niedziela, 8 grudnia 2013

NOWY BLOG

Chciałam was ostatni raz poinformować na tym blogu. To ostatnia notatka.
Mianowicie nowy blog jest tu: http://forget-about-future.blogspot.com/
SĄ JUŻ BOHATEROWIE.
LICZĘ NA WASZE KOMENTARZE!

niedziela, 1 grudnia 2013

POMYSŁ

MYŚLĘ NAD TYM ABY ZROBIĆ NOWEGO BLOGA, ALE NIE Z 2 CZĘŚCIĄ DANGEROUS LOVER.
WIEM, ŻE NA POCZĄTKU UZNALIŚCIE TO ZA : CO? NIE!
ALE POMYŚLCIE - NOWA FABUŁA NOWE LEPSZE WYDARZENIA NOWI BOHATEROWIE, OCZYWIŚCIE OPOWIADANIE KLASYCZNIE BYŁOBY Z HARRYM W ROLI GŁÓWNEJ.
DLA MNIE TEZ BY BYŁO LEPIEJ, BO NA PEWNO PRZYCIĄGNĘŁOBY TO WIĘCEJ CZYTELNIKÓW (NA LICZBIE MI NIE ZALEŻY!:) I MOGŁABYM ZACZĄĆ "ŚWIEŻY START".
MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ ZGADZACIE NA TAKI POMYSŁ BO NAPRAWDĘ BYŁOBY FAJNIE OD NOWA WYMYŚLAĆ WSZYSTKO ITP. A JEŚLI NIE CHCECIE TO OK, MOGĘ PISAĆ DANGEROUS LOVER, ALE ZASTANÓWCIE SIĘ, CZY NOWE OPOWIADANIE NIE BYŁOBY LEPSZE, BO MOIM ZDANIEM TAK :) PISZĘ CORAZ LEPIEJ, A PIERWSZE ROZDZIAŁY PISANE SĄ NO WIECIE, TAK NA 'ODWAL', WIĘC JEŚLI BYM ZAPRASZAŁA CZYTELNIKÓW DO CZYTANIA PO DWÓCH ROZDZIAŁACH ODPARLI BY, ŻE NIE CHCĄ.
CO DO NOWEJ FABUŁY: MOŻECIE DAWAĆ POMYSŁY ITP. BO JESTEM OTWARTA NA WSZYSTKO I NAWET JUŻ MAM NOWE POMYSŁY DOTYCZĄCE TEGO I BYŁOBY LEPSZE NIŻ DOTYCHCZASOWE OPOWIADANIE X

W KOMENTARZACH ORAZ NA TWITTERZE I NA ASKU: http://ask.fm/dangerousloverr MOŻECIE SIĘ WYPOWIEDZIEĆ NA TEN TEMAT :) 

niedziela, 17 listopada 2013

Epilog

*Katy's POV*
Siedziałam na fotelu i płakałam wiedząc, że nie mogę nic zrobić. Nagle moja komórka wydała dźwięk. Na ekranie zobaczyłam napis: Harry. Spodziewałam się, że będzie tam coś w stylu "kocham cię", ale gdy zaczęłam czytać treść moje serce pękło na małe kawałki. Czy on... ?
- Niemożliwe - zakryłam ręką usta i rzuciłam komórkę na wąską podłogę samolotu.
- Co się stało? - spytała pani obok mnie.
- Harry... on... popełnił samobójstwo... - łzy leciały mi po policzkach.
- On .. może przeżył, może ktoś go uratował?
- Proszę panią, może ma pani ra...
- Mów mi Ellie.
- Dobrze, Ellie... Nie chcę żeby on umarł. Niemożliwe żeby on nie przeżył.
- Wszystko jest możliwe dziecko.. wszystko. Miejmy nadzieję, że za kilka godzin kiedy ten samolot wyląduje nie będzie za późno.
- Już jest za późno! Nie rozumie pani? ZA PÓŹNO!
Nagle podeszła do nas stewardessa.
- Proszę być ciszej.
- Czy pani nie rozumie? Mój chłopak popełnił samobójstwo tylko dlatego, że pani mnie nie wypuściła z tego jebanego samolotu! - wykrzyczałam jej prosto w twarz.
Cała załoga samolotu odwróciła się w moją stronę. Oczy wszystkich były skierowane na mnie.
- Ale ja... - zakłopotana nie wiedziała co powiedzieć.
- Co "ale ja..." ? Nie ma żadnego, ale ja.. może bym jeszcze zdążyła gdyby nie pani - schowałam dłonie w ręce.
Stewardesa zniknęła za drzwiami pilota.
- Harry - szeptałam - Żyj..proszę, żyj.
 *MAMY AWARIĘ ZARAZ LĄDUJEMY*
 Co? - rozejrzałam się dookoła i ujrzałam tłum rozwścieczonych pasażerów.
Stewardessa podeszła do mnie.
- Przepraszam, że nie puściłam pani, ale nie mogłam. Samolot już praktycznie startował. Mam nadzieję, że pański chłopak przeżyje. Poprosiłam pilota aby zawrócił samolot przy najbliższym lotnisku.
- Teraz to i tak na nic..
- Niech pani tak nie mówi. Wszystko będzie dobrze - poklepała mnie po ramieniu i odeszła.
Miałam nadzieję, że wszystko będzie dobrze, lecz to mogły być tylko moje domysły. Tak bardzo go kocham. Oddałabym za niego życie w tym momencie. Zastanawiało mnie jak to zrobił... tak, żeby miał szansę przeżyć... Pustka. Została po nim cholerna pustka. Nikt nie tak nie rozumiał jak on. To on miał tak samo zszargane dzieciństwo jak ja. Tylko on potrafił sprawić, żeby przeszedł przeze mnie dreszcz, tylko on sprawiał, że chciało mi się żyć.. tylko go kochałam .Gdy wylądowaliśmy na pobliskim lotnisku sięgnęłam do bagażu podręcznego i wyjęłam z niego kosmetyczkę. W małym pudełeczku była ukryta żyletka. Wyjęłam ją i poszłam do pobliskiej toalety. Zamknęłam się w kabinie.

[WSPOMNIENIE]
- Co do...? - podniósł rękaw od mojej bluzki i ujrzał zaczerwienione ryski. Było mi wstyd - ...cholery? Co to ma znaczyć Katy?
Było tam dużo blizn, po starych ranach.
- Ja... - spuściłam głowę w dół.
- Co ja? Czemu to robisz?
- Sama już kurwa nie wiem, zadajecie tyle pytań, tyle że mam już tego serdecznie dosyć. Zawsze czegoś musicie się uczepić. To moje życie, będę robiła co chcę! - krzyczałam.
- Ale tym sobie robisz krzywdę! - syknął.
- Gówno cię obchodzi co robię - odepchnęłam go.
- Katherine.. - przytulił mnie. Jego ciepło i dotyk działał na mnie kojąco - Dlaczego to robisz?
- Po prostu, miałam w życiu kilka przykrych momentów, nie wytrzymywałam.
- Wiesz, że możesz mi powiedzieć - powiedział - Ja ci powiedziałem, zaufaj mi.
[KONIEC WSPOMNIENIA]

- On by tego nie chciał, ale ja ... muszę - przyłożyłam żyletkę do skóry i zrobiłam kilka nierównych linii. 
Od razu poczułam się lepiej, ale tylko na chwilę, bo ból psychiczny i fizyczny równoważył się tworząc przy tym jebane poczucie, że jesteś gównem i nic więcej, że bez niego będziesz tylko wrakiem siebie. 
Znów przyłożyłam żyletkę do nadgarstka. Czułam jak cały stres schodzi z moich barków.
Schowałam żyletkę do kieszeni i weszłam do samolotu, którym mieliśmy znów startować.
- Gdzie byłaś? - spytała mnie Ellie.
- Odświeżyć się - powiedziałam niechętnie.
- Okaleczałaś się - wzięła mój nadgarstek i podciągnęła rękaw ujrzała tam rękę pełną wielu sinych rys.
- Ale... - spojrzałam na nią.
- Też to kiedyś robiłam. Uwierz to nie jest najlepsze rozwiązanie - puściła moją rękę.
- Mój chłopak prawdopodobnie nie żyje, był miłością mojego życia, jestem wrakiem człowieka, co miałam robić? Ale ty. dlaczego?
- Nie łatwo było myśleć, że miłość twojego życia pojechała na wojnę i nie wróci.Nawet on sam wiedział, że nie wróci, że to koniec. Jednak ja nadal miałam nadzieję na to, że wróci cały i zdrowy. Jednak nie.. umarł. Trafiłam do szpitala, bo w moje rany wdało się zakażenie.. wtedy w szpitalach nie było jak dziś. Wszystko było brudne, nie znali medycyny tak dobrze jak w dzisiejszych czasach. 
- ALE JA JUŻ NIE DAM RADY! GDYBYM MOGŁA UMRZEĆ, ZROBIŁABYM TO TERAZ. NIE POŻYJĘ DŁUGO BEZ NIEGO. 
- Znajdziesz sobie kogoś innego. Jesteś młoda, ładna... - spojrzała mi w oczy.
- Nie chce nikogo innego. Chcę tego jednego Harry'ego.. A ty..wyszłaś za kogoś ponownie?
- Tak, ale i tak nikogo nie kochałam bardziej niż France'a. 
- Ja nigdy NIKOGO nie pokocham. Moje serce bije, biło i bić będzie tylko dla niego.
**
Trzydzieści minut później wylądowaliśmy na lotnisku w którym po raz ostatni zobaczyłam się z Harrym.
- Pora już na mnie. Dziękuje za wszystkie rady, które mi  powierzyłaś.
- Nie ma za co skarbie. Idź do Harry'ego. Przeżył - uśmiechnęła się.
- Skąd to wiesz? - spojrzałam na nią ze zdumieniem.
- Bo jestem jego i twoim aniołem stróżem - powiedziała i rozpłynęła się w powietrzu. 
Ale.. co się właściwie stało? Więc kim była ta kobieta? Ona tak na prawdę nie istniała?
 Postanowiłam zadzwonić do Zayna, bo tylko jego numer miałam zapisany z ich całej paczki.
- Halo, Zayn? 
- Hej Katy. Jak tam? - usłyszałam jego głos w słuchawce.
- Harry chciał popełnić samobójstwo... - przygryzłam wargę a z moich przeschniętych policzków znów wypełzły stróżki łez.
- Co kurwa? 
- Tak... proszę dowiedz się gdzie jest teraz. Proszę.
- Oczywiście, że się dowiem. Gdzie jesteś? 
- Na lotnisku Heathrow. Przyjedź po mnie.
- Okej.
Rozłączyłam się i usiadłam na ławce. Zobaczyłam miejsce przy którym Harry wyznał mi miłość.. serce mnie ścisnęło. Jednak nasz anioł stróż - pani Christina uspokoiła mnie faktem, że Harry żyje.. 
Nasz anioł stróż - to brzmi pięknie. Nasz...

*Harry's POV*
- Harry... ty .... obudziłeś się! - Usłyszałem znajomy głos, gdy po woli wybudzałem się ze snu.
- Katherine? Katy to ty?
- Tak Harry... tak to ja - poczułem jak jej usta dotykają moich. Przez ciało przeszedł mi dreszcz.
- Ale ty nie jesteś w... Hiszpanii? - zapytałem.
- Nie. Nawet nie wiesz jak się ciesze, że cię widzę. Żywego. Kocham cię nad życie Harry. Kocham  rozumiesz? Nigdy więcej nie rób nic takiego głupiego..teraz zawsze będę przy tobie..
- Katy.. jesteś tu przy mnie.. tak bardzo się bałem, że cię stracę. Mam nadzieję, że się nie gniewasz..
- Jak mam się nie gniewać? Nie mogłabym być szczęśliwa bez ciebie? Szczęście, że rybacy cię wyłowili..
- Ile spałem? 
- Dwa tygodnie byłeś w śpiączce.. przeżyłeś śmierć kliniczną - zaczęła płakać.
- Żyję. Jestem. Wiedz, że żyję tylko dla ciebie.  Gdyby nie ty obojętne byłoby mi to czy przeżyję czy nie.
- Nie mów tak... - otarła łzy i przytuliła mnie. Tak cholernie potrzebowałem jej dotyku.. 

*3 MIESIĄCE PÓŹNIEJ* *KATY's POV*
Harry wyszedł już ze szpitala. Wszystko jest z nim w porządku... planujemy nawet ślub. Wielu pytało czy to nie za wcześnie, ale my jesteśmy pewni tego, że chcemy być razem na zawsze.. Zmienił się od tego czasu. Przestał być taki bezczelny, troszczy się o mnie cały czas. Jestem jego skarbem, który za wszelką cenę nie chce zgubić, jak sam twierdzi. Nie dziwie mu się. To wszystko co przeżyliśmy w ostatnich miesiącach to był istny horror.
-----
Szliśmy razem przez park wymieniając się wzajemnie pocałunkami. 
- Kochanie, jak miała na imię twoja zmarła babcia.
- Ellie, a co? - pocałował mnie w policzek.
- Nic, tak pytam - uśmiechnęłam się do siebie i spojrzałam w niebo.
_________________________________________________
uhuhuhuh. no to mamy epilog :) 
co do 2 części sama nie wiem czy ją tworzyć. waham się, ale chyba ją zrobię :)

ZADAWAJCIE PYTANIA NA: http:/ask.fm/dangerousloverr

KOMENTUJCIE!!

@biggerhug

poniedziałek, 11 listopada 2013

Rozdział 21

(http://www.youtube.com/watch?v=iIqimoNyEBQ Włącz :) 
*Katy's POV*
Nic nie odpowiedział tylko mnie pocałował. Wszyscy ludzie którzy byli wokoło nas zaczęli bić brawo. Poczułam motylki w brzuchu. To było piękne.
- Zapomniałem ci coś powiedzieć - uśmiechnął się.
- Co?
- Że cię kurwa kocham.
On powiedział, że mnie kocha? Po tym wszystkim co mi robił? Myślałam, że żartuje, a to wszystko to jest zwykły sen.. koszmar. 
- Harry, ale ja... - spuściłam głowę - Nie kocham cię.
- Jak mnie nie kochasz? Katherine, spójrz na mnie - podniósł mój podbródek do góry.
- Nie czuję tego samego do ciebie, przepraszam - opuściłam jego ręce w dół.
((PASAŻERÓW LOTU DO MADRYTU ZAPRASZAMY DO SAMOLOTU))
- Katy, nie możesz jechać. Nie pozwolę ci rozumiesz? A te wszystkie chwile, nasze pocałunki? Nic dla ciebie nie znaczą? 
- Harry spieszę się na samolot - kompletnie zignorowałam jego słowa i wzięłam walizki w rękę.
- Kurwa - pocałował mnie. Ten ostatni raz... poczuć smak jego malinowych ust. Cudowny pocałunek. 
- Harry.. ja... nie mogę - przerwałam , choć nie chciałam tego - Nie zapomnę cię, pamiętaj.
- Co mi to da, że nie zapomnisz, skoro możesz być tutaj ze mną? 
- Nie mogę Harry... nie mogę - poszłam w stronę mojego pasa z którego miał startować samolot. W jednej ręce trzymałam walizki, a w drugiej bukiet róż od Harry'ego. Wyznanie Harry'ego było.. miłe. Tylko, że ja nie wiem co do niego czuję. To jest trudne do opisania. Czuję, że mogę iść z nim zwiedzać cały świat, a z drugiej strony nienawidzę go za te wszystkie tamte uczynki, za jego bezczelność w stosunku do mnie, a z jeszcze innej strony po prostu... kocham go.
Wsiadłam do samolotu i zajęłam miejsce koło jakiejś starszej pani. Po moich policzkach popłynęły łzy. I to ten moment, w którym jest definitywny koniec. Odcinam się od Anglii i od wszystkiego co jest z nią związane.. Teraz Hiszpania to moja nowa przygoda. 
((ZA PIĘĆ MINUT WYRUSZAMY))
- Dlaczego płaczesz, maleńka? - spytała mnie kobieta siedząca obok mnie.
- Bo muszę opuścić miasto i kogoś kogo kocham - czy to nie jest złe, że wylewam wszystkie swoje uczucia przed jakąś nieznajomą mi osobą? A może nawet to lepiej, bo już się nigdy więcej nie spotkamy?
- Chodziło ci o tego chłopca? - pokazała przez szybę samolotu. Zobaczyłam tam Harry'ego siedzącego na ławce - Widziałam całe wasze zajście. Jesteście śliczni razem. Przeciwności losu są okropne.. 
- Nie wiem co mam robić, a co jeśli nigdy więcej go nie zobaczę? 
- Mój mąż Frans musiał wyruszyć na wojnę w 1942 roku i wiesz co? Nie wrócił, został zabity, ale pożegnałam się z nim. Pożegnanie, to jedna z najważniejszych części. Będziesz miała wspomnienie, które zostanie ci na całe życie. Ja do tej pory pamiętam jego uśmiech.. obietnicę w której mówił, że wróci.. Nie dotrzymał obietnicy, ale mimo to wybaczyłam mu wcześniejsze błędy jakie popełniał, bo go kochałam..
Też powinnaś to zrobić - jej twarz zesmutniała. Pewnie za skutek wspomnień.
Zrozumiałam, że powinnam wybaczyć mu dotychczasowe błędy. Wiadomo, że i ja też je popełniałam. 
Odpięłam pas bezpieczeństwa i wybiegłam z samolotu, przedtem dziękując starszej pani za poradę.
Podbiegłam do Harry'ego i pocałowałam go mocno. 
- Harry, kocham cię. Kocham cię kurwa najmocniej na świecie.
Uśmiechnął się do mnie, po czym znów wpił się w moje usta. Wiedziałam, że nie mam czasu, ale trudno było mi się oprzeć wargom Harry'ego. W końcu daliśmy sobie odetchnąć.
- Remember I will always love you, bye! - Zacytowałam piosenkę Lany Del Rey i puściłam jego dłonie.
- Ale jak to Katherine!? - zażenowany spojrzał na mnie.
Wysłałam mu promienny uśmiech, a tak naprawdę nie wiedział, że ta sytuacja przytłacza mnie , bo tak naprawdę kocham go i chcę z nim być na zawsze..
Szybko wsiadłam do samolotu i zapięłam pasy.
- Jak poszło? - spytała mnie.
- Nawet pani nie wie, co ja bym dała, żeby zostać - z moich oczu popłynął potok łez.
- Czasami są sytuacje, które zmuszają nas do najgorszych rozwiązań i to jest własnie jedno z nich.
- Kompletna racja... - pokręciłam przecząco głową - Muszę być silna..
Nagle do samolotu wparował Harry..
 - Harry co ty tu... 
- Wiedz, że bez ciebie nie wytrzymam.. jesteś jak moje powietrze, rozumiesz mnie? - klęknął nade mną.
- Harry, ja zawsze będę cię kochać, ale... nie mogę - oparłam swoje czoło o jego - Nie mogę zostać.
((PROSZĘ ZAPIĄĆ PASY BEZPIECZEŃSTWA I PRZYGOTOWAĆ SIĘ DO STATU))
- Pamiętaj, że jesteś moim powietrzem, a bez powietrza nie mogę żyć..
- Harry powinieneś już iść.. - dlaczego ja mu to robię? Dlaczego jestem taka okropna? Marzę, aby ten samolot nigdy nie wylądował. Chcę przestać cierpieć.
- Pamiętaj Katy - szepnął i wyszedł z samolotu. 
Obserwowałam go, szedł nie patrząc się na samolot. Zabolało i to strasznie.
- Co ja mam robić? - zwróciłam się do niej. Ja nie wytrzymam bez niego.. 
- Nigdy o sobie nie zapomnicie. Jestem przekonana. To jest prawdziwa miłość, jesteście dla siebie stworzeni, kochani.. Taka miłośc zdarza się raz na milion lat, wiecie? Leć za nim... musisz go zatrzymać.
Prawdziwa miłość... Prawdziwa.. zrozumiałam, że bez niego nie przeżyję. On też jest moim powietrzem on jest czymś więcej.. Ponad ojca, ponad wszystko, co na siłę próbują mnie zmienić.
Odpięłam pas i chciałam wyjść z samolotu, ale zatrzymała mnie stewardesa.
- Przepraszam, ale niestety musi pani iść na swoje miejsce - ze sztucznym uśmiechem przylepionym na twarzy rozkazała mi.
- Ale ja muszę wyjść! - krzyknęłam.
- Niestety nie może pani.. proszę skierować się na swoje miejsce.
- Ale to chodzi o moje całe życie, rozumie pani? - krzyczałam na cały autobus.
- Proszę usiąść, zaraz wylatujemy - zmieniła ton na groźniejszy.
- ALE TU CHODZI O MOJĄ MIŁOŚĆ! - zaczęłam ryczeć jak małe dziecko.
- Chciałabym pani pomóc ale nie mogę.
Zażenowana sytuacją usiadłam na miejsce i zaczęłam rozważać wszystkie wcześniejsze słowa Harry'ego.
- Wsiądę w następny samolot, zaraz po wylądowaniu - wzdychnęłam i próbowałam opanować płacz.
- Obawiam się, że już będzie za późno... - odchrząknęła.
- Ale jak to.. ? - spojrzałam na nią.
- Sam powiedział, jesteś jego powietrzem, a bez powietrza nie da się żyć.


*Harry's POV*
Byłem na skraju załamania. Tak bardzo ją kochałem.. Pomyśleć, że przez jedną pierdoloną chwilę można stracić wszystko co się ma.
Nie mogłem bez niej żyć, po prostu nie mogłem.. Ona... po prostu zostawiła mnie i wyjechała na zawsze. Załamałem się. Nie mogłem żyć bez niej... Była doskonała, idealna, a teraz odeszła.
Nie miałem po co żyć, skoro jej nie było. Udałem się na pobliski klif morski. Napisałem jej ostatniego sms'a. "Przepraszam za to co zrobię, ale nie potrafię bez ciebie żyć. Nie sądziłem, że poznam kogoś takiego w całym moim pierdolonym życiu. Zmieniłaś mnie. Dziękuję ci za te wszystkie pocałunki, za twoje oczy.. za wszystko co związane z tobą było piękne. To wszystko wywoływało u mnie chęć do życia i wstawania co dzień. Mam nadzieję, że nie załamiesz się. Musisz być silna... i tak się już nigdy nie zobaczymy. W końcu o mnie zapomnisz. Pamiętasz, jak mówiłem, że to ja pierwszy cię posmakuję? Znajdź sobie godnego zastępcę. Bądź szczęśliwa, miej gromadkę dzieci,a o mnie zapomnij.. Moje życie własnie się kończy. Jak już mówiłem było pełne pierdolonych błędów i dramatów, ale zapomniałem o tym gdy poznałem ciebie. Kocham cię, na zawsze". Wysłałem wiadomość.
Zostawiłem telefon na kamieniu i skoczyłem.
_________________________________________________________
Już niedługo Epiloog!
Zbliżamy się do końca opowiadania. 
Smutno..
piszcie komentarze.
PRZEPRASZAM, ŻE KRÓTKI, ALE PROLOG BĘDZIE DŁUŻSZY, BO W KOŃCU TO EPILOG :) 

ZADAWAJCIE PYTANIA NA ASK: http:/ask.fm/dangerousloverr
@biggerhug

środa, 6 listopada 2013

ASK

Któraś z czytelniczek dała pomysł abym założyła aska o blogu. Żebyście mogli pytać o nowe rozdziały itp :)

http://ask.fm/dangerousloverr Jeśli macie jakieś pytanie - zapytajcie! 

@biggerhug

Rozdział 20

*Katy's POV*
- Jesteś jedyną osobą, której to powiedziałem, wiesz? - uśmiechnął się do mnie
- Uwierz, że możesz mi zaufać - szepnęłam bardziej wtulając się w jego ramię.
Jego historia bardzo mnie wzruszyła. Zdałąm sobie sprawę, że ja nie mam najgorzej, bo jadę do słonecznej i pięknej Hiszpanii do ciotki, której będę miała schronienie. Moim jedynym problemem może być język, niezaakceptowanie środkowiska lub surowa ciotka, żadnego zagrożenia życia, a co się działo u Harry'ego to był istny koszmar. 
- Nie mogę się z tym pogodzić, że nie pożegnam się z innymi .. - wzdychnęłam - Danielle była moją szkolną przyjaciółką, Austin z resztą też. To znaczy nie wiem jeszcze kiedy jadę, ale ojciec dzisiaj będzie miał bilety.
- Tak szybko bilety? 
- On zrobi wszystko, żeby mnie się pozbyć. 
- Nie mów tak Kat - szepnął mi do ucha - Ojciec cię kocha. Przez te wszystkie lata miałaś normalną rodzinę, w jednej chwili spierdoliło się wszystko. 
- No właśnie dlatego sądzę, że on ma mnie dosyć..
- Dosyć? Pewnie, że ma cię dosyć, ale gdy ciebie zabraknie on dopiero dowie się ile dla niego znaczyłaś.
- No... a ty? Będziesz za mną, uhm tęsknić? - spojrzałam na niego.
- Jasne, że tak. Odmieniłaś moje życie i ja ... muszę ci coś powiedzieć, wiesz - gubił się.
- Katy! - usłyszałam pukanie do drzwi.
Wstałam z łóżka, a Harry'emu kazałam się schować pod łóżko. Nie chciałam, żeby ojciec wiedział, że jest u mnie, bo to by pogorszyło sprawę.
- Tak? 
- Mogę wejść? - zapytał i nie czekał na odpowiedź tylko usiadł koło mnie.
- Czego chcesz? - syknęłam.
- Katherine, nie mów do mnie takim tomem proszę. Masz prawo być na mnie zła, ale zachowuj się.
Przęłknęłam ślinę, żeby powstrzymać się od płaczu.
- A więc jutro o czwartej lecisz z Heathrow. Będę za tobą tęsknił skarbie - przytulił mnie.
Jego dotyk, ojciec tak dawno mnie nie przytulał.
- Tato, proszę wyjdź stąd - wybuchłam płaczem na jego oczach. Wszystkie emocje, które zbierałam od tylu tylu lat wyprysnęły jak ukryty klucz w bańce mydlanej.
Drzwi zatrzasnęły się a ja skuliłam się i wylewałam swoje smutki. Spod łóżka wypełznął Harry, który zaskoczony moim zachowaniem zaczął mnie pocieszać.
- Katy, ja kurwa nie puszczę cię tam, rozumiesz? - delikatnie złapał mnie za ręce. 
Jego duże dłonie obejmowały również moje nadgarstki i kiedy je ścisnął syknęłam z bólu.
- Co do...? - podniósł rękaw od mojej bluzki i ujrzał zaczerwienione ryski. Było mi wstyd - ...cholery? Co to ma znaczyć Katy? 
Było tam dużo blizn, po starych ranach.
- Ja... - spuściłam głowę w dół.
- Co ja? Czemu to robisz? 
- Sama już kurwa nie wiem, zadajecie tyle pytań, tyle że mam już tego serdecznie dosyć. Zawsze czegoś musicie się uczepić. To moje życie, będę robiła co chcę! - krzyczałam.
- Ale tym sobie robisz krzywdę! - syknął.
- Gówno cię obchodzi co robię - odepchnęłam go.
- Katherine.. - przytulił mnie. Jego ciepło i dotyk działał na mnie kojąco - Dlaczego to robisz?
- Po prostu, miałam w życiu kilka przykrych momentów, nie wytrzymywałam.
- Wiesz, że możesz mi powiedzieć - powiedział - Ja ci powiedziałem, zaufaj mi.
Nie wiedziałam czy mogę mu zaufać, ale jeśli on to zrobił - zaufał, to czemu ja miałabym tego nie zrobić
Położyliśmy się na łóżku. Starałam się opanować łzy.. Przywiązałam się do niego. Był taki opiekuńczy, inny niż zawsze.
- Uhm.. matka od zawsze nie wyrażała mną zainteresowania.

[WSPOMNIENIE]
- Mamo! Mamo! Dostałam piątkę ze sprawdzianu! Jako jedyna z klasy! - chwaliłam się.
- Odejdź Katherine - syknęła - Nie widzisz co robię? 
- Ale, mamo? Co się z tobą stało? Dlaczego taka jesteś? - łzy poleciały mi po policzku. Dlaczego mama zrobiła się taka zła?
Nic nie odpowiedziała tylko posłała mi złowrogie spojrzenie. Pobiegłam do swojego pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. Postanowiłam zrobić to, co od początku planowałam.. Z dna szuflady wyciągnęłam nietkniętą żyletkę.
[KONIEC WSPOMNIENIA]

- Miałam wtedy dwanaście lat, nie wiedziałam jak się tym obsługiwać. Bliznę, którą zrobiłam coraz pierwszy mam do dziś. 

[WSPOMNIENIE]
Postanowiłam, że zrobię to.
- Uda ci się - myślałam. Przyłożyłam żyletkę do skóry i nie zważyłam na to, że jest tak bardzo głęboko. Nieświadoma niczego pociągnęłam ją a skóra przebiła mi się tak mocno, że krew zaczęła lać się po całym pokoju. Przestraszona poszłam do ubikacji i wsadziłam rękę pod kran.
[KONIEC WSPOMNIENIA]

- Potem przeczytałam na internecie jak robić to poprawnie. Od dwunastego roku życia. Ostatnio miałam przerwę i nie cięłam się już prawie rok. Aż do tego momentu. Nie wytrzymałam rozumiesz Harry? Ona... ona czasami mnie nawet biła, upokarzała..

[WSPOMNIENIE]
Matka wyciągnęła pasek i kabel po czym złączyła je razem.
- CO MIAŁAŚ ZROBIĆ!? - krzyczała i zadawała kolejne ciosy. 
- Ale mamo - płakałam - Ja tylko zapomniałam nakarmić Cheetosa. 
- MÓWIŁAM CI JASNO, ŻE MASZ NAKARMIĆ PSA - cios za ciosem, a ja coraz bardziej cierpiałam i byłam obolała.
[KONIEC WSPOMNIENIA]

- Za jeden błąd, jedno niedociągnięcie, a ja obrywałam. Najgorsze było to, że ojciec tego nie wiedział.. Do tej pory czuję ten cholerny ból na plecach..
- Ojciec się nigdy o tym nie dowidział?
- Nigdy, zawsze udawała normalną matkę i do tego kochającą. Za każdym razem, gdy chciałam powiedzieć groziła mi, że mnie.... zab-ije. Potem oddaliłam się trochę od ojca. Była to relacja na "co tam w szkole" i "odwiozę cię".
Harry przykrył mnie kołdrą. 
- Oboje mieliśmy zjebane życie w przeszłości, ale przyszłość zależy tylko od nas - pocałował mnie w głowę.
Byłam już taka senna, że nawet nie mogłam odpowiedzieć. 
****

Obudziłam się i spojrzałam na zegarek, który wskazywał dziesiątą. Postanowiłam, że spakuję się i pójdę pożegnać się z Danielle.Nie mogłam nie podejść do niej. To nie byłoby fair.  Za nią też będę tęsknić. Było mi smutno, że dzisiaj jest ten dzień i że Harry mnie zostawił. Myślałam, że zostanie ze mną przez noc. Wyciągnęłam trzy walizki tak aby pomieścić wszystkie rzeczy.  Nawet nie mialam siły składać rzeczy, więc po prostu wepchhnęłam je do walizki i z trudem zamknęłam. Gdy spakowałam wszystko co mam spojrzałam na mój pokój. Był pusty, nie to co kiedyś. Obrazy na ścianach nie dodawały mu ani trochę ciepła ani nie uzupełniały pustej przestrzeni, która po mnie została. Ubrałam się i zeszłam na dół aby zdążyć pożegnać się z Dan, nie miałam aż tak dużo czasu, bo do Heatrhrow mam daleko.
- Gdzie idziesz? - spytała Emmanuelle z sokiem w ręce. Na twarzy miała ten swój głupkowaty uśmiech na twarzy, wiedziała, że wygrała.
- Pożegnać się z przyjaciółką. Nie zabronisz mi - zatrzasnęłam za sobą drzwi.
Zaczęłam biegnąć. Nie byłam w formie, więc zmęczyłam się zaraz po kilkuset metrach biegu.
Na szczęście dom Danielle nie był daleko. Chwilę później byłam już pod jej drzwiami. Zadzwoniłam do drzwi. 
- KATY! Jak ja cię dawno nie widziałam! - zaczęła mnie przytulać.
- Hej Danielle.. ja.. ja dzisiaj się wyprowadzam, przepraszam, że ci nie powiedziałam wcześniej..
- Co? - zaskoczona odsunęła się kilka kroków.
- Chciałam ci powiedzieć, że byłaś jedną z najlepszych rzeczy, która mnie tu spotkała.. Bardzo cię kocham.
- Ale gdzie ty się wyprowadzasz? 
- Do... Hiszpanii - przygryzłam wargę. Czekałam na jej reakcję - Nie chcę, żebyś była smutna.. Nawet nie zdążyłam się pożegnać z innymi. Obiecuję, że nie urwiemy kontaktu .. - moje oczy się załwzawiły.
- Ale, ja .... - nie wiedziała co powiedzieć - Będę za tobą tęsknić Katy.
- Przepraszam, ale mam mało czasu.. ja nie chcę tam jechać, ale zostało mi jeszcze z dziesięć minut... 
Zamieniłam z nią kilka ostatnich słów. Mówila mi, że wszystko będzie dobrze, ale ja nie wierzyłam. Ja nie chcę jechać. Po drodze zaczęłam płakać. To Danielle zapoznała mnie z wszystkimi. Pamiętam ją taką uśmiechniętą i szczęśliwą dziewczynę, która wyciągnęła do mnie przyjazną rękę.
Weszłam do domu, a moje walizki już stały przed drzwiami. Zobaczyłam jak ojciec płaci taksówkarzowi. Sam nie mógł mnie odwieźć? 
- Tu masz bilet, walizki zaniosę i pieniądze - podał mi wszystkie potrzebne rzeczy. Chciał mnie przytulić, ale odepchnęłam go.
- Zniszczyłeś mi życie, nienawidzę cię - otarłam łzy, które zalegały w moich oczach. Widziałam go przez szybę, jak stał i obserwował jak jadę. Żadnej emocji, żadnej. Odwróciłam się do tylnej szyby.. Stał tam, usiadł na schodach.. ale co dalej? Tego się nie dowiem.
Droga zleciała na podziwianiu pięknych budnyków rynków londyńskich i wspomninaniu tych wszystkich przeżytych chwil w tym magicznym mieście. Po pierwszy dzień w szkole i ten w którym pierwszy raz spotkałam Harry'ego. To przerażenie, że może mi coś zrobić.. że źle zrobiłłam wsiadając z nimi po ten ostatni dzień spędzony z nim, na wspólnych sekretach, na radach. Poczułam w nim przyjaciela, któremu mogę zaufać. Gdy taksówkarz pomógł mi wyciągnąć bagaże i odjechał zdałam sobie sprawę, że to koniec. Koniec mojej pięknej londyńskiej historii, która ciągla za sobą szczczęśliwe, smutne chwile, zagrożenie, poczucie bezpieczeństwa, przygodę, miłość.. Te chwile już nie wrócą. Weszłam do wielkiego budynku i zobaczyłam, że mój lot jest już niedługo. Szukałam odpowiedniego przejścia. Gdy je odszukałam chciałam wejść ktoś nagle mnie zatrzymał. Zobaczyłam go, w ręcach trzymał bukiet pełen polnych maków.
- Harry? Co ty tu robisz? - krew buzowała  w moich żyłach jak szalona.
Nic nie odpowiedział tylko mnie pocałował. Wszyscy ludzie którzy byli wokoło nas zaczęli bić brawo. Poczułam motylki w brzuchu. To było piękne. 
- Zapomniałem ci coś powiedzieć - uśmiechnął się.
- Co? 
- Że cię kurwa kocham.
________________________________________________________________
Jest i oto kolejny rozdział. 
co do rozdzialu prawie się popłakałam pisząc go.. xd
jeszcze włączyłam tą muzykę.. eh ;-; jestem nienormalna.
next w niedzielę.
ale za słodko jest, nie sądzicie?:D
komentujcie!
@biggerhug




niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 19

PROSZĘ - JEŚLI PRZECZYTAŁEŚ TO SKOMENTUJ! 

Leżałam na balkonie i obserwowałam gwiazdy oraz pełnię Księżyca.
- One są takie piękne.. ta jest moja - wskazałam na największą z gwiazd, która świeciła ponad je wszystkie.
Kłótnia, którą słyszałam na dole nie przejmowałam się dopóki nie zaczęła się być coraz głośniejsza. Postanowiłam, że sprawdzę co się dzieje. Podeszłam do drzwi i przycisnęłam do nich ucho.
- Nie chcę jej u nas, rozumiesz? Robi wieczne problemy.
- Ale zrozum to moja córka - usłyszałam głos ojca.
- Nie zgadzam się aby Katherine poszła do internatu! Wracałaby, a tak mielibyśmy więcej czasu dla siebie. Wyślij ją do tej ciotki w Hiszpanii. Przyjmie ją z otwartymi ramionami.
- Myślisz, że to pomoże? - głos ojca złagodniał.
- Oczywiście, że tak. Zrozum, kochanie chcę dla ciebie jak najlepiej - teraz wiedziałam, że była to  Emmanuelle.
- W takim razie jutro zadzwonię do niej jutro - głos ojca się łamał.
Wiedziałam, że nie chce tego, ale dla Emmanuelle zrobi wszystko, bo ją kocha..
- Zadzwoń dzisiaj a może jutro by już wyjechała - nalegała.
- Uhm, no dobrze.
Jak to jutro? Nie wiedziałam, że moja macocha może być taką suką. Zawsze było normalna w stosunku do mnie i nigdy nie odczułam, że nie lubi mnie. Jak widać nie znam się na ludziach.
Usłyszałam kroki zbliżające się do mojego pokoju, bądź do sypialni ojca. Jak myślałam poszedł do siebie. Chciałam wiedzieć o czym będzie rozmawiał z ciotką.Wyszłam z pokoju prześlizgnęłam się do jego,  tak szybko aby mnie nie zauważył. Zobaczyłam, że jest w łazience, więc wsunęłam się pod łóżko i czekałam aż z niej wyjdzie. Wyraźnie słyszałam jego głos.
- Hej Juanita. Z tej strony Jack. Mam sprawę, wiesz moja córka ostatnio sprawuje wiele problemów - jedna łza poleciała mi po skroni - Tak... Nie w tym rzecz. Po prostu chcę aby u ciebie zamieszkała na jakiś okres czasu. Wiesz, ty masz surowe wychowanie, które jej się przyda. Po odejściu matki Katy nie daje sobie rady. Zmieniła się... pewnie to otoczenie.
Dalej nie chciało mi się tego słuchać. Ojciec wbił mi sztylet prosto w serce. Ale to wszystko przez Emmanuelle.. wszystko przez nią. Może gdyby nie ona ojciec nie podjąłby takiej spontanicznej decyzji?
Wyślizgnęłam się spod łóżka i przemknęłam do mojego pokoju.
Nie musiałam długo czekać zanim ojciec zapuka do mojego pokoju. Otworzył drzwi i spostrzegł mnie siedzącą na łóżku.
- Musimy porozmawiać - odchrząknął.
- O czym? - powiedziałam chłodno.
- Konsultowałem się z ciotką Juanitą z Hiszpanii i już jutro możesz do niej jechać.
- Czyli co? Wypędzasz mnie ze swojego życia bo popełniłam kilka błędów? Już mnie nie kochasz? - starałam się być twarda i nie płakać choć to bolało. To uczucie, że już nie masz w nikim oparcia.
- Kocham cię, ale nie radzę sobie z tobą, rozumiesz? Raz na kilka miesięcy możesz do nas przyjechać i my cię też będziemy odwiedzać. Będziemy telefonować, gadać na skypie - słyszałam tylko puste słowa niewarte niczego, bo wiem, że kontakt by się urwał. Nawet by się nie starał.
- Czyli co poddałeś się? Nie będziesz za mną tęsknić?
- Oczywiście, że będę. Jutro o 17.00 zarezerwuję ci lot do Hiszpanii do Madrytu. To piękne miasto!
- Kurwa! Czy ty do cholery nie rozumiesz, że ja nie chcę? Kocham Anglię mam gdzieś tą głupią Hiszpanię! Nawet nie dasz szansy pożegnać mi się ze wszystkimi. Jesteś okropny. Zejdź mi z oczu. Nie chcę cię znać.
- Ale...
- IDŹ! - nie wytrzymałam. Popłakałam się. Czułam się jak dziecko, które nie dostało lizaka. Byłam traktowana infantylnie, jakby to było takie "zaraz jej przejdzie".  Nie przytulił mnie, tylko po prostu sobie poszedł. Chuj nie ojciec...
Rzuciłam się na łóżko i moje ciało zaczęło mi odmawiać posłuszeństwa. Tak cholernie ich nienawidziłam.. Popełniłam tylko kilka głupich błędów - kilka. Ale to nie powód, żeby od razu mnie skreślać..
 Podeszłam do szafki i z pudełka wyciągnęłam srebrną żyletkę.
- Dawno się nie widziałyśmy .. - obejrzałam ją. To już kilka miesięcy od kiedy się nie okaleczałam.
Wyciągnęłam dłoń na przód i przejechałam ostrą żyletką po skórze. Dobrze było poczuć ten sam ból co kiedyś i zapomnieć o psychicznym. Kolejna rysa na ciele, która się zagoi, a to co w sercu - zostanie. Najbardziej chciałam pożegnać się z jedną osobą, bo wiedziałam, że będzie mi jej brakowało.
Chwyciłam za telefon i wykręciłam numer do Harry'ego.
- Możesz przyjechać? - spytałam gdy odebrał.
- Już za mną tęsknisz? - powiedział.
- Po prostu przyjedź - rozłączyłam się.
Jedynym lekarstwem na to gówno w którym leżałam był on.

*Harry's POV*
Gdy odebrałem telefon od Katy wsiadłem do samochodu i pojechałem. To dziwne, że byłem na jej zawołanie. Zwykle to ja wołałem dziewczyny do mnie.
Dostałem sms'a od Katy abym się spieszył. Ona mnie kurwa nie będzie pospieszać, chociaż może mieć powód więc postanowiłem opanować swoje emocje, bo to mogło być coś grubszego.
Podjechałem pod jej dom i zaparkowałem kilka metrów dalej od jej domu, żeby ojciec się nie zorientował, że u niej jestem. Gdy chciałem podejść do balkonu dwóch goryli złapało mnie za ręce i wykręciło je.
- Kurwa, chłopaki to ja - warknąłem, a oni natychmiast mnie puścili.
- Spoko bro. Nie wiedzieliśmy - zaczęli marudzić po czym poszli na swoje miejsca.
"Chociaż dobrze wykonują swoją pracę" - pomyślałem.
Złapałem za kołek od balkonu i chwilkę zajęło mi wchodzenie na górę. Zapukałem do niej przez szybę i chwile później otworzyła drzwi. Wyglądała świetnie, zresztą jak zawsze.
- Harry - chodziła nerwowo po pokoju.
- Co jest? - podszedłem do niej i przytuliłem ją.
- Chodzi o to, że już więcej się nie zobaczymy - puściła moje ręce i odwróciła się ode mnie starając się ukryć łzy.
- Ale jak to? - kręciłem przecząco głową nie mogąc zrozumieć co mam na myśli.
- Jutro wyprowadzam się do Hiszpanii.. - usłyszałem.
- Co kurwa powiedziałaś? -  Dla mnie ona nie jedzie do żadnej pieprzonej Hiszpanii, przecież to niedorzeczne.
- Ojciec tak postanowił, ja nie chcę rozumiesz? Oni tu zostaną a ja jadę do jakiejś ciotki, której nigdy nie widziałam na oczy. Oni mnie nie chcą..
Mocno ją przytuliłem. To co przed chwilą usłyszałem... przecież ona nie może tak po prostu wyjechać. A co z nami? No ale przecież nie ma żadnych nas.. Mimo to... Po prostu nie chcę żeby jechała.
- Nie możesz jechać - spojrzałem jej w oczy. Miała je całe zapłakane i czerwone.
- Muszę. Ja nie chcę, ale to nie zależy ode mnie..
- Ale dlaczego?
- Za .. te.....
- Uspokój się - wziąłem ją na ręce i położyłem ją na łóżku.
- Za te wszystkie kłamstwa... kiedy byłam u ciebie, mówiłam, że byłam u Dani.. za tą wspólną noc kiedy ojciec nas złapał. Za to, że jestem złą córką. On ma mnie w dupie, rozumiesz? Chociaż... mógłby mi darować gdyby nie jego cudowna Emmanuelle.
- Emmanuelle?
- Jego kochanka. Ona go do tego nakłoniła.. Ja nie chcę tam jechać, kiedyś matka opowiadała jaka jest ta Juanita. Ona ceni sobie porządek, a kiedy u nich byli nawet nie dała im zwiedzić Madrytu. Ja się tam boje jechać. Nie znam Hiszpańskiego, nie znam nikogo, nawet jej.
Położyłem się obok niej i oplotłem jej szyję moim ramieniem. To była nasza ostatnia wspólna noc?
- Wiem coś o tym .. - powiedziałem cicho.
- Jak to? - szepnęła.
- Miałem podobną sytuację.. kiedy moja mama wysłała mnie do babci.
- Powiedz... - szturchnęła mnie w ramię kiedy widziała, że się waham. Nikomu wcześniej tego nie mówiłem. Wiedziałem, że mimo moich obaw mogę jej zaufać. Trudno było o tym rozmawiać, chociaż minęło tyle lat..
- Moja mama była alkoholiczką, narkomanką, a ojciec pracował jako uliczny gangster. Miałem wtedy około czterech lat.
[WSPOMNIENIE]
- Harry! - krzyczała matka - ZOBACZ CO NAROBIŁEŚ!
Wielka plama na dywanie cały czas rosła. To było przez przypadek.
- MAŁY PYSKATY DURNIU! ZEJDŹ MI Z DROGI NIE CHCĘ CIĘ TU WIDZIEĆ ROZUMIESZ? - zobaczyłem jak wyciąga pas i kabel. Więc znowu te tortury..
[KONIEC WSPOMNIENIA]

- Matka od początku mówiła mi, że żałuje, że mnie urodziła.. dlatego postanowiła, że odda mnie babci.

[WSPOMNIENIE]
- Bierz tego małego gnoja, największy błąd mojego życia! Przekonasz się jaki potrafi być!
- Uspokój się - mówiła babcia głaszcząc mnie po głowie.
- Co tu się kurwa dzieje? - ojciec wyszedł z domu w prawej ręce trzymał piwo a w drugiej spluwę.
- Spokojnie Mick. Pozbywamy się tego natrętnego bachora.
Ojciec objął matkę w talii i pocałował.
- W końcu, wiedziałem, że ci się uda skarbie. Nie musimy go teraz zabijać, nawet szkoda by było dziecka.
[KONIEC WSPOMNIENIA]

- Z babcią żyło mi się idealnie. Miałem wszystko co chciałem nigdy na mnie nie krzyczała, a kiedy jej rwałem bukiety polnych maków cieszyła się, a nie krzyczała, aż w końcu nadszedł ten feralny dzień. Matki nawet nie pamiętałem. 

[WSPOMNENIE]
- Harry chodź tu ty mały łobuzie! - uśmiechnięta babcia szła przez korytarz ironicznie posyłając złowrogi uśmiech.
- Babciu, zerwałem ci kwiatki! - podałem jej bukiet pełen polnych maków. Jako sznurka użyłem trawy, którą starannie oplotłem wokół łodyg.
- Oh! To jest śliczne. Dziękuje - przytuliła mnie mocno.
Czarny samochód wyłonił się z drogi, a z niego wysiadła kobieta, której do tej pory nie znałem.
- Oddaj mi mojego syna ty szmato! - krzyknęła do babci po czym popchnęła ją mocno tak, że o mało nie upadła na twarde kafelki.
- To nie jest najlepszy moment. Proszę odejdź. Jesteś jeszcze młoda, wybaw się póki jeszcze możesz, a teraz zostaw mojego Harry'ego w spokoju.. - babcia zbliżyła się do niej próbując przywrócić jej zdrowy rozsądek.
- Czy ty powiedziałaś mojego Harry'ego? - kobieta na te słowa wybuchła gniewem.
- CHRISTINA CHRYSTE!
Podeszła i przygwoździła ją do ziemi. Zaczęła ją bić po twarzy.. wszędzie.
- Niech pani zostawi moją babcię! - głośny płacz rozległ się po całej drodze, gdy zobaczyłem jak babcia wygląda. Ona nie przestawała jej bić.. Przestraszony podszedłem do babci, ale gdy zobaczyłem, że jest cała sina i zimna przestraszyłem się i szybko pobiegłem na górę do swojego pokoju. Chwilę później usłyszałem kroki wiodące do mojego pokoju. Schowałem się pod łóżkiem i chciałem przeczekać ten moment..
- Harruś, mały - usłyszałem ciepły głos, ale to nie był głos mojej babci... - Chodź tu.. gdzie jesteś? - wiedziałem, że ona chce mnie zabrać, ale ja chciałem iść do mojej babci, bo obiecała, że zabierze mnie na plac zabaw. Upatrzyłem sobie piękne kwiaty, które mógłbym zerwać i zrobić z nich bukiet.
- Mały gówniarzu - ton głosu pani znacznie się zmienił, gdy traciła cierpliwość w poszukiwaniach - Jeśli nie wyjdziesz teraz, a znajdę cię to obiecuję, że cię zabije!
Nie wyszedłem, sama mnie znalazła, ale wtedy.. dostałem w twarz. Tak zaczął się koszmar prawdziwej męki.
[KONIEC WSPOMNIENIA]
- Potem.. oni oddali mnie pod opiekę jakiegoś gangstera, który zrobi ze mnie jego - czyli gangstera z górnej półki, takiego, który nie zważa na nic. Zabija jak idzie.. Od tej pory siedzę w tym gównie.. To nie ode mnie zależało. Chciałbym się zmienić odejść od tego ale oni kurwa zrujnowali moje całe życie. Teraz nawet nie wiem co dzieje się z moimi rodzicami. A babcia? Ona po prostu zabiła ją... pobiła ją na śmierć. Kiedy skończyłem osiemnaście lat przeprowadziłem się w strony najładniejszego okresu mojego dzieciństwa, ale nigdy nic nie stłumiło tego cholernego poczucia winy, że mogłem coś zrobić.
- Harry - spojrzała na mnie - Byłeś małym dzieckiem. Nie wiedziałeś co się wtedy działo, nie miałeś pojęcia, rozumiesz? Nie masz prawa mieć wyrzutów sumienia. Babcia by tego nie chciała...
- Skąd wiesz kurwa? Wolałbym ja umrzeć zamiast jej.. oddałbym wszystko, bo to ona podarowała mi te najpiękniejsze lata mojego życia, których nigdy nie zapomnę.
Spojrzałem na Katy, która ukradkiem ocierała łzy ze swoich oczu.
- Czemu płaczesz Kat?
- Bo wiem, że w życiu się nacierpiałeś bardzo dużo. Zdałam sobie sprawę z tego, że tak naprawdę nie powinnam rozpaczać nad moim losem bo istnieją ludzie, którzy mieli dużo gorzej w życiu..
 - Nie płacz, proszę ..
 Widziałem, że próbowała uspokoić swoje emocje, które w niej drzemały. Była bardzo wrażliwą dziewczyną. Wrażliwość to piękna cecha, której dużo ludzi nie umie docenić i uważają to za wadę.
- Jesteś jedyną osobą, której to powiedziałem, wiesz? - uśmiechnąłem się do niej.
___________________________________________________________________

NA POCZĄTEK:
Przepraszam, że tak długo mnie nie było (ZROBIŁAM SOBIE MIESIĄC PRZERWY OD PISANIA) wiem, że powinnam was o tym poinformować, ale nie wiedziałam po prostu.
Mam nadzieję, że czytelnicy nie uciekli.
A co do tej przerwy - musiałam po prostu szkoła i blog jest nie do pogodzenia :/
Wybaczcie.
Co do następnego rozdziału pojawi się w środę.

co sądzicie o tym rozdziale? możecie pisać też na twitterze!

PROSZĘ - JEŚLI PRZECZYTAŁEŚ TO SKOMENTUJ!

@biggerhug


środa, 9 października 2013

Rozdział 18

*Harry's POV*
- Halo, słyszysz mnie? - powieki Katy po woli otwierały się.
- G-dzie jestem? - spytała otumaniona jeszcze przez narkozę.
- U mnie w domu, to ja Harry.
Wstała i oparła się o ramę łóżka. Złapała się za głowę. Wiedziałem, że ją boli.
- Co mi jest? - zaczęła rozglądać się dookoła.
- Nic. Straciłaś przytomność.
- Nie pamiętam nic... - mocniej przykryła się kołdrą.
- Po prostu zemdlałaś - wzruszyłem ramionami - To nic takiego. To normalne, bo spałaś dość długo.
- Ile spałam?
- Dwa dni.
- Co? - krzyknęła i gwałtownie zeszła z łóżka.
- Spokojnie, przecież nic takiego się nie stało. Byłaś u mnie.
- Nie rozumiesz, że mam teraz przechlapane? Dla ciebie nie ma znaczenia to czy dostanę szlaban czy nie, bo i tak zawsze znajdujesz sposób, żeby mnie wyciągnąć z tego domu, ale przypominam, że nie jesteś jedyny na świecie. Mój ojciec, dostanie szału....  i mam też innych znajomych.
- Tak? - podszedłem do niej - Jakich?
- No... Danielle, Effy, Austin.
- Austin? - warknąłem - Z tego co widać nie chce sie już z tobą przyjaźnić.
- Skąd ta pewność? - pokręciła przecząco głową.
- Mam pewność, bo miał cię już więcej nie dotknąć - uśmiechnąłem się.
- A więc to byłeś Ty. No, ale to było oczywiste - pokręciła przecząco głową.
- Jesteś moja - złapałem ją za ramie - Rozumiesz?
- Nigdy nie będę twoja - wyrwała swoje ramię z mojej ręki  i chciała opuścić pokój, ale gdy nacisnęła na klamkę drzwi były nadal nieruchome - Otwórz drzwi - rozkazała.
Podszedłem do drzwi i wyjąłem klucz z kieszeni po czym przekręciłem zamek.
Nie chciałem kolejnej kłótni, więc to zrobiłem. Z grymasem na twarzy opuściła pokój, a potem mieszkanie.
- Znów sama pójdziesz? Wiesz co było ostatnim razem. - mruknąłem wkładając ręce w kieszenie.
- A czy to ważne? Po prostu chcę jak najszybciej się od iebie uwolnić.
- Kochanie, ja jestem jak narkotyk. Przyznaj, że cały czas myślisz o mnie - podszedłem do niej. Dziwne było uczucie wiedząc, że to ona była dla mnie jak narkotyk.
Pocałowałem ją mocno. Potrzebowałem tego. Wiedziałem, że to co robiłem wcześniej było dużym błędem. Zmuszanie Katy do seksu nie było najnormalniejsze z mojej strony. Nie chciałem, aby zniechęciła się do mnie, więc dałem jej mieszankę narkotyków w postaci gazu, aby zapomniała o tamtych zdarzeniach, co mi się udało. Musiałem przyznać, że ten patent nie zawsze działa, ale na szczęście ciało Katy nie jest odporne na tego typu narkotyki.
Oczywiście na początku opierała się moim ustom, ale potem ustąpiła. Wiedziałem, że nie oprze się mi - Harry'emu Styles'owi.
- Mhm - jęknęła.
- Odwiozę cię do domu.
Bez zbędnych słów wsiadła do samochodu. Kilkanaście minut później byliśmy już pod jej domem.
Otworzyłem jej drzwi i od razu chwyciłem ją za talię.
- Więc... życzę powodzenia - uśmiechnąłem się.
- Frajer - odepchnęła mnie.
Czekałem aż wejdzie do domu. Gdy to zrobiła gwizdnąłem, a na ten sygnał koło mnie stali Erik i Damien.
- Wiecie co macie robić - powiedziałem po czym wsiadłem do samochodu i odjechałem.

*Katy's POV*
Weszłam do domu, ojciec siedział na kanapie z Kim. Trzasnęłam drzwiami i od razu napotkałam się z surową miną ojca.
- Kim idź do pokoju - chrząknął ojciec. Wesoła rydziewczynka szybko powędrowała na górę, a ja tylko obserwowałam jej kroki.
- Byłaś z nim? - spytał.
- Z kim? - wiedziałam, że chodzi o Harry'ego. Ojciec miał do niego niechęć.
- Z Harrym - wypluł. Jego imię powiedział z obrzydzeniem.
- Nie. Byłam z Dani. Miałyśmy kolejny projekt - wzdychnęłam. Miałam nadzieję, że uwierzy.
- Tak? Wyobraź sobie, że Danielle była tu wczoraj i nie słyszała o żadnych projektach. Plus dodała, że przez ostatnie dni nie chodzisz do szkoły. Miałaś szlaban! - krzyczał.
"No to się wkopałam" - pomyślałam.
- Em, no ... - dukałam - Przepraszam.
- Okłamałaś mnie Katherine. Straciłem do ciebie zaufanie. Myślałem, że jako dziewczyna o zdrowym umyśle potrafisz odróżnić dobro od zła, najwyraźniej się myliłem. Nawet szlabany na ciebie już nie działają. Postanowiłem, że wyślę cię do szkoły z internatem.
- Co?! - czułam jak moje ciało rozpada się na miliony kawałeczków. Internat? A co z Harrym, Danielle?
- Nie słuchałaś gdy poleciłem ci zostać w domu. Nie słuchasz mnie w ogóle. Ta szkoła albo to miasto ma na ciebie zły wpływ! Ewentualnie ten cały Harry. Jeśli go zobaczę pod moim domem to wiedz, że on i ty pożałujecie tego oboje.
Do moich oczu napłynęły strumienie łez.
- Nienawidzę cię! Wolałam matkę od ciebie! - wykrzyczałam prosto w jego twarz i pobiegłam do pokoju. Z płaczem rzuciłam się na łóżko. Wcale nie wolałam jej,  była okropna, nie interesowała się mną..
Moje dzieciństwo było zniszczone, więc jak teraz mógł poczuć się ojciec, który domagał wszelkich starań, pracował dniami i nocami aby zapewnić nam dobrobyt?
Żałowałam wypowiedzianych wcześniej słów, ale wiedziałam, że czasu już nie cofnę..
Sięgnęłam dłonią do moich tylnych kieszeni, aby zobaczyć, czy mam jedną paczkę kokainy, którą ukradłam Harry'emu. Mimo mojego zdziwienia nadal tam była. Cud, że Harry mnie nie przeszukał. Rozsypałam biały proszek w trzy równe linie, a przed wciągnięciem upewniłam się, że drzwi od pokoju są zamknięte a zasłony od okien pozasuwane. Wyciągnęłam banknot z mojego portfela po czym zwinęłam go w wąski rulonik.
Pochyliłam się nad stolikiem i przyjęłam trzy dawki narkotyku. Czułam jak rozkosz wypełnia całe moje ciało. Moje serce gwałtownie przyspieszyło swoje tempo. Położyłam się na łóżku i zaczęłam myśleć o Harrym.
- Harry jest strasznie fajnym chłopakiem - chichrałam się - Ale on był z Danielle, no nie był, ale był! On ją tylko przeleciał! a mnie kocha naprawdę! Dobrze całuje...
Wstałam z łóżka i podeszłam do balkonu. Oparłam się o ramę.
- I'm like a bird, I only fly away/ Jestem jak ptak, będę tylko latać w dal
I don't know where my soul is,/ Nie wiem gdzie jest moja dusza, 
I don't know where my home is/Nie wiem gdzie jest mój dom 
Pochyliłam się nad ramą.
- Skoczyć, czy nie? Nieeee.... - kręciłam przecząco głową.
Usiadłam na kafelkach.
- And it pains me so much to tell/ I boli mnie by powiedzieć 
That you don't know me that well/ że nie znasz mnie tak dobrze
And though my love is rare/ I chociaż moja miłość jest wyjątkowa
Though my love is true/ Chociaż moja miłość jest prawdziwa
Eh, ten tekst jest taki prawdziwy! - mruknęłam do siebie.
______________________________________________________
znów opóźniłam się w rozdziale, przepraszam.
ps. radzę się wczytać w tekst piosenek!
zachęcam do komentowania!
dziękuuje że czytacie!

@biggerhug

sobota, 28 września 2013

Rozdział 17

*Katy's POV*
Usłyszałam jego głośne kroki. Ręce trzęsły mi się z przerażenia, bo nie panował nad sobą. Wyobrażam sobie jaki będzie wobec mnie okrutny. Ledwo oddychając dotknęłam materacu łóżka. Łza popłynęła mi z oka gdy usłyszałam jego doniosły głos.
- Gdzie jesteś? - syknął.
Nie odpowiedziałam. Zakryłam sobie buzię na wypadek gdybym wydała z siebie jakikolwiek dźwięk.
- Kurwa, nie prowokuj mnie. Wiem, że gdzieś jesteś lepiej, żebyś wyszła teraz, no chyba, że chcesz dostać karę - zaśmiał się - Więc proszę, masz szansę.
Więc co teraz? Wyjść i wdać się w jego brudne myśli? Moje serce biło tak, jakby miało się wyrwać z piersi.
Po woli wysunęłam się spod łóżka. Zobaczyłam jego śmiejącą się twarz. Wyglądał inaczej. Jego oczy były lekko zwężone, a włosy były inaczej ułożone. Lekko oklapnięte.
- Hm, cieszę się, że zdecydowałaś się na mniej drastyczną karę.
- Harry, co w ciebie wstąpiło? - kręciłam przecząco głową.
- A co sobie wyobrażałaś? Że będziemy piękną parą, pobierzemy się i będziemy mieć dzieci? CO JESZCZE? - słowa, które wypowiadał brzmiały lekko. Tak jakby nie przejmował się tym co właśnie mówił, a w tych słowach trzymał całe moje myśli, które z taką łatwością wyrzucił w powietrze.
Powoli zbliżał się do mnie, jednak dzieląca nas odległość nie pozwoliła na to aby to był duży dystans.
Złapał mnie za brodę i przyciągnął do swoich ust i pocałował zachłannie. Oplótł swoje dłonie wokół mojej talii i zacisnął je mocno tak, abym nie mogła uciec ani jakkolwiek się poruszyć.
Starałam się ciągać go na wszystkie strony, ale był silniejszy. Ustami zataczał mokrą ścieżkę do mojej szyi delikatnie ją podgryzając i całując czuły punkt. Położył mnie na łóżko i wyjął jakieś duże pudełko z szafki obok. wyciągnął z niej dwa grube kawałki sznurków. Chwycił moje nadgarstki po czym wziął ręce za głowę i zawiązał je na ramę łóżka. Okey, tylko po co były mu te rzeczy? Z innymi też tak robił?
 Położył się na moim ciele. Nogami próbowałam odepchnąć go od siebie, a ręce uwolnić jednak na marne. Chwyt który zawiązał był bardzo silny.
- Nie wierć się Katy - mruknął nie przestając całować mojej szyi.
- Nie mogę! - krzyknęłam - Zostaw mnie, rozumiesz? - kopnęłam go w jego czułe miejsce. Wiedziałam, że pożałuję.
- CO ZROBIŁAŚ KURWA? - buchnął złością. Nie bolało go to, a jednak to był dobry pretekst do tego aby dać karę.
- Przepraszam - wybuchnęłam płaczem. Czułam jak zdejmuje moje spodnie. Boleśnie klepnął mnie w tyłek.
- Obiecaj, że więcej tego nie zrobisz - warknął.
Nic nie odpowiedziałam co skutkowało kolejnym bolesnym klapsem.
- Obiecuję - powiedziałam patrząc na niego.
Jego przeszywający dotyk wszędzie.. to było przyjemne, ale ja nie chciałam robić tego teraz. Ja nie byłam na to gotowa. Jego pocałunki, czułe słowa zawsze były miłe i sprawiały, że miałam motyle w brzuchu, ale te kroki, które stawiał Harry teraz zachodziły stanowczo za daleko.
Całując moje usta bawił się gumką od moich majtek. Wiedziałam co chce zrobić.
- Harry nie, proszę tylko nie to. Ja nie jestem jeszcze gotowa..
- Rozluźnij się.. To normalne, że się denerwujesz - ściągnął swoją bluzkę odsłaniając swój statuowany tors. Musiałam przyznać, że to wyglądało bardzo seksownie i pociągająco.
Po chwili rozerwał moją bluzkę i odpiął mój stanik. Ukazałam tym samym moje piersi. Wstydziłam się tego mojej nagości. Widziałam błysk w jego oczach. Zachłannie pocałował moje usta.
- Jesteś piękna - szepnął, a moje majtki zatrzymały się na kolanach. Myślał, że słowa uśmierzą wstyd jaki teraz w sobie czułam?
Moje nogi wróciły do ruchu. Po chwili z łatwością unieruchomił kładąc się na mnie całym ciałem. Zaczął masować moje piersi. Jego duże dłonie na moich nich.. to było cholernie..
"SAMA JUŻ NIE WIESZ CZEGO CHCESZ KATHERINO" - wewnętrzna podświadomość.
Z bujania w obłokach wyrwał mnie ten głos.
- HARRY! - krzyknęłam. Moje majtki całkiem zsunęły się z nóg.
- Tak? - zaprzestał czynność.
- JA NIE CHCĘ, ROZUMIESZ? NIE CHCĘ! - wyrywałam się.
- Chcesz! - Odsunął się ode mnie. Teraz widział mnie w całej okazałości. Jak się czułam? Zawstydzona, zawiedziona, jak zwykła dziwka.
- A wiesz co jest najgorsze Harry? - powiedziałam przez łzy - Że ty sam broniłeś mnie przed zgwałceniem, a teraz sam to próbujesz zrobić. Z kamienną miną opuścił łóżko.
Wyciągnął z pudełka jakiś przedmiot, którego nie widziałam pierwszy raz w życiu. Coś w podobie maski tlenowej tylko, że z dużą butlą.
Maskę przyłożył do moich ust i nosa. Protestowałam, nie wiedziałam planuje.
- Nic ci się nie stanie - szepnął całując mnie w czoło. Nie uspokoił mnie tą wiadomością. Zobaczyłam, że odkręca kurek. Po dwóch minutach w mojej głowie zaczęło się kręcić i byłam senna. Pamiętam tylko czyjeś głosy i obraz śmiejącego się Harry'ego. Nic więcej.
________________________________
przepraszam, że znów zawioodłam :c
tak więc wiecie, że rozdziały będą pojawiać się co weekend bo wtedy mam czas na pisanie itp.
mam nadzieję, że się podobał noo i KOMENTUJCIE, bo coś ostatnio małooo...
@biggerhug

ps. Podoba wam się taki Styles? :D


środa, 18 września 2013

Rozdział 16

- Dzisiaj nocujesz u mnie - powiedział Harry, kiedy wjeżdżaliśmy do jego domu.
- NIE MOGĘ - jęknęłam - Ojciec?
- Nie masz wyjścia. Powiedz mu, że śpisz u tej Danielle, czy jakoś tak - machnął ręką.
- Wiesz, że nie pozwoli! - warknęłam - Mam szlaban, a poza tym...
- KATHERINE - krzyknął. Pierwszy raz użył mojego pełnego imienia. Co się dzieje - Rozumiesz, że nie możesz spać dzisiaj w swoim domu, bo może stać się krzywda nie tylko tobie, ale też rodzinie?
- Tylko, że ojciec nie będzie świadomy tego co się dzieje, tylko od razu będę miała przejebane.
- Okej, odwiozę cię do domu. Jeśli chcesz w tym momencie stracić swoje życie i już więcej nie dotknąć moich ust - uśmiechnął się zadziornie.
- Ugh, dobra - skrzyżowałam ręce.
- Przekonałem cię ustami.
- Tak, zajebiście - mruknęłam.
- Od kiedy jesteś taka zadziorna? - wysiadł z samochodu i otworzył mi drzwi.
- Przebywając z tobą nie da się inaczej - prychnęłam.
- Ej, ej mała - złapał mnie za nadgarstek - Nie takim tonem. To, że jestem dla ciebie miły nie znaczy, że masz mnie nie szanować.
- Szanować za co? - kręciłam przecząco głową.
- Bo nie chcesz wiedzieć co mógłbym ci zrobić - przygryzł wargę i przejechał wzrokiem po moim ciele.
Przeszedł mnie dreszcz.
Nic się nie odezwałam tylko wyrwałam swoją dłoń z jego uścisku. Bardzo bolała.
Harry znów robił się taki jak przedtem. Czyli niestabilny, przeraźliwy, niebezpieczny. No cóż, tacy ludzie są niereformowalni.
Czułam między nami straszne napięcie. Nie wiem jak mam opisać uczucie, które właśnie czułam głęboko w moim sercu. Zawiedzenie? Myślałam, że Harry zmienił się. Wtedy w tym parku czułam, że mogłabym z nim przeżyć całe życie, a teraz? Ani godziny dłużej.
- Na co czekasz? - odezwał się - Rusz swój seksowny tyłek.
Weszłam do jego ogromnego mieszkania. Dużo się w nim nie zmieniło. Tylko ściany były lekko ciemniejsze.
Zobaczyłam Williama siedzącego na kanapie obok nich siedziała reszta chłopaków. Pamięciowo znałam już ich twarze, tylko jedna przykuła moją uwagę. Była to dziewczyna. Zgrabna i całkiem ładna, czerwona szminka na ustach promieniała. Rękę miała założoną na drugą. Wydawała się nie być zadowolona.
- Możesz powiedzieć co ona tu robi? - zapytał Harry.
- A co ona tu robi? - warknął Niall wskazując na mnie.
Zakłopotałam się wiedząc, że cała uwaga jest skupiona w tym momencie na mnie.
- Cnotka - szepnęła pod nosem.
- Zamknij się Rebbeca - syknął Harry w jej stronę - Wszyscy się kurwa zamknijcie.
- Co jest? - zapytał Zayn.
- Nie będę o tym mówił przy niej - wypluł i spojrzał na Rebbecę.
- Spokojnie, już sobie idę - wstała i obciągnęła swoją ciasną sukienkę - Ale wrócę.
Podeszła do Hazzy i szepnęła mu coś na ucho. Nie wydał z siebie żadnej emocji.
- Byłoby dobrze, gdybyś ty też na chwilę poszła - zwrócił się do mnie.
- A-ale gdzie ja mam iść? - zapytałam.
- Nie wiem, zwiedź dom, cokolwiek.
Czułam się, jakby mną pomiatał. Wyszłam na zewnątrz aby zaczerpnąć świeżego powietrza.
Z mojej kieszeni wyciągnęłam kluczyki od samochodu Harry'ego. Weszłam do niego i zaczęłam szukać jakiegokolwiek narkotyku. Chociaż tak mogłam odejść od tych problemów. Szukałam już praktycznie wszędzie. Zmęczona tym otworzyłam ostatni schowek w tym wielkim samochodzie - bagażnik. Zajrzałam do niego i o dziwo na masce pod bluzą leżały dwie małe paczki białego proszku, a obok niego zwinięty funt. To właśnie to, czego szukałam. Poszłam na ogródek i próbowałam znaleźć jakiś mały stolik. Rozsypałam po trzy równe linie kokainy. Już byłam gotowa by zaczerpnąć odrobiny tej przyjemności, którą mi to dawało gdy usłyszałam głos dobiegający spod mojego ciała.
- Co ty kurwa robisz? - odwróciłam się i zobaczyłam jak Harry robi się czerwony od złości.
- Ja tylko ... - próbowałam się wytłumaczyć, ale nie znalazłam sensownego - Próbowałam uwolnić się od problemów.
- To nie jest najlepsze rozwiązanie - wyrwał mi rulonik z ręki.
- Harry! - jęknęłam z dezaprobatą - To moja decyzja czy to zrobię, czy nie.  
- Moja też.
- Od kiedy tak się przejmujesz, co? - krzyknęłam - Wcześniej miałeś to w dupie. A wręcz przeciwnie, jeszcze byś mnie namawiał. Co się z tobą do cholery dzieje?
Harry nie odpowiedział tylko złapał mnie za rękaw od bluzki i pociągnął za sobą do domu. Nim się zorientowałam zobaczyłam jak ląduję na miękkim łóżku w jego pokoju.. Harry położył się na mnie i złapał za nadgarstki, które przełożył mi przez głowę.
- Harry, co Ty... - przerwał mi gorącym pocałunkiem w usta.
- Wolisz to zrobić teraz, czy po zażyciu koki? - szepnął.
- W OGÓLE - powiedziałam zaskoczona.
- Cóż, nie będziesz miała wyjścia. A i nie próbuj uciekać, bo i tak ci się to nie uda. Wszystko jest tu kuloodporne, dźwiękoszczelne, co jest dobre, bo nie będzie słychać twoich przeraźliwych krzyków, gdy ostro cię zerżnę - Zszedł ze mnie. Wziął coś z półki i zatrzasnął za sobą drzwi.
Tęskniłam za starym Harrym. Co w niego wstąpiło? Czemu on o seksie mówi w taki okropny sposób? Zwinęłam się w kłębek, a z moich oczu wypłynęły strumyki gorzkich łez.  Myślałam, że on się zmieni.. dla mnie.Próbowałam wyjść, zaczęłam bezskutecznie szarpać klamkę, ale zamknął drzwi na klucz..

*Harry's POV*
Katy zaczęła już na prawdę działać mi na nerwy. Uważała, że jeśli zrobiłem się miły to tak będzie cały czas, ale niestety dziewczynka się myliła. To ja jestem Harry Styles, a ona zwykłą suczką, którą wykorzystam jak kolejne. Chciałem to zrobić teraz, ale wiem, że nie mam czasu, bo musiałem omówić z chłopakami to co wcześniej przerwałem. Katy zapomniała, że z ogrodu wszystko widać. Jak już mówiłem - chcę, żeby zapamiętała swój pierwszy raz.
- Na czym skończyliśmy? - zapytałem.
- Mówiłeś, że Ketty ktoś śledzi - powiedział obojętnie Niall.
- Katy - poprawiłem go - Tak. To te kurwy NILO WATSU. Neal Wolf, Ivan Ammar, Loph Theep, Omar Shel. Imienia i nazwiska rozumiecie? Rozgryzłem te dziwki. Chcą grać nieczysto? Będą to mieli.
- Ale, skoro to oni to czemu Jasper nie podpisał się pod tym?
- Bo Jasper chciał być przebiegły. Myślisz, że dlaczego ta literka U? Dla zmyłki. Ale im się nie udało. Zayn znasz jakąś dobrą ochronę, załatw najlepszych. Powiedz, że zapłacimy każdą cenę.
- Chcesz trwonić pieniądze na jakąś dziwkę? - Liam parsknął śmiechem i oparł się wygodnie o ramę fotela.
- Gówno cię obchodzi na co wydaję pieniądze - syknąłem i wysłałem mu ostre spojrzenie.
- Chyba nasz Harry się zakochał - William nakłonił "publikę do śmiechu". Słychać było ich śmiechy i buczenie.
- Jesteście już na prawdę popierdoleni - powiedziałem po czym wszedłem na schodach do pokoju. Zamierzałem wykonać to, co chciałem zrobić na początku,a  potem wyjebać ją z mojego życia.
______________________________
Na początek chciałam was przeprosić, że dodałam z takim opóźnieniem rozdział i do tego jest taki krótki...
nie sądziłam, że powrót do szkoły będzie taki żałosny. Teraz tylko nauka nauka i tylko nauka..
Przepraszam, jeśli nie dodaję w terminy, ale po prostu mam też swoje obowiązki ..
Next powinien być w środę za tydzień :) Czyli 26 wrzesień.
Dziękuję Wam za wyrozumiałość.
@biggerhug



sobota, 7 września 2013

Rozdział 15

*Harry's POV*
Otworzyłem oczy i spostrzegłem śpiącą jeszcze Katy. Zdjąłem swoją rękę oplecioną wokół jej talii i usiadłem. Jasne promienie słoneczne przebijały się przez okno bez żadnego problemu, bo rolety nie były rozłożone na szybach. Byłem w samej bieliźnie tak samo jak ona, ale jestem pewien, że między nami do niczego nie doszło. Żałuję, że straciłem taką okazję do przelecenia jej, ale chcę aby jej pierwszy raz zapamiętała na całe życie, a nie tylko urywkami scen.
Spojrzałem na Katy, która właśnie budziła się ze snu.
- Witaj księżniczko - szepnąłem jej do ucha.
Szeroko otworzyła oczy i zobaczyła mnie. Widziałem jej wystraszoną i zdezorientowaną minę. Z szybkością światła przemieściła się na podłogę.
- Co się działo, czemu jestem tylko w staniku i majtkach? - panikowała.
- Nic nie robiliśmy,a teraz się uspokój może sobie coś przypomnij.
- Nic nie robiliśmy? - złapała się za głowę - A czemu jesteś w bokserkach? I.. czemu tu jest biała plama? - wskazała na skrawek materiału pościeli.
- Katy, jadłaś jogurt waniliowy - pokręciłem przecząco głową - A teraz się kurwa uspokój jak cię proszę.
- Nie wiem co się działo, ale jak mi coś zrobiłeś to... - nie dokończyła zdania.
Podeszła do szafy i wyjęła z niej jeansy i koszulkę. Szybko je wsunęła i zeszła na dół. Zrobiłem to samo. Schodziłem ze schodów dopinając rozporek, gdy nagle moim oczom ukazał się wąsaty człowiek z surowym wyrazem twarzy. Jak się domyślam był to ojciec Katy.
- Tato, to nie tak jak myślisz - mruczała Katy.
- To nie tak jak myślę? - wybuchnął - Dom wygląda jak ruina do tego on - wskazał na mnie palcem - Co to ma znaczyć Katy. Czekam na twoje wyjaśnienia.
- Harry po prostu.. potrzebował noclegu.. - widziałem jak cała drży ze strachu i przebiera palcami tworząc z nich dziwne figury.
- Noclegu? A jak wyjaśnisz to? - wskazał na cały dom.
Rozejrzałem się dookoła. Nie wyglądał tak źle. Prócz tego, że kanapa była cała brudna od coli i innych rzeczy, których w tym momencie nie umiem zidentyfikować. Na ścianie widniał duże napisy "Sucer Ma Bite" i "J'adore quand vous mettez vos lèvres sur les miennes"*.
- Niech pan się nie gniewa - powiedziałem ochrypłym głosem - To wszystko dla tego, że Katy nie zamyka drzwi.. włamali się tu. Tyle razy jej mówiłem, żeby zamykała drzwi, a ona swoje. Teraz jest taki rezultat - spojrzałem na nią "złym" wzrokiem.
Rysy na jego twarzy złagodniały, ale i tak krył się w nich cień wątpliwości czy nie kłamię. No, ale czemu miałby wierzyć wytatuowanemu chłopakowi z piercingiem?
- Ale nie ukradli nic? - spytał.
- Nie wiemy.. musiałby pan przeszukać dom.
- Coś mi tu i tak nie gra. A ty Katy masz szlaban.. Zawiodłem się na tobie, że tak naruszyłaś moje zaufanie.
- Ale tato! - jęknęła z niezadowoleniem.
- Żadnych - podkreślił to słowo - Ale. A ty młodzieńcze wyjdź z mojego domu i zostaw Katy w spokoju. Nie chcę, żeby spotykała się z człowiekiem z takim wyglądem.
Nie chciałem się użerać z ojcem Katy, choć za to co o mnie powiedział już dawno zwijałby się z bólu. Po co miałem z nim mieć na pieńku? Chciałem zostać z nią i jej bronić, ale w tym momencie to i tak nie miałoby dużego znaczenia.
Założyłem swoje buty i wyszedłem.

*Katy's POV*
Za Harrym zatrzasnęły się drzwi, a ja przełknęłam głośną ślinę.
Między nami rosła niezręczna cisza, a ciężkie powietrze w postaci burzy z piorunami unosiła się nade mną.
- Ale tak w ogóle czemu wcześniej przyjechałeś? - próbowałam zmienić temat, ale wiedziałam, że nie uda mi się to, a jeśli tak to tylko na chwilę.
- Mieli awarię sprzętów i jestem umówiony na za tydzień, ale wtedy wy pojedziecie do ciotki Lucy. Nie mogę uwierzyć, że złamałaś obietnicę wobec mnie.
- No ale mówiłam ci już! Tu byli włamywacze, a Harry nocował u mnie - tłumaczyłam się.
- Katy przestań proszę. Myślisz, że ja ci w to uwierzę, jestem tak naiwny? Moja córka spotyka się z jakimś nieźle pokiereszowanym na ciele chłopakiem, a ja myślałem, że jesteś porządną dziewczyną i rozsądnie potrafisz wybrać co dla ciebie najlepsze.
- Tato - wzdychnęłam zirytowana - Harry to mój przyjaciel. Nic więcej. A poza tym to są tatuaże - mruknęłam.
- Nie ważne kim on dla ciebie jest. Masz ograniczyć do minimum jakiekolwiek kontakty z nim. Do szkoły i ze szkoły będę woził cię ja. A szlaban masz do odwołania.
- Ale ...
- Idź do swojego pokoju - widać, że męczyła go konwersacja ze mną.
Bez zbędnych w tym momencie słów udałam się do mojego pokoju z hukiem zatrzaskując drzwi.
Zaścieliłam swoje łóżko i kładąc się na nim spojrzałam na biały sufit. W tym momencie moje życie nie miało większego sensu. Szlaban, zero widzenia się z Harrym i do tego zaborczy ojciec, którego w tym momencie chciałabym unikać do końca życia. Cały czas rozmyślałam nad wczorajszymi zdarzeniami. Nie mogłam sobie jednak przypomnieć wszystkiego z wczorajszego wieczora. Wiem, że było to niesamowite doświadczenie, które chciałabym powtórzyć w najbliższym czasie. Byłam wtedy w stanie euforii, mogłam wszystko. Wiem, że narkotyki na początku tak działają. Potem mogą fatalne być skutki uboczne o których nawet boję się myśleć. Martwię się o Harry'ego, bo nie wiem czy on zażywa je z przyjemności czy uzależnienia? Czy zażywa inne narkotyki czy tylko te? Z biegiem czasu zdałam sobie sprawę, że tak na prawdę nie wiem o nim nic a nic. Wiem tylko, że ma na imię Harry Styles i jest w moim wieku. To wszystko. Wiem, że nie bywał zbyt wylewny co do wypowiedzi o sobie, ale zasługuję na chociaż odrobinę wiedzy na ten temat. On o mnie pewnie wie wszystko skoro na pstryknięcie palca może mieć najróżniejsze dane o mnie.
Cały dzień zleciał mi na czytaniu książki i rozmyślaniu. Do ojca nawet nie zeszłam. Odczuwałam głód, ale zdarzało się, że kilka dni się nie jadło, więc w czym jest problem?
Zamknęłam drzwi od balkoniku i udałam się pod prysznic.
Po odświeżeniu się przed snem ostatni raz weszłam na laptopa pisząc kilka postów na twitterze.
Odwróciłam się w stronę okna i zobaczyłam dwie osoby stojące nieopodal domu.Uznałam, że to normalne, więc nie zwracałam na nich uwagi. Jednak po kilku minutach oni wciąż tam ślęczeli. Rozmawiali między sobą.
Zaczęłam się bać,zwłaszcza, że to mógł być Jasper, lub ktoś inny kto może mieć złe relacje z Harrym.Zamknęłam balkon na klucz, spuściłam rolety i użyłam wszystkich możliwych zabezpieczeń. Otuliłam się głęboko kołdrą i starałam się zasnąć lecz bezskutecznie, gdyż cały czas myślałam o tym, że są gdzieś w pobliżu lub coś planują. Ręce trzęsły mi się ze zdenerwowania, wiedząc, że w każdej chwili, sekundzie moje życie może się skończyć.
**
Obudziłam się rano cała i zdrowa w swoim łóżku. Od razu sprawdziłam czy oddycham i czy nie jestem już "po tej drugiej stronie" jednak to była nadal szara rzeczywistość w prawdziwym ziemskim świecie. Zobaczyłam mały liścik na szafce nocnej. Zdziwiłam się, bo wcześniej go nie było. Wahałam się czy go otworzyć czy nie, ale moja ciekawość wzięła górę no i przeczytałam zawarte w nim słowa.
"Widzimy Cię, skarbie. W końcu i tak wpadniesz w nasze ręce. NILO WATSU"
- Co? - szepnęłam do siebie.
Kto mnie widzi? Jak ten list się tu znalazł? Co się do cholery właściwie dzieje? Kompletny szok. Przecież zabezpieczyłam wszystkie drzwi okna. To niemożliwe. Rozglądałam się po pokoju by poszukać choćby najmniejszych znaków włamania, ale nie było żadnych. Ani śladów po butach, otwartego okna, balkonu... tak jakby wszystko było jak wcześniej, a ta kartka przybyła znikąd.
Nie zostawiło mi to wyboru jak tylko zadzwonić do Harry'ego, bo tylko on mógł wiedzieć, co tak na prawdę oznacza ta wiadomość.
Zadzwoniłam do niego z prośbą o przyjście. Jak widać obudziłam go, ale w tym momencie szczerze nie obchodziło mnie to, bo byłam zbyt przerażona.
Z jakieś dziesięć minut uporczywego niecierpliwienia się w moim oknie pojawił się Harry.
- Wow, skarbie wiedziałem, że będziesz tęsknić, ale nie spodziewałem się, że tak szybko - chciał mnie pocałować, ale odepchnęłam go.
Podałam mu kartkę i czekałam na jego reakcję.
- Co do cholery?
- Nie wiem, tą kartkę dostałam dzisiaj.. leżała koło łóżka. Nie wiedziałam co robić, więc zadzwoniłam do ciebie.
-  Kto to mógł być? Znowu nie zamknęłaś drzwi - warknął. - nerwowo chodził po moim pokoju.
- Tym razem zamknęłam! - broniłam się - Jestem pewna.
- No nie wiem, skąd masz tą pewność?
- Bo zobaczyłam dwóch kolesi jak patrzyli się cały czas na ulicy w mój dom.. CAŁY CZAS - podkreśliłam - Więc zamknęłam wszystkie drzwi, okna...  zabezpieczyłam cały dom rozumiesz? Jestem pewna na sto procent.
- Jacy kolesie? To znaczy.. jak wyglądali - podrapał się po brodzie.
- Nie patrzyłam na nich.. - wzdychnęłam - Ale jeden był napakowany, a drugi bardziej wątły. Tylko tyle wiem.
- Wydaje mi się, że to może być .. eh sam nie wiem.
- Kto? - domagałam się wyjaśnienia.
- Cicho bądź Katy.
Usiadłam na łóżku i przyglądałam się jemu. Minę miał zmartwioną, a jednocześnie jakby chciał coś w tym momencie zniszczyć. Bałam się go. Nerwowo zaciskał pięści i wypuszczał powietrze ze swoich pulchnych ust. Wyrzucił kartkę w powietrze, a ta wolno poszybowała na ziemię.
- Katy, musisz iść ze mną - złapał mnie za rękę.
- Harry, ale ja mam szlaban. Jak ojciec się dowie będzie jeszcze gorzej... - nalegałam.
- Wolisz szlaban czy swoje życie? - widać było, że nie był zaciekawiony odpowiedzią.
Wyszliśmy na balkon. Swoje ręce oparłam na ramie i wystawiłam głowę, aby zobaczyć jak wysoko znajdujemy się nad ziemią. Na moje oko było z trzy i pół metra.
- Nie wiem czy dam radę - kręciłam przecząco głową.
- Przecież jest wysoko.. Zróbmy tak, ja zejdę pierwszy, a potem ty wyskoczysz a ja złapię cię w ręce.
- Ale co będzie jeśli mnie nie złapiesz?
- Na pewno tak nie będzie - powiedział po czym obiema dłoniami złapał się za ramę i wykonał duży skok po czym spadł na ziemię. Zobaczyłam jak wyciąga ręce ku mnie i zachęca abym skoczyła. Długo się wahałam.. co będzie jeśli mnie nie złapie? Upuści, złamię sobie coś?
- Katy - krzyknął - Dasz radę.
Policzyłam do pięciu po czym zamknęłam oczy i zsunęłam się z belki. Sekundę później wylądowałam w miękkich dłoniach Harry'ego.
- Mówiłem, że cię nie opuszczę. Więcej zaufania Skarbie.
- Okej. Ale teraz mnie puść - spojrzałam się w jego oczy.
- A co jeśli odmówię? - uśmiechnął się.
- Mam ci przypomnieć co zrobiłam przy pierwszym naszym spotkaniu w szkole? - wystawiłam język.
- Whohoho, lepiej nie - położył mnie na ziemię.
- Tak w ogóle, nie chodzisz już do szkoły, dlaczego?
- Bo szkoła jest mi niepotrzebna - udaliśmy się do samochodu.
- Edukacja jest najważniejsza Harry - wow, zamieniam się w mojego ojca - Bez niej nie masz pieniędzy ani dobrej pracy.
- Kochanie, składa się, że to i to mam już praktycznie do końca życia, a poza tym pieniądze i dobra praca to nie wszystko. Wolę załatwiać interesy niż uczyć się o nowo powstałych gatunkach roślin - prychnął.
- Wiesz, ja nie mam ani tego, ani tego, więc odnoszę wrażenie, że masz lepsze życie - wzdychnęłam zapinając pasy.
- Dużo jeszcze o mnie nie wiesz.
- Chciałabym cię poznać - przypomniały mi się moje przemyślenia z wczoraj.
- Na to jest jeszcze za wcześnie - zacisnął ręce na kierownicy.
- Ale dlaczego? Mam prawo wiedzieć chociaż kiedy masz urodziny.
- Pierwszy luty, starczy?
- Nie - pokręciłam przecząco głową - Nie sądzisz, że sprawy zachodzą już daleko, a my nadal nic o sobie nie wiemy?
- Jakie sprawy... Katy proszę cię.. nie mam teraz głowy do myślenia - zdawało mi się, że nie chciał o tym rozmawiać, ale dlaczego?
- Okej - powiedziałam obrażona wygodnie siadając w fotelu samochodu.
____________________________________________________________________
I oto jest kolejny z rozdziałów. Mam nadzieję, że się podobał.
Hm, nie wiem kiedy będzie next. Wydaje mi się, że za 5 dni, bo wiecie teraz doszła szkoła (no ale ja nidgy często nie dodawałam, ale zdaje sobie z tego sprawę :D) ewentualnie w weekend, ale myślę, że w piątek powinien już być :)
Jeśli dotrwałeś do końca i masz zamiar wyjść bez komentarza to proszę poświęć chwilkę i dodaj go o tam trochę niżej :) 
tak dużo osób na twitterze informuje, a tak mało komentuje! zachęcam was kochani!!
@biggerhug

wtorek, 3 września 2013

Rozdział 14

- Co to ? - warknęłam rzucając w niego znaleziskiem.
- To moja kochana jest kokaina - podniósł paczkę i podszedł do mnie z nią.
- Wiem, co to jest Harry, ale dlaczego to wziąłeś?
- Bo kiedy ją weźmiesz wszystkie jebane problemy odchodzą i zostaję tylko ja i ty - złapał mnie w talii i pocałował mocno. Odwzajemniłam ten pocałunek.
Tak bardzo chciałam aby to się nie kończyło, ale przerwałam ten pocałunek.
- Harry... proszę przestań to brać.. To źle na ciebie może wpływać - pokręciłam przecząco głową i odłożyłam paczkę z prochami na stół - Martwię się o ciebie. To - wskazałam na nie - Nie jest dobrym rozwiązaniem.
- Jesteś pewna, że nie jest? - podniósł brew do góry.
Rozerwał paczkę i rozsypał biały proszek w trzy równe linie. Wziął jakiś papier i zwinął go w rulon.
Zaszokowana patrzyłam na każdy jego ruch.
- Spróbuj - podał mi zwinięty papier.
- Harry, ja... - kręciłam przecząco głową - To nieodpowiedzialne. Mam siostrę na górze, a ojciec wraca dopiero w poniedziałek. Muszę się nią zająć. Co jeśli...
- Przestań się przejmować co będzie. Żyj teraźniejszością! - przerwał mi.
Może rzeczywiście miał rację? Miałam ochotę zerwać z tą rutyną - szkoła, nauka, szkoła, nauka. To było nudne. W moim wieku już każdy spróbował chociaż jednego skręta, narkotyku czy papierosa i nikt nie uzależnił się od tego. Tylko to ja zawsze byłam ta szara myszka, której nikt nie zabierał na imprezy ani nie leciał na nią. Byłam po prostu zwykłą dziewczyną, której w głowie był tylko dobry zawód i rodzina. Gdy poznałam Harry'ego to się zmieniło. Chciałam być wolna od wszelkich konsekwencji za swoje czyny i nie dostawać jakichś kar jak przystało na dziecko. W końcu byłam dorosła. Czułam, że to może być niezła zabawa, więc czemu miałam nie zaryzykować.
Chwyciłam rulon i przyłożyłam do nosa. Zniżyłam się do stołka, ale na chwilę przed powstrzymałam się i zwróciłam do Harry'ego:
- Obiecaj mi jedno, nie zrobisz mi nic, czego później bym żałowała.
- To znaczy?
- Między innymi chodzi o seks. Wiem, że po tym mogę no wiesz.. odczuwać chęć, ale proszę cię nie rób tego.
- Jasne - uśmiechnął się.
Nie ufałam mu w stu procentach. Nie byłam pewna co do zażycia tego, no ale raz się żyje.
Pochyliłam się i wciągnęłam nosem pierwszą linię proszku. Dziwne pieczenie w nosie i dreszcz przeszedł po całym moim ciele. Zaczęło mi doskwierać, więc przestałam.
- Spokojnie Katy, to normalne - uspokajał mnie Harry.
Po jego słowach zażyłam następną dawkę, a potem ostatnią. Zaczęło kręcić mi się w głowie dlatego szybko usiadłam na kanapie.
- To twój pierwszy raz, więc musisz się uspokoić - usiadł koło mnie i zaczął głaskać po głowie.
Cały mój świat wirował, a ja nie mogłam się opanować. Chciałam skakać, biegać, chodzić - cokolwiek.
- Jak się czujesz? - spytał z troską.
- Nie wiem ... - spytałam zdezorientowana.
Czułam jakbym miała zaraz usnąć, ale nagle dostałam niespodziewanego kopa energii.
- Harry! - krzyknęłam - Chodź się przejść - pociągnęłam go za sobą.
- Ale Katy! Kim...
- I tak nie wstanie - zaśmiałam się i zamknęłam drzwi.
Czułam się wspaniale. Chciałam cały czas się śmiać, czułam, że mogę latać.
- I was praying that you and me might end up together/ Modliłem się, że może i my skończymy razem.
It's like wishing for rain as I stand in the desert/ To tak, jakby pragnąć deszczu, stojąc na pustyni.
But I'm holding you closer than most/Ale ja trzymam Cię najbliżej ze wszystkich,
'Cause you are my heaven/ ponieważ jesteś moim Niebem.
 - śpiewałam i kręciłam się wokoło własnej osi. Nagle zaczął padać deszcz. Nie przeszkadzało mi to, wręcz przeciwnie. Kochałam deszcz.
Chodziłam po ławkach. Z jednej nawet spadłam, bo się poślizgnęłam. Zaniepokojony Harry szybko podszedł do mnie, ale wszystko było okej. Nawet nie czułam bólu.
Gdy starałam się w miarę uspokoić moje ciało podeszłam do Harry'ego.
- Hej Harry - uśmiechnęłam się do niego.
- Hej Katy - oplótł swoje dłonie wokój mojej talii, a ja swoje wokół jego szyi.
-'Cause you are my heaven/ ponieważ jesteś moim Niebem. - szepnął w moje usta i pocałował je namiętnie. Nasze pocałunki z minuty na minutę stawały się coraz bardziej zachłanne.
Wplotłam swoje ręce w loczki Hazzy. Jednak to co najbardziej mnie zaskoczyło to to, że przerwał te pocałunki.
- Harry! - mruknęłam - Chcę jeszcze!
- Obiecałem ci Katy - splótł nasze dłonie razem.
- Ale ja mam na ciebie ochotę - przygryzłam swoją wargę - Czemu dzisiaj nie zrobisz ze mnie kobiety? Tego właśnie chcę.
- Nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym to zrobić, TERAZ, ale nie mogę... - pokręcił przecząco głową.
- Dlaczego? - nie odpowiedział na moje pytanie.
- I believe I can fly/ Wierzę że mogę latać
I believe I can touch the sky/Wierzę że mogę dotknąć nieba
I think about it every night and day/ Myślę o tym każdego dnia i nocy
Wtuliłam się w tors Harry'ego. Chciałam poczuć jego ciepło, ale zachowywał się podłóg mnie tak oschle, jakby mnie koło niego nie było. Nawet nie starał trzymać się mnie za rękę.
- Harry, proszę... pocałuj mnie.
- Katy.. ja nie... 
- Kurwa Harry - przerwałam jego słowa gorącym pocałunkiem.
Wiedziałam, że w końcu uległ mi i poddał się. Złapał mnie za pupę i podniósł. Oplotłam swoje nogi wokół jego torsu. Harry ciągle obracał się z nami i biegał. Czułam się jakbym była lekkim piórkiem unoszącym się na wietrze. Wypuściłam swoje ręce w wiatr. Wolność była jednym z tych najmocniejszym w tym momencie uczuć.
- Oh, my love, my darling/ O, moja miłości, moje kochanie
I've hungered for your touch/Byłem spragniony twojego dotyku
- Nucił Hazz do mojego ucha
- Harry - śmiałam się.
Przytuliłam się do niego i poczułam to czego wcześniej między nami nie było. Namiętność, pożądanie. Chciałam aby Harry zawładnął moim ciałem i poprowadził mnie do nieba. 
- Harry. Proszę. Cię. Zrób. To - mówiłam między pocałunkami. 
- Choćbym nie wiem jak bardzo chciał nie mogę... - pokręcił głową - A nawet nie wiesz jak bardzo mam ochotę ściągnąć z ciebie te ciuszki, bo na to czekałem od początku. Musisz być świadoma wszystkich swoich czynów, skarbie.
Postawił mnie na ziemi, a ja zawiedziona usiadłam na murku. Z mojego oka wyślizgnęła się jedna łza.. 
- Hej, czemu płaczesz? - zapytał mnie Harry kucając nade mną.
- Bo jestem mało atrakcyjna, tak? - otarła rękoma oczy - Kiedy chcę to zrobić ty nagle się odwracasz.
- Bo chcę dotrzymać mojej obietnicy Skarbie. Nie chcę, żebyś potem cierpiała ... - przytulił mnie.
- Pewnie tak tylko mówisz..
- Jesteś idealna. Nawet nie wiesz jak bardzo chcę to zrobić, ale no kurwa po prostu nie mogę. Jesteś zajebiście seksowna, słodka, urocza. Mógłbym wymieniać w nieskończoność. Kiedy będziesz świadoma wszystkich swoich czynów wtedy sprawię, że poczujesz się moja - szepnął mi do ucha.
Na moich rękach pojawiła się gęsia skórka.
- Jesteś kochany Harry .. wiesz dużo zmieniło się kiedy pojawiłeś się w moim życiu. To ma dużo aspektów, ale ja cię polubiłam, wręcz jestem tobą zauroczona. Tak jest. Dzięki tobie teraz jest zajebiście. Z tobą czuję się nieziemsko - pocałowałam go w policzek.
Harry ukazał swoje słodkie dołeczki.
- Nie sądzisz, że powinniśmy już wracać? 
- A która jest godzina? - spytałam.
Spojrzał na swój zegarek i chwilę później dowiedziałam się, że jest już piąta nad ranem. Rzeczywiście niebo robiło się już szaroróżowe.
- Tak, powinniśmy już wracać..
Potrzebowałam go w tym momencie. 
- Harry - wtuliłam się w niego.
- Odprowadzę cię do domu.
- To nie pójdziesz ze mną? - zapytałam zdziwiona, a jednocześnie zawiedziona jego słowami.
- A chcesz tego? - uśmiechnął się cwaniacko.
- Jasne, że chcę!
- Love me, love me, say that you love me/ Kochaj mnie, kochaj mnie, Powiedz, że mnie kochasz - nuciłam pod nosem.
- Love you love you, i say that i love you/  Kocham cię kocham cię, mówię ci, że cię kocham - dokończył Harry, choć to nie był tekst piosenki, którą właśnie śpiewałam.
_________________________________________________________
Wiem, że jest krótszy, ale wiem, że się niecierpliwiliście, więc dodałam jak najszybciej mogłam :)
Mam nadzieję, że wam się podobał.
Zachęcam do komentowania (JAK ZAWSZE XD)
DZISIAJ BYŁO TROCHĘ SIELANKI, ALE POWIEM WAM, ŻE TO SIĘ NIEDŁUGO ZMIENI XD 


niedziela, 1 września 2013

Rozdział 13

*Katy's POV*
- Nie mów.. że - złapał się za głowę - zrobiłem to?
- Uhm.. ale, że zrobiłeś co? - zapytałam.
- Wiesz - warknął.
Dobrze wiedziałam co ma na myśli, ale chciałam usłyszeć to z jego ust. Wiedziałam jednak, że nie powie tego. Za bardzo obawiał się mojej reakcji.
- Nie - wzdychnęłam - Ale próbowałeś.
W tym momencie stało się coś czego się nie spodziewałam. Harry podszedł do mnie i przytulił mnie bardzo mocno. Nie wiedziałam co go do tego skłoniło. Poczucie winy? Nie sądzę. Gdy zabija swoje ofiary nie przytula ich potem w geście pożałowania za swoje czyny.
- Nie miej tego za złe - wzdychnął - Byłem pijany... nie myślałem racjonalnie.
- Jasne.. uhm, mogę cię o coś spytać?
- Pytaj - powiedział po czym włożył ręce w tylne kieszenie.
- Czy ty... przespałeś się z tą kelnerką? - mruknęłam cicho i spuściłam głowę.
- Co? - zaśmiał się.
- Wiesz... - niechętnie odpowiedziałam.
- Chodzi o tą blondynę z restauracji? Nie. Nie spałem - pocałował mnie w czoło - Nie zamierzam - znów ujął mnie w swoje ramiona.
Kamień spadł mi z serca. Właśnie taką odpowiedź chciałam usłyszeć, bo gdyby była inna to by był koniec naszej znajomości. Nie chciałabym patrzeć na osobę, która robi sobie skok w bok kiedy tylko chce..
- A tak w ogóle... jak się tu dostałeś?
- Hm to jest druga sprawa. Proszę cię Katy zamykaj drzwi, gdy idziesz spać - w jego głosie słychać było troskę - Nie mieszkasz w bardzo miłej okolicy, wiesz o tym?
- Ja nie wiedzia...
- Katy, po prostu bądź ostrożna.
- Dobrze, będę.. - zawstydzona jego słowami gubiłam się w ruchach.
- Będę się już zbierał - podszedł do drzwi i uśmiechem chciał się pożegnać.
- Harry, czekaj chwilę.. - podeszłam do niego i przytuliłam go bardzo mocno.
Poczułam zapach jego ostrych perfum.
Gdy odwróciłam głowę w jego stronę zobaczyłam jego piękne zielone tęczówki, które patrzyły na mnie łagodnym wzrokiem.
Gdy spostrzegłam, że coś między nami się zmienia ta cisza staje się coraz bardziej przyjemna, a Harry'ego usta zbliżają się do mnie wyrwałam się z jego objęcia i odsunęłam się kilka kroków dalej. Wybaczyłam mu, ale... nadal się go bałam. Nie wiem czemu, ale bałam się, że może zrobić mi krzywdę. Jednocześnie chciałam być koło niego. Nie wiem czemu, ale to dziwne z mojej strony, bo gdy nie było go obok mnie czułam dyskomfort,a gdy był blisko mnie czułam strach.
- Boisz się mnie Katy?
- Nie.. - przełknęłam głośno ślinę.
- Więc czemu odeszłaś? - spytał.
- Po prostu nie miałam ochoty.
- Kurwa, Katy przestań.. - syknął - Wiem, że miałaś tylko się mnie boisz. Rozumiesz, że nie mam zamiaru cię skrzywdzić? To co zrobiłem w parku to był jeden wielki błąd. Byłem pijany, zrozum mnie..
- Ja... - zamilkłam pod wpływem jego słów spływających ciężko po moim ciele.
- Ja... ? Widzisz? Nie potrafisz zaprzeczyć. Jeśli chcesz mi przebaczyć to po prostu to zrób. "Najpiękniejszy dar to przebaczenie. Tam, gdzie nie chce się przebaczyć, od razu powstaje mur. Od muru zaś zaczyna się więzienie." Phil Bosmans - powiedział po czym wyszedł.
Usiadłam na kanapie i zaczęłam myśleć nad głębią słów Harry'ego.
Czy na prawdę nie zrobi mi krzywdy? Chociaż, czemu ja się zastanawiam? Nawet jeśli wybaczyłabym mu to kwestia Danielle pozostaje niepewna. Wspominała, że jeszcze coś do niego czuje. A poza tym styl życia i bycia Harry'ego. On nie przejmuje się niczym. Dla niego nieważna jest rodzina, uczucia tylko pieniądze. Nie ważne jest ludzkie życie tylko stawka. Ja? Jestem tylko zwykłą dziewczyną z wartościami w życiu. Czy taki ktoś jak Harry mógłby się we mnie zakochać? Nie sądzę, zwłaszcza, że chodzi mu tylko o seks co udowodnił wcześniej w parku.
Tylko, że nie chcę z nim być, to dlaczego wciąż walczy?

*Harry's POV*
Sam nie wiem o co chodzi Katy.. Raz wybacza, całuje mnie a drugi zachowuje się jak dziecko. Wiem, że to co zrobiłem w parku było złe, ale po prostu nie rozumiem jej toku myślenia. Jest bardzo skomplikowana jak na dziewczynę.
Było mi źle, że okłamałem ją co do sprawy tej kelnerki, ale nie mogłem powiedzieć jej prawdy. Wiedziałem, że pożałowałbym.. Źle by zareagowała, a widząc ją po tym wszystkim.. Jestem chujem. Wiem o tym, ale po co marnować sobie życie z jedną dziewczyną, po co się zakochiwać skoro i tak się potem rozstanie? A potem będą już tylko wspomnienia i zjebane samopoczucie.
Zmierzałem w kierunku cmentarza, aby odwiedzić moją babcię.. wiem, moje życie jest skomplikowane, ale jestem człowiekiem. Stanąłem przy jej grobie i przypomniałem sobie moją cholerną przeszłość.

*HARRY'S MEMORIES*
- Harry chodź tu ty mały łobuzie! - uśmiechnięta babcia szła przez korytarz ironicznie posyłając złowrogi uśmiech.
- Babciu, zerwałem ci kwiatki! - podałem jej bukiet pełen polnych maków. Jako sznurka użyłem trawy, którą starannie oplotłem wokół łodyg. 
- Oh! To jest śliczne. Dziękuje - przytuliła mnie mocno. 
Czarny samochód wyłonił się z drogi, a z niego wysiadła kobieta, której do tej pory nie znałem.
- Oddaj mi mojego syna ty szmato! - krzyknęła do babci po czym popchnęła ją mocno tak, że o mało nie upadła na twarde kafelki.
- Christina to nie jest najlepszy moment. Proszę odejdź. Twój syn nie zna cię i niech tak zostanie. Jesteś jeszcze młoda, wybaw się póki jeszcze możesz, a teraz zostaw mojego Harry'ego w spokoju.. - babcia zbliżyła się do niej próbując przywrócić jej zdrowy rozsądek.
- Czy ty powiedziałaś mojego Harry'ego? - kobieta na te słowa wybuchła gniewem. 
- CHRISTINA CHRYSTE! 
Podeszła i przygwoździła ją do ziemi. Zaczęła ją bić po twarzy.. wszędzie.
- Proszę pani! Niech pani zostawi moją babcię! - głośny płacz rozległ się po całej drodze, gdy zobaczyłem jak babcia wygląda. Ta pani nie przestawała jej bić.. Przestraszony podszedłem do babci, ale gdy zobaczyłem, że jest cała sina i zimna przestraszyłem się i szybko pobiegłem na górę do swojego pokoju. Chwilę później usłyszałem kroki wiodące do mojego pokoju. Schowałem się pod łóżkiem i chciałem przeczekać ten moment..
- Harruś, mały - usłyszałem ciepły głos, ale to nie był głos mojej babci... - Chodź tu.. gdzie jesteś? - wiedziałem, że ta pani chce mnie zabrać, ale ja chciałem iść do mojej babci, bo obiecała, że zabierze mnie na plac zabaw. Upatrzyłem sobie piękne kwiaty, które mógłbym zerwać i zrobić z nich bukiet.
- Mały gówniarzu - ton głosu pani znacznie się zmienił, gdy traciła cierpliwość w poszukiwaniach - Jeśli nie wyjdziesz teraz, a znajdę cię to obiecuję, że cię zabije!

*Harry's POV*
Poszedłem na łąkę i zerwałem polne maki po czym związałem je trawą, która idealnie przylegała do łodyg. Położyłem je na grobie babci.
- Christina zapłaci jeszcze za swoje czyny, babciu - wysyczałem.
Opuściłem cmentarz i udałem się do mojego dobrego kolegi Steve'a.
- Ile tym razem? - spytał po czym przedstawił oferty.
- Pięć woreczków - powiedziałem po czym dałem mu forsę.
Wszedłem do pobliskiego kibla, bo toaletą nie można było tego nazwać. Wysypałem biały proszek w trzy równe linie. Wyjąłem papierek z numerem kelnerki i zwinąłem go w rulon, po czym wciągnąłem go nosem. Czułem jak wszystkie problemy odparowują z mojej głowy, a we mnie jest tylko jedno - pożądanie.
- Steve znasz jakąś dobrą dziwkę? - powiedziałem do niego - Bo mam ochotę kogoś przelecieć.
- Jasne, że znam. Najlepsze, będzie ci jak w niebie.
- Zajebiście - uśmiechnąłem się do niego.
Nie musiałem długo czekać zanim w budynku pojawiła się seksowna brunetka z długimi nogami i seksownym tyłkiem. Przygryzłem wargę po czym zaprowadziłem ją do innego pomieszczenia. Bez żadnych oporów rozebrałem ją i przeszedłem do swojej roboty.
- A gdzie gra wstępna! - narzekała.
- Zamknij się - wysapałem.

*Katy's POV*
Obudziłam się na kanapie. Moje plecy były sztywne i bardzo bolały..pewnie za sprawą niewygodniej kanapy na której przeleżałam kilka godzin. Spojrzałam na zegarek, była trzecia nad ranem. Poszłam do kuchni zrobić sobie kanapki, bo byłam strasznie głodna.
Wróciłam z talerzem pełnym pyszności. Usiadłam na fotelu i rozkoszowałam się smakiem przyrządzonych przeze mnie sandwichów.
Oglądałam reality show Kardashianów po raz trzeci. Durne powtórki..
Zobaczyłam jak drzwi od mojego domu się otwierają, a z nich wyłania się cały posiniaczony i zakrwawiony Harry Styles, który ledwo trzyma się na nogach.
- H-harry? - zaniemówiłam. Wyglądał tragicznie. Jego włosy były rozwiane na każdą stronę, bluzka rozerwana, jeansy całe podziurawione.
- Co mówiłem o zamykaniu drzwi? - warknął.
- Po prostu zapomniałam - powiedziałam szybko - A teraz chodź zmyjemy z ciebie to wszystko, bo strasznie krwawisz! - próbowałam zmienić temat co wyszło skutecznie.
- Co ci się stało? - powiedziałam przykładając gazę do rany.
- Nic.. po prostu chciałem cię zobaczyć - przygryzł swoją wargę i klepnął mnie w tyłek.
- Harry! - syknęłam - Nie widzisz co robię?
Czyli jest jak dawniej. On nie panuje nad swoimi dłoniami, a ja muszę ciągle wyrywać się z jego przeszywającego dotyku, który sam w sobie nie był zły.
- Tęskniłem za tobą - powiedział.
- Harry co ci się stało?
- Mała bójka.. nic takiego. Głupia dziwka wszystko wygadała - pokręcił przecząco głową.
- O jakiej dziwce mówisz? - spytałam.
- O tobie na pewno nie. Jesteś moim skarbem - bawił się moimi dłoniami - Wszystkim co mam.
- Co ty ...? - zdziwiłam się.
- Nic, mówię prawdę. Jesteś moja..
Opatrzyłam wszystkie jego rany i poszłam wybrać mu jakieś ciuchy od ojca. Nie mógł być w tych, bo one nie nadawały się do noszenia.
- Masz - podałam mu - Idź się przebierz.
- Pójdziesz ze mną? - uśmiechał się jak dziecko.
- HARRY - wzdychnęłam - Idź.
Zawiedziony poszedł się przebrać. Gdy wrócił zobaczyłam jak śmiesznie wyglądał w ciuchach ojca.
Za duże dresy wyglądały jakby miał zaraz wybuchnąć.
- Gdzie są stare rzeczy?
- Tam gdzie się przebrałem - usiadł na kanapie cały czas się szczerząc.
Pozbierałam jego ciuchy, ale nieoczekiwanie coś z nich wypadło. Podniosłam to i zobaczyłam biały proszek. Wiedziałam co to jest.. kokaina.
- Co to ? - warknęłam rzucając w niego znaleziskiem.
___________________________________
bum bum bummm. :)
biedny harry ... :/
no właśnie chciałam życzyć wam wesołego roku szkolnego (wiem, że i tak będzie beznadziejnie XD).
Proszę was komentujcie jeśli czytacie, bo to na prawdę podnosi na duchu ;)
następny rozdział pojawi się za około 5 dni.
KOCHAM WAS!!
dziękuje za 8.000 wyświetleń.
@biggerhug








poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Rozdział 12

*Harry's POV*
Otworzyłem szeroko oczy i rozejrzałem się dookoła. Wokół mnie był park i jak się zorientowałem było już rano. W kieszeni próbowałem odszukać mój telefon jednak nigdzie nie mogłem go znaleźć. Zostałem okradziony, a obok mnie leżały dwie wódki z wypite do dna. Co się właściwie stało?
Pamiętam wszystkie zajścia aż do momentu aż kiedy zabrałem Katy do parku. Miałem jeszcze prześwity jeśli chodzi o wydarzenia jakie miały miejsce  w nim. Katy uciekała i chyba dogoniłem, krzyczała żebym ją zostawił? Czy mogłem jej coś zrobić? Tylko to przychodziło mi do głowy.  Kurwa, oby nie. Co się stało dalej już nie pamiętam. Zacząłem iść jakąś kamienną ścieżką prowadzącą jak się nie mylę do restauracji w której ja i Katy mieliśmy się spotkać. Miałem takiego mocnego kaca, że do tej pory moje komórki nie reagowały za dobrze na dźwięk, kolory czy światło.
Niedługo potem byłem już pod restauracją. Wszedłem do niej i poprosiłem o telefon, żeby móc do kogoś zadzwonić, ale o dziwo spotkałem tą blondynkę co wczoraj.
- Pamiętasz mnie, Skarbie? - mruknęła i przysunęła się do mnie.
- Oczywiście, że pamiętam - uśmiechnąłem się do niej i przyciągnąłem w talii. Pocałowałem ją mocno - Mogę skorzystać z twojego telefonu? - zapytałem kiedy brakło nam już tchu.
- Jasne, trzymaj - podała go, a ja odszedłem kilka kroków od niej.
- Halo, Louis? Przyjedziesz po mnie? Merrechie. Tak. Dzięki. Cześć.
Oddałem jej komórkę.
- Zapisz mi swój numer telefonu - powiedziałem jej, a ona szczęśliwa podbiegła do lady i zapisała go na kartce.
Włożyłem ją do kieszeni.
- Mam nadzieję, że powtórzymy to co robiliśmy wczoraj - wyszeptała mi do ucha.
- Jasne, że tak - zaśmiałem się po czym po raz ostatni moje usta dotknęły jej.
No cóż taka jak inne - dwa razy się przeleci i zostawi. Te dziewczyny są takie naiwne i napalone. Tylko nie Katy co zawsze wydawało mi się dziwne. Nie wiedziałem, że w tym zepsutym świecie istnieją jeszcze takie niewinne dziewczyny jak ona. Oczywiście ja zepsuję ten świat jeszcze bardziej jeśli wtargnę do jej życia, ale w momencie, kiedy widzę ją taką uśmiechniętą, małą i zgrabną to nie przeszkadza mi to. Tylko dlaczego ona cały czas stawia opór?
Z moich rozmyślań wyrwał mnie klakson samochodu. Odwróciłem się i zobaczyłem Louis'a za szybą. Wsiadłem do samochodu.
- Wow, stary... wyglądasz.. - zaniemówił.
- Chujowo? - dokończyłem.
- Ale.. co się stało? Gdzie ty byłeś całą noc?
- Kurwa Louis.. muszę ci się tłumaczyć? Spałem na jakiejś pierdolonej ławce, bo ta suka ode mnie uciekła.
- Suka czyli Katy? Przeleciałeś ją w końcu?
- Sam nie wiem nie pamiętam nic.. - przetarłem rękoma twarz.
- W ogóle nie odbierałeś telefonu. Mieliśmy ważną akcję z Muse Killers Wiesz jak William się wkurwił? Byłeś nam potrzebny.
- Ukradli mi telefon.. - wzdychnąłem - A William niech się pierdoli. Jednego dnia beze mnie nie wytrzyma?
- Pamiętaj, że jesteś liderem tego gangu i to ty decydujesz o najważniejszych sprawach. A co do szkoły.. odszedłeś już?
- Tak. Jestem wolny od pierdolonych zadań domowych i tych wszystkich nauczycieli rozkazujących mi na każdym kroku. Tylko szkoda będzie mi akcji z Katy - zaśmiałem się.
- Zawsze możesz ją odwiedzić - zaśmiałem się - I powtórzyć to, co być może zrobiłeś wczoraj gdybyś nie napił się o litr za dużo.
- Skąd wiesz ile wypiłem? - zaśmiałem się.
- Bo zawsze jak coś nie idzie po twojej myśli pijesz dwa litry spirytusu.
- Coś w tym jest - mruknąłem do siebie.
Dojechaliśmy pod dom. Nie minęła minuta, a ja już zostałem zaatakowany.
- Kurwa, gdzie ty do cholery byłeś? Urządzasz sobie randeczki,ale wiesz, że w przerwie ruchania możesz odebrać telefon? - warknął William podnosząc moją koszulkę do góry.
Zdarłem jego ręce z materiału i pchnąłem go mocno.
- Istnieje coś takiego jak złodzieje pierdolony egoisto. Zostaw mnie w spokoju. Może następnym razem szybciej planowałbyś akcję, a nie na ostatnią chwilę dzwonisz - wszystkie moje słowa przesiąknięte były jadem. Chciałem, żeby poczuł moją złość.
- Może jesteś za młody na "lidera"? - spytał złośliwie.
- Nie traktuj mnie protekcjonalnie. To, że jestem młodszy nie znaczy, że nie nadaję się na niego. A teraz może w końcu powiecie o co chodzi z tymi Muse Killers, bo nie mamy całego pierdolonego dnia.
- Żeby to było ostatni raz, Styles - syknął i wszedł do domu.

*Katy's POV*
Otworzyłam oczy, ą świat wokół mnie wirował. Potrząsnęłam głową i wszystko wróciło do normy. Wstałam i usiadłam na fotelu. Zaczęłam się sobie przyglądać. Podkrążone oczy lekko spuchnięte, tak samo warga. Miała jeszcze małe ranki. Szyja miała kilka krwistoczerwonych śladów i po zębach Harry'ego. Przypomniałam sobie wszystkie wczorajsze wydarzenia. Na ich myśl zrobiło mi się niedobrze. Ogarnął mnie wstręt do Harry'ego jak mógł próbować zrobić... to ze mną i to jeszcze wtedy, kiedy był pijany i to nie z pożądania czy przyjemności, tylko zwykłego napalania się. Kiedy w jego otoczeniu pojawiłaby się dziewczyna nie zastanawiałby długo zanimby rzucił się na nią i potraktowałby ją jak mnie.
Na szczęście taksówka jeszcze stała, a widok Harry'ego kiedy odjeżdżam nią tuż na jego oczach był nader przyjemny.
- Katy! - zawołał mnie ojciec - Zejdź na chwilkę na dół.
Zaczęłam panikować. Przecież nie może mnie zobaczyć w takim stanie.
- Yyy... chwilę. Muszę się ubrać - zaczęłam szukać jakiegoś skutecznego zakrycia mojej szyi. Wzięłam bordowy golf od ciotki, który dostałam na święta.
- Szybko Katy! Nie mam czasu - pospieszał mnie.
W końcu po dwóch minutach uporczywej wojny z zamkiem od spodni zeszłam na dół zdyszana.
- Co? - spytałam i usiadłam daleko od ojca.
- Jadę na ten weekend do sanatorium.. wiesz z tym kolanem co miałem problemy. Zaopiekujesz się Kim?
- Jasne, że się zaopiekuję. Kiedy wyjeżdżasz?
- Niedługo. Za jakieś dziesięć minut. Ufam ci, że nie zrobisz jakiejś dzikiej imprezy - pogroził mi palcem po czym się zaśmiał.
- Nie, no co ty! - zaprzeczyłam - Kim chyba nie byłaby zadowolona.
- Katy, czemu nosisz sweter? Zimno ci? - spytał ojciec - Źle się czujesz?
- Nie.. trochę mnie gardło boli - skłamałam.
- Aa.. pokaż - podszedł do mnie i "zbadał" mi migdałki - Hm, wszystko w porządku nie wiem w czym problem.
- Dopiero się rozwija. Wezmę jakieś leki - zaśmiałam się.
Taksówka podjechała pod dom, a ojciec pożegnał się ze mną i wyjechał.
Usiadłam na kanapie i zaczęłam oglądać jakiś program, ale nagle złapał mnie mocny skurcz w szyi.
Szybko podeszłam do lusterka i odsunęłam kołnierz golfa. Zobaczyłam jak z mojej szyi leci duża strużka krwi.
- Pieprzony Styles - mruknęłam i wyciągnęłam z szafki gazę oraz inne potrzebne rzeczy do zatamowania rany.
- Co się stało Katy? - zapytała mnie Kim.
Zobaczyłam ją stojącą w progu drzwi i uśmiechającą się słodko.
- Nic. Po prostu skaleczyłam się - zakleiłam ją plastrem i wzięłam ją na ręce.
Zaniosłam do kuchni i postawiłam na krzesełku.
- Na co masz dzisiaj ochotę? - spytałam i stanęłam koło lodówki.
- Te kolorowe okrągłe płatki.
Wyciągnęłam wszystkie produkty jakie potrzebowałam i w mig przygotowałam jej płatki z mlekiem.
- A co powiesz na późniejszą wycieczkę do parku z moją przyjaciółką? - uśmiechnęłam się.
- Dobra - powiedziała zajadając się posiłkiem.

*Harry's POV*
- Co on tu robi? - syknąłem.
- Spokojnie Styles - Ammann podniósł ręce w proteście - Jestem tu, żeby ci pomóc, a nie żeby no wiesz - głupi uśmieszek zagościł na jego twarzy - postrzelić czy coś.
Miałem się na niego rzucić, ale Liam powstrzymał mnie.
- Styles. Nie zachowuj się jak dziecko - syknął na mnie William.
Z trudem się uspokoiłem się i usiadłem na fotelu.
- Hm - złączył swoje ręce - Ja zrobię wam bombę najmocniejszą jaką ten pierdolony świat widział. Będzie ją słychać nawet w Londynie,a wy dajecie kasę. To wszystko. Na kiedy to ma być gotowe?
- Na piętnastego - powiedziałem - dzień później ich zaatakujemy i żaden pierdolony Jasper nie będzie dotykał mojej laski. Tylko ja mogę. Nie możemy zwlekać, ale nie możemy się też spieszyć, bo oni wiedzą, że coś planujemy. Na pewno wiedzą - powtórzyłem - Dlatego trzeba zaatakować w najmniej dla nich oczekiwanym momencie.
- Styles ma rację - powiedział Marco.
Po uzgodnieniu wszystkich spraw związanych z napadem poszedłem się odświeżyć.
Przypomniałem sobie o pewnej sprawie dotyczącej Katy. Musiałem dotrzymać danego słowa.

*Katy's POV*
- Jak ci się podobały niedźwiedzie? - zapytałam Kim.
- Były bardzo słodkie! A Danielle jest bardzo ładna i miła. Kupiła mi lizaka! - dziewczynka odpowiedziała z zachwytem.
- Mówiłam ci, że będzie fajnie.
- Kiedy wróci tatuś? - zapytała po chwili ciszy.
- Niedługo skarbie - wzdychnęłam - Tatuś musi się leczyć..
- Wiesz, że brakuje mi jak z nami kiedyś jeździłaś i w ogóle.. Teraz jesteś taka sama - zasmuciła się.
- Nie jestem. Po prostu dorosłam - uśmiechnęła się - Ty też kiedyś dorośniesz.
- I zostanę sama, jak ty?
- Nie jestem sama.. po prostu mam inne zajęcia. Ty się jeszcze nie uczysz, ale jak urośniesz zrozumiesz wszystkie te sprawy, a na razie jesteś na etapie kolorowe krążki płatki i jednorożce - zmierzwiłam jej włosy.
Wprowadziłam ją do domu i puściłam bajki w telewizorze, a ja poszłam do kuchni zrobić kolację.
Postanowiłam, że zrobię jej naleśniki o kształcie jednorożców i tęczy. To może być niezła zabawa!
Wymyślałam przeróżne kształty i czasem się udało, a czasem nie, ale jakoś dotrwałam i zrobiłam jej trzy duże jednorożce i dwie tęcze. Oblałam je Nutellą. W efekcie wyglądały przepysznie.
- Fajnie wyglądają!
- Wiem - powiedziałam dumnie.
Usiadłam koło niej i co jakiś czas pomagałam jej uporać się z posiłkiem.
- Ale się najadłam - krzyknęła wypychając brzuch do przodu.
- To dobrze - uśmiechnęłam się, wiedząc, że moje danie jej smakowało. Wiem, że to nie żaden sukces, że dziecko lubi twoje danie, bo zje wszystko co jest oblane Nutellą.
Zaniosłam talerze do kuchni i umyłam je. Gdy wróciłam zobaczyłam, że Kim robi się śpiąca.
- Nie zasypiaj mała. Musimy cię jeszcze umyć - zaśmiałam się i zaprowadziłam ją do łazienki.
W końcu kiedy ten cały dzień się skończył usiadłam na kanapie i zaczęłam oglądać film.
Moje powieki robiły się coraz cięższe. W końcu całkowicie się zapadły, a ja odpłynęłam w głęboki sen.
***
Czułam jak coś gilgocze mnie po szyi. Otworzyłam lekko oczy i zobaczyłam tylko loki Harry'ego. Delikatnie pocałował moje usta, co było przyjemne. Zaczęłam panikować i próbować się wyrwać, ale jego uścisk spoczął na moich nadgarstkach.
- Spokojnie, kochanie. Rozluźnij się - powiedział po czym puścił moje nadgarstki i zszedł ze mnie.
Bałam się go, że będzie próbował mi coś zrobić.. tak jak poprzedniej nocy.
- Chciałem ci wręczyć to - podał kopertę.
- Co to? - zdziwiłam się.
- Pieniądze za dobrą robotę.
Chodziło mu o więzienie... Przypomniałam sobie zasady naszej umowy - dostanę za to pieniądze.
- Nie chcę ich - skrzyżowałam ręce.
- Jak to nie chcesz? - syknął - Należą ci się.
- Po prostu nie biorę pieniędzy od osób, którym nie ufam. Nie chcę ich - pokręciłam przecząco głową.
- Chcesz czy nie i tak je dostaniesz, rozumiesz? - położył je na stole.
Podszedł do mnie i złapał mnie w talii. Delikatnie mnie pocałował. Stawiałam opór, ale wargi Harry'ego mają coś w sobie czego nie da opisać się słowami. Są jak dobry narkotyk. Kiedy go weźmiesz od razu świat staje się piękniejszy, a wszelkie problemy znikają ot tak. Wplotłam swoje ręce w jego włosy. Swoim językiem zaczął prosić o dostęp. Dałam mu go, ale stało się to czego najbardziej się obawiałam. Zaczął zjeżdżać językiem do mojej szyi. Poczułam mocny ból gdy zsunął mój szalik z szyi.
- Co to jest? - wskazał na rany.
- Nic.. - zakryłam swoimi rękoma wszelkie ślady, ale szybko je spuścił.
- Słuchaj Katy.. zrobiłem ci coś wczoraj? - spytał mnie.
- Nie nic nie zrobiłeś - pokręciłam przecząco głową bawiąc się palcami.
- Mów do cholery prawdę - podniósł mój podbródek tak, żebym na niego spojrzała.
Pod wpływem jego słów powiedziałam wszystko.
- Po prostu nie panowałeś nad sobą - szepnęłam.
- Nie mów.. że - złapał się za głowę - zrobiłem to?
________________________________
Hej kochani!
Na początek chciałam przeprosić za opóźnianie tego rozdziału. Podziękujcie mojej siostrze, która musiała zepsuć klawiaturę :P
Druga sprawa - dziękuję za wasze komentarze i wejścia. To naprawdę motywujące gdy widzę, że jest około 100 wejść dziennie! Bardzo jestem wam wdzięczna, że czytacie to co czytacie i że wam się podoba :)
Następny rozdział pojawi się za 5-6 dni :) 
Zachęcam do komentowania (to jest motywujące :D)