju.
- Co jest? - podszedłem do niej i przytuliłem ją.
- Chodzi o to, że już więcej się nie zobaczymy - puściła moje ręce i odwróciła się ode mnie starając się ukryć łzy.
- Ale jak to? - kręciłem przecząco głową nie mogąc zrozumieć co mam na myśli.
- Jutro wyprowadzam się do Hiszpanii.. - usłyszałem.
- Co kurwa powiedziałaś? - Dla mnie ona nie jedzie do żadnej pieprzonej Hiszpanii, przecież to niedorzeczne.
- Ojciec tak postanowił, ja nie chcę rozumiesz? Oni tu zostaną a ja jadę do jakiejś ciotki, której nigdy nie widziałam na oczy. Oni mnie nie chcą..
Mocno ją przytuliłem. To co przed chwilą usłyszałem... przecież ona nie może tak po prostu wyjechać. A co z nami? No ale przecież nie ma żadnych nas.. Mimo to... Po prostu nie chcę żeby jechała.
- Nie możesz jechać - spojrzałem jej w oczy. Miała je całe zapłakane i czerwone.
- Muszę. Ja nie chcę, ale to nie zależy ode mnie..
- Ale dlaczego?
- Za .. te.....
- Uspokój się - wziąłem ją na ręce i położyłem ją na łóżku.
- Za te wszystkie kłamstwa... kiedy byłam u ciebie, mówiłam, że byłam u Dani.. za tą wspólną noc kiedy ojciec nas złapał. Za to, że jestem złą córką. On ma mnie w dupie, rozumiesz? Chociaż... mógłby mi darować gdyby nie jego cudowna Emmanuelle.
- Emmanuelle?
- Jego kochanka. Ona go do tego nakłoniła.. Ja nie chcę tam jechać, kiedyś matka opowiadała jaka jest ta Juanita. Ona ceni sobie porządek, a kiedy u nich byli nawet nie dała im zwiedzić Madrytu. Ja się tam boje jechać. Nie znam Hiszpańskiego, nie znam nikogo, nawet jej.
Położyłem się obok niej i oplotłem jej szyję moim ramieniem. To była nasza ostatnia wspólna noc?
- Wiem coś o tym .. - powiedziałem cicho.
- Jak to? - szepnęła.
- Miałem podobną sytuację.. kiedy moja mama wysłała mnie do babci.
- Powiedz... - szturchnęła mnie w ramię kiedy widziała, że się waham. Nikomu wcześniej tego nie mówiłem. Wiedziałem, że mimo moich obaw mogę jej zaufać. Trudno było o tym rozmawiać, chociaż minęło tyle lat..
- Moja mama była alkoholiczką, narkomanką, a ojciec pracował jako uliczny gangster. Miałem wtedy około czterech lat.
[WSPOMNIENIE]
- Harry! - krzyczała matka - ZOBACZ CO NAROBIŁEŚ!
Wielka plama na dywanie cały czas rosła. To było przez przypadek.
- MAŁY PYSKATY DURNIU! ZEJDŹ MI Z DROGI NIE CHCĘ CIĘ TU WIDZIEĆ ROZUMIESZ? - zobaczyłem jak wyciąga pas i kabel. Więc znowu te tortury..
[KONIEC WSPOMNIENIA]
- Matka od początku mówiła mi, że żałuje, że mnie urodziła.. dlatego postanowiła, że odda mnie babci.
[WSPOMNIENIE]
- Bierz tego małego gnoja, największy błąd mojego życia! Przekonasz się jaki potrafi być!
- Uspokój się - mówiła babcia głaszcząc mnie po głowie.
- Co tu się kurwa dzieje? - ojciec wyszedł z domu w prawej ręce trzymał piwo a w drugiej spluwę.
- Spokojnie Mick. Pozbywamy się tego natrętnego bachora.
Ojciec objął matkę w talii i pocałował.
- W końcu, wiedziałem, że ci się uda skarbie. Nie musimy go teraz zabijać, nawet szkoda by było dziecka.
[KONIEC WSPOMNIENIA]
- Z babcią żyło mi się idealnie. Miałem wszystko co chciałem nigdy na mnie nie krzyczała, a kiedy jej rwałem bukiety polnych maków cieszyła się, a nie krzyczała, aż w końcu nadszedł ten feralny dzień. Matki nawet nie pamiętałem.
[WSPOMNENIE]
- Harry chodź tu ty mały łobuzie! - uśmiechnięta babcia szła przez korytarz ironicznie posyłając złowrogi uśmiech.
- Babciu, zerwałem ci kwiatki! - podałem jej bukiet pełen polnych maków. Jako sznurka użyłem trawy, którą starannie oplotłem wokół łodyg.
- Oh! To jest śliczne. Dziękuje - przytuliła mnie mocno.
Czarny samochód wyłonił się z drogi, a z niego wysiadła kobieta, której do tej pory nie znałem.
- Oddaj mi mojego syna ty szmato! - krzyknęła do babci po czym popchnęła ją mocno tak, że o mało nie upadła na twarde kafelki.
- To nie jest najlepszy moment. Proszę odejdź. Jesteś jeszcze młoda, wybaw się póki jeszcze możesz, a teraz zostaw mojego Harry'ego w spokoju.. - babcia zbliżyła się do niej próbując przywrócić jej zdrowy rozsądek.
- Czy ty powiedziałaś mojego Harry'ego? - kobieta na te słowa wybuchła gniewem.
- CHRISTINA CHRYSTE!
Podeszła i przygwoździła ją do ziemi. Zaczęła ją bić po twarzy.. wszędzie.
- Niech pani zostawi moją babcię! - głośny płacz rozległ się po całej drodze, gdy zobaczyłem jak babcia wygląda. Ona nie przestawała jej bić.. Przestraszony podszedłem do babci, ale gdy zobaczyłem, że jest cała sina i zimna przestraszyłem się i szybko pobiegłem na górę do swojego pokoju. Chwilę później usłyszałem kroki wiodące do mojego pokoju. Schowałem się pod łóżkiem i chciałem przeczekać ten moment..
- Harruś, mały - usłyszałem ciepły głos, ale to nie był głos mojej babci... - Chodź tu.. gdzie jesteś? - wiedziałem, że ona chce mnie zabrać, ale ja chciałem iść do mojej babci, bo obiecała, że zabierze mnie na plac zabaw. Upatrzyłem sobie piękne kwiaty, które mógłbym zerwać i zrobić z nich bukiet.
- Mały gówniarzu - ton głosu pani znacznie się zmienił, gdy traciła cierpliwość w poszukiwaniach - Jeśli nie wyjdziesz teraz, a znajdę cię to obiecuję, że cię zabije!Nie wyszedłem, sama mnie znalazła, ale wtedy.. dostałem w twarz. Tak zaczął się koszmar prawdziwej męki.
[KONIEC WSPOMNIENIA]
- Potem.. oni oddali mnie pod opiekę jakiegoś gangstera, który zrobi ze mnie jego - czyli gangstera z górnej półki, takiego, który nie zważa na nic. Zabija jak idzie.. Od tej pory siedzę w tym gównie.. To nie ode mnie zależało. Chciałbym się zmienić odejść od tego ale oni kurwa zrujnowali moje całe życie. Teraz nawet nie wiem co dzieje się z moimi rodzicami. A babcia? Ona po prostu zabiła ją... pobiła ją na śmierć. Kiedy skończyłem osiemnaście lat przeprowadziłem się w strony najładniejszego okresu mojego dzieciństwa, ale nigdy nic nie stłumiło tego cholernego poczucia winy, że mogłem coś zrobić.
- Harry - spojrzała na mnie - Byłeś małym dzieckiem. Nie wiedziałeś co się wtedy działo, nie miałeś pojęcia, rozumiesz? Nie masz prawa mieć wyrzutów sumienia. Babcia by tego nie chciała...
- Skąd wiesz kurwa? Wolałbym ja umrzeć zamiast jej.. oddałbym wszystko, bo to ona podarowała mi te najpiękniejsze lata mojego życia, których nigdy nie zapomnę.
Spojrzałem na Katy, która ukradkiem ocierała łzy ze swoich oczu.
- Czemu płaczesz Kat?
- Bo wiem, że w życiu się nacierpiałeś bardzo dużo. Zdałam sobie sprawę z tego, że tak naprawdę nie powinnam rozpaczać nad moim losem bo istnieją ludzie, którzy mieli dużo gorzej w życiu..
- Nie płacz, proszę ..
Widziałem, że próbowała uspokoić swoje emocje, które w niej drzemały. Była bardzo wrażliwą dziewczyną. Wrażliwość to piękna cecha, której dużo ludzi nie umie docenić i uważają to za wadę.
- Jesteś jedyną osobą, której to powiedziałem, wiesz? - uśmiechnąłem się do niej.
___________________________________________________________________
NA POCZĄTEK:
Przepraszam, że tak długo mnie nie było (ZROBIŁAM SOBIE MIESIĄC PRZERWY OD PISANIA) wiem, że powinnam was o tym poinformować, ale nie wiedziałam po prostu.
Mam nadzieję, że czytelnicy nie uciekli.
A co do tej przerwy - musiałam po prostu szkoła i blog jest nie do pogodzenia :/
Wybaczcie.
Co do następnego rozdziału pojawi się w środę.
co sądzicie o tym rozdziale? możecie pisać też na twitterze!
PROSZĘ - JEŚLI PRZECZYTAŁEŚ TO SKOMENTUJ!
@biggerhug
Subskrybuj:
Posty (Atom)