poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Rozdział 12

*Harry's POV*
Otworzyłem szeroko oczy i rozejrzałem się dookoła. Wokół mnie był park i jak się zorientowałem było już rano. W kieszeni próbowałem odszukać mój telefon jednak nigdzie nie mogłem go znaleźć. Zostałem okradziony, a obok mnie leżały dwie wódki z wypite do dna. Co się właściwie stało?
Pamiętam wszystkie zajścia aż do momentu aż kiedy zabrałem Katy do parku. Miałem jeszcze prześwity jeśli chodzi o wydarzenia jakie miały miejsce  w nim. Katy uciekała i chyba dogoniłem, krzyczała żebym ją zostawił? Czy mogłem jej coś zrobić? Tylko to przychodziło mi do głowy.  Kurwa, oby nie. Co się stało dalej już nie pamiętam. Zacząłem iść jakąś kamienną ścieżką prowadzącą jak się nie mylę do restauracji w której ja i Katy mieliśmy się spotkać. Miałem takiego mocnego kaca, że do tej pory moje komórki nie reagowały za dobrze na dźwięk, kolory czy światło.
Niedługo potem byłem już pod restauracją. Wszedłem do niej i poprosiłem o telefon, żeby móc do kogoś zadzwonić, ale o dziwo spotkałem tą blondynkę co wczoraj.
- Pamiętasz mnie, Skarbie? - mruknęła i przysunęła się do mnie.
- Oczywiście, że pamiętam - uśmiechnąłem się do niej i przyciągnąłem w talii. Pocałowałem ją mocno - Mogę skorzystać z twojego telefonu? - zapytałem kiedy brakło nam już tchu.
- Jasne, trzymaj - podała go, a ja odszedłem kilka kroków od niej.
- Halo, Louis? Przyjedziesz po mnie? Merrechie. Tak. Dzięki. Cześć.
Oddałem jej komórkę.
- Zapisz mi swój numer telefonu - powiedziałem jej, a ona szczęśliwa podbiegła do lady i zapisała go na kartce.
Włożyłem ją do kieszeni.
- Mam nadzieję, że powtórzymy to co robiliśmy wczoraj - wyszeptała mi do ucha.
- Jasne, że tak - zaśmiałem się po czym po raz ostatni moje usta dotknęły jej.
No cóż taka jak inne - dwa razy się przeleci i zostawi. Te dziewczyny są takie naiwne i napalone. Tylko nie Katy co zawsze wydawało mi się dziwne. Nie wiedziałem, że w tym zepsutym świecie istnieją jeszcze takie niewinne dziewczyny jak ona. Oczywiście ja zepsuję ten świat jeszcze bardziej jeśli wtargnę do jej życia, ale w momencie, kiedy widzę ją taką uśmiechniętą, małą i zgrabną to nie przeszkadza mi to. Tylko dlaczego ona cały czas stawia opór?
Z moich rozmyślań wyrwał mnie klakson samochodu. Odwróciłem się i zobaczyłem Louis'a za szybą. Wsiadłem do samochodu.
- Wow, stary... wyglądasz.. - zaniemówił.
- Chujowo? - dokończyłem.
- Ale.. co się stało? Gdzie ty byłeś całą noc?
- Kurwa Louis.. muszę ci się tłumaczyć? Spałem na jakiejś pierdolonej ławce, bo ta suka ode mnie uciekła.
- Suka czyli Katy? Przeleciałeś ją w końcu?
- Sam nie wiem nie pamiętam nic.. - przetarłem rękoma twarz.
- W ogóle nie odbierałeś telefonu. Mieliśmy ważną akcję z Muse Killers Wiesz jak William się wkurwił? Byłeś nam potrzebny.
- Ukradli mi telefon.. - wzdychnąłem - A William niech się pierdoli. Jednego dnia beze mnie nie wytrzyma?
- Pamiętaj, że jesteś liderem tego gangu i to ty decydujesz o najważniejszych sprawach. A co do szkoły.. odszedłeś już?
- Tak. Jestem wolny od pierdolonych zadań domowych i tych wszystkich nauczycieli rozkazujących mi na każdym kroku. Tylko szkoda będzie mi akcji z Katy - zaśmiałem się.
- Zawsze możesz ją odwiedzić - zaśmiałem się - I powtórzyć to, co być może zrobiłeś wczoraj gdybyś nie napił się o litr za dużo.
- Skąd wiesz ile wypiłem? - zaśmiałem się.
- Bo zawsze jak coś nie idzie po twojej myśli pijesz dwa litry spirytusu.
- Coś w tym jest - mruknąłem do siebie.
Dojechaliśmy pod dom. Nie minęła minuta, a ja już zostałem zaatakowany.
- Kurwa, gdzie ty do cholery byłeś? Urządzasz sobie randeczki,ale wiesz, że w przerwie ruchania możesz odebrać telefon? - warknął William podnosząc moją koszulkę do góry.
Zdarłem jego ręce z materiału i pchnąłem go mocno.
- Istnieje coś takiego jak złodzieje pierdolony egoisto. Zostaw mnie w spokoju. Może następnym razem szybciej planowałbyś akcję, a nie na ostatnią chwilę dzwonisz - wszystkie moje słowa przesiąknięte były jadem. Chciałem, żeby poczuł moją złość.
- Może jesteś za młody na "lidera"? - spytał złośliwie.
- Nie traktuj mnie protekcjonalnie. To, że jestem młodszy nie znaczy, że nie nadaję się na niego. A teraz może w końcu powiecie o co chodzi z tymi Muse Killers, bo nie mamy całego pierdolonego dnia.
- Żeby to było ostatni raz, Styles - syknął i wszedł do domu.

*Katy's POV*
Otworzyłam oczy, ą świat wokół mnie wirował. Potrząsnęłam głową i wszystko wróciło do normy. Wstałam i usiadłam na fotelu. Zaczęłam się sobie przyglądać. Podkrążone oczy lekko spuchnięte, tak samo warga. Miała jeszcze małe ranki. Szyja miała kilka krwistoczerwonych śladów i po zębach Harry'ego. Przypomniałam sobie wszystkie wczorajsze wydarzenia. Na ich myśl zrobiło mi się niedobrze. Ogarnął mnie wstręt do Harry'ego jak mógł próbować zrobić... to ze mną i to jeszcze wtedy, kiedy był pijany i to nie z pożądania czy przyjemności, tylko zwykłego napalania się. Kiedy w jego otoczeniu pojawiłaby się dziewczyna nie zastanawiałby długo zanimby rzucił się na nią i potraktowałby ją jak mnie.
Na szczęście taksówka jeszcze stała, a widok Harry'ego kiedy odjeżdżam nią tuż na jego oczach był nader przyjemny.
- Katy! - zawołał mnie ojciec - Zejdź na chwilkę na dół.
Zaczęłam panikować. Przecież nie może mnie zobaczyć w takim stanie.
- Yyy... chwilę. Muszę się ubrać - zaczęłam szukać jakiegoś skutecznego zakrycia mojej szyi. Wzięłam bordowy golf od ciotki, który dostałam na święta.
- Szybko Katy! Nie mam czasu - pospieszał mnie.
W końcu po dwóch minutach uporczywej wojny z zamkiem od spodni zeszłam na dół zdyszana.
- Co? - spytałam i usiadłam daleko od ojca.
- Jadę na ten weekend do sanatorium.. wiesz z tym kolanem co miałem problemy. Zaopiekujesz się Kim?
- Jasne, że się zaopiekuję. Kiedy wyjeżdżasz?
- Niedługo. Za jakieś dziesięć minut. Ufam ci, że nie zrobisz jakiejś dzikiej imprezy - pogroził mi palcem po czym się zaśmiał.
- Nie, no co ty! - zaprzeczyłam - Kim chyba nie byłaby zadowolona.
- Katy, czemu nosisz sweter? Zimno ci? - spytał ojciec - Źle się czujesz?
- Nie.. trochę mnie gardło boli - skłamałam.
- Aa.. pokaż - podszedł do mnie i "zbadał" mi migdałki - Hm, wszystko w porządku nie wiem w czym problem.
- Dopiero się rozwija. Wezmę jakieś leki - zaśmiałam się.
Taksówka podjechała pod dom, a ojciec pożegnał się ze mną i wyjechał.
Usiadłam na kanapie i zaczęłam oglądać jakiś program, ale nagle złapał mnie mocny skurcz w szyi.
Szybko podeszłam do lusterka i odsunęłam kołnierz golfa. Zobaczyłam jak z mojej szyi leci duża strużka krwi.
- Pieprzony Styles - mruknęłam i wyciągnęłam z szafki gazę oraz inne potrzebne rzeczy do zatamowania rany.
- Co się stało Katy? - zapytała mnie Kim.
Zobaczyłam ją stojącą w progu drzwi i uśmiechającą się słodko.
- Nic. Po prostu skaleczyłam się - zakleiłam ją plastrem i wzięłam ją na ręce.
Zaniosłam do kuchni i postawiłam na krzesełku.
- Na co masz dzisiaj ochotę? - spytałam i stanęłam koło lodówki.
- Te kolorowe okrągłe płatki.
Wyciągnęłam wszystkie produkty jakie potrzebowałam i w mig przygotowałam jej płatki z mlekiem.
- A co powiesz na późniejszą wycieczkę do parku z moją przyjaciółką? - uśmiechnęłam się.
- Dobra - powiedziała zajadając się posiłkiem.

*Harry's POV*
- Co on tu robi? - syknąłem.
- Spokojnie Styles - Ammann podniósł ręce w proteście - Jestem tu, żeby ci pomóc, a nie żeby no wiesz - głupi uśmieszek zagościł na jego twarzy - postrzelić czy coś.
Miałem się na niego rzucić, ale Liam powstrzymał mnie.
- Styles. Nie zachowuj się jak dziecko - syknął na mnie William.
Z trudem się uspokoiłem się i usiadłem na fotelu.
- Hm - złączył swoje ręce - Ja zrobię wam bombę najmocniejszą jaką ten pierdolony świat widział. Będzie ją słychać nawet w Londynie,a wy dajecie kasę. To wszystko. Na kiedy to ma być gotowe?
- Na piętnastego - powiedziałem - dzień później ich zaatakujemy i żaden pierdolony Jasper nie będzie dotykał mojej laski. Tylko ja mogę. Nie możemy zwlekać, ale nie możemy się też spieszyć, bo oni wiedzą, że coś planujemy. Na pewno wiedzą - powtórzyłem - Dlatego trzeba zaatakować w najmniej dla nich oczekiwanym momencie.
- Styles ma rację - powiedział Marco.
Po uzgodnieniu wszystkich spraw związanych z napadem poszedłem się odświeżyć.
Przypomniałem sobie o pewnej sprawie dotyczącej Katy. Musiałem dotrzymać danego słowa.

*Katy's POV*
- Jak ci się podobały niedźwiedzie? - zapytałam Kim.
- Były bardzo słodkie! A Danielle jest bardzo ładna i miła. Kupiła mi lizaka! - dziewczynka odpowiedziała z zachwytem.
- Mówiłam ci, że będzie fajnie.
- Kiedy wróci tatuś? - zapytała po chwili ciszy.
- Niedługo skarbie - wzdychnęłam - Tatuś musi się leczyć..
- Wiesz, że brakuje mi jak z nami kiedyś jeździłaś i w ogóle.. Teraz jesteś taka sama - zasmuciła się.
- Nie jestem. Po prostu dorosłam - uśmiechnęła się - Ty też kiedyś dorośniesz.
- I zostanę sama, jak ty?
- Nie jestem sama.. po prostu mam inne zajęcia. Ty się jeszcze nie uczysz, ale jak urośniesz zrozumiesz wszystkie te sprawy, a na razie jesteś na etapie kolorowe krążki płatki i jednorożce - zmierzwiłam jej włosy.
Wprowadziłam ją do domu i puściłam bajki w telewizorze, a ja poszłam do kuchni zrobić kolację.
Postanowiłam, że zrobię jej naleśniki o kształcie jednorożców i tęczy. To może być niezła zabawa!
Wymyślałam przeróżne kształty i czasem się udało, a czasem nie, ale jakoś dotrwałam i zrobiłam jej trzy duże jednorożce i dwie tęcze. Oblałam je Nutellą. W efekcie wyglądały przepysznie.
- Fajnie wyglądają!
- Wiem - powiedziałam dumnie.
Usiadłam koło niej i co jakiś czas pomagałam jej uporać się z posiłkiem.
- Ale się najadłam - krzyknęła wypychając brzuch do przodu.
- To dobrze - uśmiechnęłam się, wiedząc, że moje danie jej smakowało. Wiem, że to nie żaden sukces, że dziecko lubi twoje danie, bo zje wszystko co jest oblane Nutellą.
Zaniosłam talerze do kuchni i umyłam je. Gdy wróciłam zobaczyłam, że Kim robi się śpiąca.
- Nie zasypiaj mała. Musimy cię jeszcze umyć - zaśmiałam się i zaprowadziłam ją do łazienki.
W końcu kiedy ten cały dzień się skończył usiadłam na kanapie i zaczęłam oglądać film.
Moje powieki robiły się coraz cięższe. W końcu całkowicie się zapadły, a ja odpłynęłam w głęboki sen.
***
Czułam jak coś gilgocze mnie po szyi. Otworzyłam lekko oczy i zobaczyłam tylko loki Harry'ego. Delikatnie pocałował moje usta, co było przyjemne. Zaczęłam panikować i próbować się wyrwać, ale jego uścisk spoczął na moich nadgarstkach.
- Spokojnie, kochanie. Rozluźnij się - powiedział po czym puścił moje nadgarstki i zszedł ze mnie.
Bałam się go, że będzie próbował mi coś zrobić.. tak jak poprzedniej nocy.
- Chciałem ci wręczyć to - podał kopertę.
- Co to? - zdziwiłam się.
- Pieniądze za dobrą robotę.
Chodziło mu o więzienie... Przypomniałam sobie zasady naszej umowy - dostanę za to pieniądze.
- Nie chcę ich - skrzyżowałam ręce.
- Jak to nie chcesz? - syknął - Należą ci się.
- Po prostu nie biorę pieniędzy od osób, którym nie ufam. Nie chcę ich - pokręciłam przecząco głową.
- Chcesz czy nie i tak je dostaniesz, rozumiesz? - położył je na stole.
Podszedł do mnie i złapał mnie w talii. Delikatnie mnie pocałował. Stawiałam opór, ale wargi Harry'ego mają coś w sobie czego nie da opisać się słowami. Są jak dobry narkotyk. Kiedy go weźmiesz od razu świat staje się piękniejszy, a wszelkie problemy znikają ot tak. Wplotłam swoje ręce w jego włosy. Swoim językiem zaczął prosić o dostęp. Dałam mu go, ale stało się to czego najbardziej się obawiałam. Zaczął zjeżdżać językiem do mojej szyi. Poczułam mocny ból gdy zsunął mój szalik z szyi.
- Co to jest? - wskazał na rany.
- Nic.. - zakryłam swoimi rękoma wszelkie ślady, ale szybko je spuścił.
- Słuchaj Katy.. zrobiłem ci coś wczoraj? - spytał mnie.
- Nie nic nie zrobiłeś - pokręciłam przecząco głową bawiąc się palcami.
- Mów do cholery prawdę - podniósł mój podbródek tak, żebym na niego spojrzała.
Pod wpływem jego słów powiedziałam wszystko.
- Po prostu nie panowałeś nad sobą - szepnęłam.
- Nie mów.. że - złapał się za głowę - zrobiłem to?
________________________________
Hej kochani!
Na początek chciałam przeprosić za opóźnianie tego rozdziału. Podziękujcie mojej siostrze, która musiała zepsuć klawiaturę :P
Druga sprawa - dziękuję za wasze komentarze i wejścia. To naprawdę motywujące gdy widzę, że jest około 100 wejść dziennie! Bardzo jestem wam wdzięczna, że czytacie to co czytacie i że wam się podoba :)
Następny rozdział pojawi się za 5-6 dni :) 
Zachęcam do komentowania (to jest motywujące :D)



poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Rozdział 11

*Katy's POV*
- Przestań już się oszukiwać - szeptał - Wiem, że mnie pragniesz, ale ta twoje cholerne zimno wobec mnie nie pomaga.
- Harry przestań mnie zwodzić. Nie uda ci...
Nie zdążyłam dokończyć mojego zdania, bo Harry złapał mnie za policzki i jeszcze bliżej przysunął do siebie. Zachłannie mnie pocałował. Na początku się wahałam, ale po chwili zdałam sobie sprawę, to nie jest złe - wręcz przeciwnie, cudowne. Harry mruknął po czym zaczął zjeżdżać niżej na co ja jęknęłam z zachwytem. Całował i lekko przygryzał moją skórę. Byłam pewna, że będzie z tego malinka. Czułam się jak w niebie, gdy mokrym szlakiem zataczał drogę od mojej szyi do moich ust.
Między nami robiło się coraz bardziej gorąco,a ja nie chciałam tego przerywać. Duże ręce Harry'ego powędrowały na suwak mojej sukienki. Nie przejmowałam się tym zbytnio tylko nadal zajmowałam się wargami Hazzy, które były niesamowite.
Jego ręka zaczęła podejrzanie zjeżdżać w dół. Poczułam zimno przechodzące przez moje ciało, gdy zobaczyłam jak moja sukienka zsuwa się w dół. Stałam przed nim w samej bieliźnie.
- Harry! - krzyknęłam spanikowana i podniosłam sukienkę po czym okryłam się nią i oddaliłam się od niego o kilka kroków. Było strasznie ciemno,a widać było tylko zarysy jego twarzy.
- Oh daj spokój Katy! Widziałem cię już nagą - wyrwał mi sukienkę z rąk po czym rzucił ją gdzieś.
- Harry to miała być kolacja! - mruknęłam gdy chłopak dotknął moich zimnych pleców.
- Wybacz, ale nie mogę się powstrzymać - znów wpił się w moje usta.
Byłam zamurowana gdy poczułam jak próbuje odpiąć mój stanik.
- Harry, nie - wzięłam jego ręce z mojego stanika.
- Znów jesteś zimna w stosunku do mnie. Wiesz, że tego nie lubię - dotknął mojej pupy i położył ją na pobliskim murku.
- Harry - odepchnęłam go - Jestem głodna. Mieliśmy iść coś zjeść,a ty próbujesz mnie pieprzyć przy pierwszej lepszej okazji? - przestraszyłam się.
- Dzisiaj i tak cię to nie ominie, dobrze o tym wiesz. Zawsze robię to co chcę - powiedział stanowczym głosem.
Starałam się ignorować jego słowa, mając nadzieję, że on tylko żartuje. Ja nie chcę stracić mojego dziewictwa, bynajmniej nie z nim.
Zaczęłam szukać mojej sukienki, którą Harry przed chwilą wyrzucił nie wiadomo gdzie.
- Tego szukasz? - przyjrzałam się. Stał z sukienką przyciśniętą w dłoni.
Podeszłam do niego i wzięłam skrawek sukienki. Nie chciał jej puścić.
- Harry daj tą sukienkę. A co jeśli ktoś będzie szedł i zobaczy mnie w takim stanie?
- Pocałuj mnie, wtedy ci ją oddam - uśmiechnął się zawadiacko.
- Kurwa, Harry - trzęsłam się z zimna.
Podeszłam do niego i sięgnęłam jego ustami moich. Delikatnie je musnęłam.
- Tylko tyle? Wiem, że stać cię na dużo więcej.
- Harry, z-zimno mi - Na dworze było z 15 stopni Celsjusza, a ja paradowałam w majtkach i staniku po drodze.
- Pozwól, że ja ci ubiorę tą sukienkę.
Podszedł do mnie po czym przesunął sukienkę przez ciało i zasunął zamek. Nadal było mi zimno.
Czułam jak Harry zakłada na mnie swoją marynarkę, która była przyjemna w dotyku. Od razu zrobiło się cieplej.
W ciszy dotarliśmy do restauracji.
- Madame avant /Pani przodem/- Harry otworzył mi drzwi i wyciągnął dłoń w przód.
- Merci pour votre gentillesse /Dziękuję za życzliwość/- Jeśli on mówi po francusku to czemu ja miałabym tego nie robić, skoro umiem.
- Umiesz francuski? - spytał ze zdziwieniem.
- Tak, jak widać - chłopak posłał mi uśmiech i podszedł do kelnera. Zamienił z nim kilka słów, po czym usiedliśmy na końcu. Prawie nikt nie mógł nas zobaczyć. Wiedziałam dlaczego to zrobił.
Spojrzałam na wnętrze sali. Wielkie lampiony zwisały z sufitów w różnych kolorach tworząc niesamowitą mozaikę kolorów. Marmurowe ściany okryte były różnego rodzaju kocami i obrazami co dawało przyjemny nastrój i ciepło.
Usiedliśmy naprzeciwko siebie, ale nie na długo, bo Harry przysunął się do mnie.
- Nie przesadzasz? - skrzywiłam się.
- Po prostu lubię być blisko ciebie - położył rękę na moim udzie.
- Harry nie możesz wytrzymać bez jednej chwili bez obmacywania mnie?
- Jesteś zbyt seksowna - szepnął mi do ucha.
Tymczasem podeszła do nas kelnerka.
- Co wam podać? - "blond piękność" o smukłej sylwetce spojrzała na Harry'ego i uśmiechnęła się.
- Na razie szampana - Harry puścił jej oko, a ona wyglądała jakby miała wybuchnąć ze szczęścia..
Czy on próbuje mnie upić?
- Uhm. Wiesz jeśli chcesz mogę sobie iść, a wy w tym czasie załatwicie swoje sprawy - ironicznie otworzyłam buzię.
- Zazdrosna, mhm - mruknął i nosem trącił moją szyję.
- Mogę sprawdzić menu bez twojego dotyku? - zirytowana odsunęłam się od niego.
Byłam zaskoczona jak jego ręce opuściły moje ciało. Nie sądziłam, że to zrobi.
- Hm...
- Wybrałaś coś? - szepnął mi do ucha.
- Czemu szeptasz? - zaśmiałam się.
- Bo to działa na twoje zmysły.
- O czym mówisz?
- Przed chwilą byłaś zimną suką, a teraz jesteś w skowronkach. Lubisz mój głos.
Zignorowałam jego słowa i zaczęłam wybierać jedzenie. Mogłabym dostać nagrodę za cierpliwość, bo inna normalna dziewczyna zdzieliłaby w twarz już dawno takiego chłopaka (o ile nie byłby mordercą jak w moim przypadku).
Podeszła do nas znów ta sama kelnerka, która krzywo się na mnie popatrzyła gdy Harry objął mnie ramieniem. Wyłożyła kieliszki i nalała nam szampana.
- Podać coś do jedzenia? - wydusiła z siebie sztuczny uśmiech.
- Poproszę krewetki w sosie śmietanowym z makaronem - zamknęłam kartę i dałam jej. O mało nie wyrwała mi jej z rąk. Przeniosła swój wzrok na Harry'ego.
- A ja hm...
Spojrzałam na nią. Była wpatrzona w niego jak w obrazek. Postanowiłam zabawić się z Harrym.
Delikatnie dotknęłam jego szczękę. Obróciłam jego głowę w moją stronę. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się zadziornie. Delikatnie go pocałowałam po czym przejechałam językiem po jego wardze. Bawiłam się jego wargami delikatnie je całując i przygryzając. Zobaczyłam jak dziewczyna jest mega wkurzona. W jej oczach pojawiły się pioruny, a jednocześnie świeciły się jej jakby miała się popłakać. Chwilę potem odeszła od naszego stołu, a Harry nie złożył zamówienia.
- Kurwa, Katy - jęknął.
Zauważyłam lekkie wybrzuszenie na jego spodniach. Przestraszyłam się, bo wiedziałam, że nie będzie długo czekał zanim zedrze ze mnie ubrania. Widać było, że jest napalony. Mimo to, że teraz grozi mi seks z nim nie żałuję tego co zrobiłam, bo widok jej zrozpaczonej miny była bezcenna.
Niedługo potem przyszło moje zamówienie. Wyglądało niesamowicie apetycznie, więc nie czekałam długo i włożyłam dużą porcję do ust.
Usłyszałam jego śmiech tuż za moimi plecami.
- Z czego się śmiejesz?
- Z ciebie.
- Dlaczego, coś ze mną nie tak? - zdziwiłam się.
- Nie - zaprzeczył - Śmiesznie jesz.
- No wiesz, nie moja wina, że zamiast szybciej tu przyjść ty musiałeś zatrzymać się w parku.
- Nie powiesz, że ci się nie podobało.
- Nie - zarumieniłam się.
- To znaczy, że ci się podobało.
- Nie - starałam się zakryć moje rumieńce.
Chwycił mój podbródek i kazał na siebie spojrzeć.
- Rumienisz się - przygryzł swoją wargę - to znaczy, że miałem rację.
- Ugh - zdjęłam jego ręce z mojej twarzy.
Gdy już zjadłam swoje danie byłam nieźle nasycona. Spojrzałam na Harry'ego.
- Ty nie jadłeś nic?
- I tak nie byłem głodny.
Po szampanie lekko zakręciło mi się w głowie, ale byłam świadoma wszystkich moich czynów.
Usiadłam wygodnie, ale to nie trwało długo, bo Harry szepnął mi do ucha.
- Możemy już stąd iść?
Wiedziałam co ma na myśli - seks. Nie,nie,nie...
- Ja... muszę iść do toalety.
- Czekam.
Wstałam z miejsca i skierowałam się do ubikacji. Spojrzałam na siebie w lusterku - zbladłam.
- Coś musisz wymyślić - panikowałam mówiąc do siebie.
Chodziłam w kółko aż w końcu mój wzrok padł na okno, które nie było aż tak bardzo wysoko.
Weszłam na kamienny zlew i podparłam się ręką o wysoki parapet. Próbowałam kilka razy tam wskoczyć, ale za każdym razem szpilki utrudniały mi to nie chcąc zaczepić się o jeden z wypukłych kamieni. Usłyszałam jak ktoś wchodzi do ubikacji. To była ta kelnerka.
- Proszę nic mu nie mów.. - błagałam.
- Ha, myślisz, że mu nie powiem? Po tej szopce, którą odstawiłaś ciesz się, że nie obiłam ci twojej słodkiej twarzyczki - zatrzasnęła drzwi.
Po próbie wskoczenia w końcu udało mi się. Szybko otworzyłam okno i zanim usłyszałam jak głos Harry'ego woła moje imię i przeklina pod nosem szybko wyskoczyłam przez okno. Gdy byłam już na dole zaczęłam podsłuchiwać ich rozmowę.
- Kurwa! Jak uciekła?
- Powiedziała, że mam nic nie mówić tobie - mówiła kelnerka - Nazywała mnie dziwką, suką powiedziała, że jak coś powiem zabije mnie.. Chciała oddać mnie, żebyś mnie przeleciał a ją zostawił w spokoju.
- Czy ty kobieto jesteś popierdolona? Myślisz, że nie wiem, że kłamiesz? Zejdź mi z drogi.
Już nie dosłyszałam ich kłótni bo zaczęłam uciekać. Nie wiedziałam gdzie mam iść, bo mogłam się zgubić. Nie znałam tych okolic. Pobiegłam za budynek i skuliłam się w kłębek.
- Katy - słyszałam jego głos, który wołał mnie z daleka.
Cały czas mnie wołał. Jego głos słyszałam z różnych odległości. Z bardzo bliska, z daleka..
Jego głos ucichł. Nie było go już w ogóle. Siedziałam tak z trzydzieści minut,a jego słychać nie było. Postanowiłam wyjść.
Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam się z miejsca. Delikatnie zaczęłam stąpać po ziemi. Spojrzałam dookoła własnej osi aby upewnić się, że nikt nie stoi za mną lub obok mnie. Nagle mój telefon zaczął dzwonić. Głośny dźwięk rozległ się po cichym miejscu. Sięgnęłam po telefon, ale nie mogłam go znaleźć - damska torebka..
Komórka sama przestała dzwonić, jednak nie zwalniałam tempa i dalej szłam.
Cała się trzęsłam.. nie mogłam utrzymać się na nogach w tych szpilkach, więc je zdjęłam. Bałam iść się w mroku na boso. Mogło coś mi się wbić w stopę, ale miałam większe zmartwienia. Wolę rozciętą stopę niż seks z tym kryminalistą.
Byłam już poza budynkiem. Wbiłam w klawiszach numer do taxi.
- Halo? Proszę taksówkę pod - spojrzałam na nazwę lokalu - "Merrechie". Wie pan gdzie to jest? Ulica.. Henry'ego Newmana. Dziękuję. Czekam.
Usiadłam na murku i nerwowo tupałam stopami o ziemię.
- Tu się podziałaś - usłyszałam z tyłu ciężki, chrapliwy głos Harry'ego - Myślałaś, że cię nie znajdę?
- H-harry.. - odwróciłam się i zrobiłam kilka kroków w tył.
- Wiesz, że nieładnie tak uciekać? - chciał do mnie podejść, ale chwiał się lekko.
- Ale..
- Następnym razem może ściągnij szpilki, skarbie, bo cię trochę słychać, a po drugie telefon się też wycisza.
Kurwa, zdałam sobie sprawę jaka głupia byłam..
Chwycił mnie boleśnie za nadgarstek i pociągnął do siebie.
- Mhm, skarbie. - wbił się w moje usta, ale to nie były takie same pocałunki jak wcześniej.. Tamte były delikatne, przyjemne, a te bolesne. Czuć było od niego papierosami i alkoholem.
- Harry ja nie chcę.
- Kurwa, nie uciekaj więcej. Niefajnie jest cię ciągle szukać.. to znaczy po numerku z kelnerką - uśmiechnął się i znów dotknął moich warg - Oczekuję drugiej rudny - szepnął mi w usta.
- Nie wierzę, że to zrobiłeś - syknęłam po czym uderzyłam go w policzek.
Widziałam jaką wielką ochotę ma mnie uderzyć, a mimo to nie zrobił tego.
Zjechał ustami do mojej szyi jej skórę zaczął boleśnie gryźć, ssać. Nie odczuwałam z tego żadnej przyjemności.
- Puść mnie! - wyrwałam się od niego - Idź do swojej kelnerki ona ci da, ale ja nie jestem dziwką! - z moich oczu polał się strumyk łez.
Zobaczyłam tylko jego głupawy uśmieszek/
- Dupek - powiedziałam po czym zaczęłam uciekać w stronę restauracji. Miałam nadzieję, że czeka na mnie taksówka.
___________________________________________________
tylko jedno powiem - SIĘ DZIEJE..
ten rodział był bardziej taki oparty na pocałunkach itp hah.
nic nie mam do powiedzenia więcej ;)
mam nadzieję, że wam się podobał i liczę na wasze komentarze ;)

środa, 14 sierpnia 2013

Rozdział 10

*Harry's POV*
- A teraz obserwuj, jeden ruch i się we mnie zakochasz - powiedziałem po czym
przysunąłem się do niej. Czułem kwiatową woń jej perfum. Delikatnie odsunąłem dłonią włosy, które zakrywały jej oczy aby zagłębić się w jej spojrzeniu. Objąłem ją w talii i dotknąłem jej ciała swoim. Czułem jak drży. Zbliżyłem swoje usta do jej warg. Była zaskoczona, gubiła się co wydawało mi się seksowne. Po chwili mi uległa co mi się spodobało. Delikatnie nalegałem, aby rozchyliła swoje usta, jednak nie pozwoliła na to.
W końcu przerwała pocałunek, zaskoczona patrzyła na mnie swoimi brązowymi oczami.
- Nic nie poczułam - kręciła głową.
Głęboko się zaśmiałem.
- Kochanie, to dopiero początek - odwróciłem się od niej - A i pamiętaj o dziewiątej bądź gotowa.

*Katy's POV*
Obserwowałam jak jego buty z hukiem uderzały o asfalt i zbliżały się do czarnego wozu.
Gdy odjechał usiadłam na kamiennym murku i wyciągnęłam telefon. Zaczęłam klikać w nim co popadnie. Moje ręce całe trzęsły się ze zdenerwowania, sama nie wiedziałam dlaczego. Po prostu ktoś pierwszy raz w życiu mnie pocałował... Delikatnie dotknęłam moje usta, wiedząc, że przed chwilą otarły się o inne wargi. Nie myślałam w tym momencie, że to był pocałunek, który nie przypadł mi do gustu. Po prostu to było takie magiczne.. nigdy nie sądziłam, że całowanie się może być takie przyjemne.
- Halo? Danielle. Spotkamy się? Najlepiej teraz. Okej, pa - rozłączyłam się i zaczęłam iść w stronę Milkshake City, które nie było daleko od szkoły, dlatego po szkole zawsze można było tam się spotkać.
Gdy szłam, mój telefon nagle zawibrował. Wyciągnęłam go z kieszeni i odczytałam wiadomość.
Od nieznany : Ubierz coś seksownego - Harry xx
- Ugh! - rzuciłam telefonem o ziemię, po czym obserwowałam jak jego szybka rozbija się, a jego części wypadają z wnętrza telefonu.
Schyliłam się po niego i zaczęłam zbierać  jego części starając się je poskładać. Próbowałam włączyć i o dziwo udało się. Nie szwankował w ogóle, ale jego wygląd nie był tak zadowalający jak przed kilkoma minutami. Sama nie wiem co we mnie wstąpiło.. po prostu nie chcę się z nim spotkać, a odmówić się boję. A ten sms wywołał w moim ciele burzę z piorunami. Wiem, że może być silny, a czy kobietę może skrzywdzić - tego wolałabym nie doświadczyć na własnej skórze.
Z daleka widziałam już logo lokalu, więc wyrwałam się z moich myśli. 
- Poproszę dwa szejki - usiadłam do stołu na zewnątrz i obserwowałam przechodni.
- Proszę, kogo my tu mamy - spojrzałam do góry. Zauważyłam te dwie dziewczyny o których mówiła mi Danielle. Cindy i Amelia?  Najpopularniejsze w szkole jak zwykle ze swoją świtą paradowały wokół stołów. Ręką dała im znak aby odeszli.
- Czego chcecie? - mruknęłam obojętnie.
Usiadły naprzeciwko mnie po czym zaczęły mi się przyglądać.
- Hm - usłyszałam piskliwy głos jednej z nich - Wiemy co robisz. 
- To znaczy? - pokręciłam głową.
- Spotykasz się z Harry'm Styles'em. Widziałyśmy to całe zajście pod szkołą. 
- Ale o czym wy...
- Nie zaprzeczaj - uśmiechnęła się do mnie ironicznie.
- Chyba nie chcesz, żeby twoja przyjaciółeczka się dowiedziała o tym, że obściskujesz się z jej byłym.
- To by było złe! - potwierdziła Amelia.
- Przestańcie mnie nachodzić tak nagle. Nic nie zrobiłam, nie moja wina rozumiecie to?
Cindy wyciągnęła telefon po czym swoim wysokim głosem zaczęła się śmiać.
Na ekranie iphone'a było widniało nagranie z całą sytuacją.. Podłe szuje.
- To jest dowód? nie moja wina, że rzucił się na mnie! - wybuchłam.
- My ci wierzymy.. ale, czy Danielle uwierzy, nie sądzę. Tylko winny się tłumaczy, a ty to właśnie zrobiłaś. Wystarczający dowód - zsunęły spod siebie krzesełka i odeszły ode mnie.
Schowałam wnętrze swoich dłoni w moją twarz po czym przecząco pokręciłam głową.
- To się nie dzieje naprawdę.. 
- Co się nie dzieje naprawdę? - spytała Danielle po czym usiadła na przeciwko mnie.
- Nie nic - wydusiłam z siebie ostatnie resztki szczęścia jakie we mnie zostały i stworzyłam z nich promienny uśmiech - W końcu możemy razem prozmawiać.
- Zamówiłaś już - nie czekając na odpowiedź zaczęła sączyć swój napój - Moje ulubione.
- Moje też.
- Mam pytanie.. - Danielle spoważniała - Wiesz co się dzieje z Austinem? Ostatnio nas unika..
- Zauważyłam, ale nic nie przychodzi mi do głowy. Raz na przerwie próbowałam z nim rozmawiać to uciekł od razu tłumacząc się, że nie ma czasu.
- Ostatnio wyznał mi, że mu się podobasz.. Odtrąciłaś go?
- Co? Nie! Nawet o tym nie wiedziałam.
- Mówił, że boi się zagadać, bo kręci się wokół ciebie ktoś niebezpieczny i woli z nim nie zadzierać.
- O kogo mogło chodzić? - udawałam zdziwienie, choć tak naprawdę wiedziałam, że chodzi o Harry'ego. Ale co on zrobił Austinowi? Nie mogłam tego tak zostawić.
- Nie wiem. W tym mieście dużo jest takich ludzi. Mogło chodzić o Harry'ego lub kogoś innego z Blackmansów. Kręci się wokół ciebie ktoś z ich otoczenia? 
- Nie - skłamałam - Nikt się nie kręci. Przynajmniej nie widziałam.
Trudno było okłamywać przyjaciółkę, ale nie mogłam jej o tym powiedzieć inaczej znienawidziłaby mnie wiedząc, że jej były którego ponoć jeszcze kocha próbuje mnie przelecieć.
- No cóż, porozmawiam z nim.
- Nie! Ja to zrobię, wiesz może ja go przekonam.. wiesz, żeby powiedział - zareagowałam gwałtownie. 
- Okej. Zrobimy jak chcesz - podniosła kąciki ust w górę.
Dokończyłyśmy swoje napoje i wyszłyśmy z lokalu.
- Przejdziemy się może do parku? - zapytała mnie Dani.
Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę osiemnastą. O mało nie zapomniałam, że muszę uszykować na tą "randkę" z Harrym.
- Przepraszam Danielle.. Nie mogę. Muszę zaopiekować się moją siostrą Kim.. Mam tam być na siedemnastą trzydzieści. Następnym razem, ok?
- Nie ma sprawy - przytaknęła po czym przytuliła się do mnie.
Zamówiłam taksówkę, która po pięciu minutach przyjechała po mnie. O siedemnastej kiedy już robiło się szaro, wolałam nie iść moimi uliczkami do domu. 
--
Gdy podjechałam pod dom wszystkie światła w domu były zgaszone. Pewnie ojciec znów zabrał gdzieś Kim.. No cóż zawsze ją rozpieszczał. Niby mówił mi, że kocha mnie, że jestem jego ulubienicą, ale to nie zmienia faktu, że dorosłam.. Pogodziłam się z tym. Ogarnął mnie lęk. Wiedziałam, że jestem sama w domu, a zaraz przyjedzie po mnie kryminalista.
Weszłam do mojego pokoju i pierwsze co zrobiłam to rzuciłam się na moje miękkie łóżko. 
Po chwili jednak ocknęłam, bo nie miałam zbytnio czasu na wylegiwanie się. Wolnym krokiem podeszłam do szafy. Otworzyłam ją i wzięłam pierwszą lepszą sukienkę, która nawinęła mi się na dłoń. Była to mała czarna z rozkloszowanym dołem. Z tyłu pleców miała gorset. Uważałam, że nadawała się, bo nie była aż tak bardzo krótka.
Do tego dobrałam zwykłe czarne szpilki na niewielkiej platformie. 
Wzięłam szybki prysznic. Kiedy z niego wyszłam wysuszyłam włosy i nadałam im ładny kształt. Dobrałam lekki makijaż. Nie chciałam się zbyt stroić, nie był dla mnie nikim dla kogo miałabym się to robić, a przecież na tą "randkę" szłam z przymusu.
Odetchnęłam z ulgą, gdy wszystko co miałam zrobić było już gotowe, a ja wyglądałam całkiem nieźle. 
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Wzięłam głęboki wdech i zeszłam na dół. O mało nie wywróciłabym się z nerwów. 
- Spokojnie.. wszystko będzie okej... - powtarzałam sobie przez te kilka sekund.
Otworzyłam drzwi, a przed nimi stał Harry. Był ubrany w czarne jeansy, białą koszulkę i marynarkę. Gdy mnie zobaczył przygryzł wargę i zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głów.
- Obróć się.
- Co?
- Powiedziałem, że masz się obrócić - ton jego głosu zaostrzył się, a twarz nabrała ostrzejszego oblicza.
Wykonałam jego polecenie. Okręciłam się dookoła własnej osi. 
- Mhm, kochanie wyglądasz seksownie. Nie wiem czy dzisiejszego wieczoru nie zrobię z ciebie kobiety - podszedł do mnie bardzo blisko - Tęskniłaś za mną? - wyszeptał mi w twarz. 
Delikatnie pocałował moje usta. Przejechał swoim językiem po moich wargach. 
- Poczuj mój smak, kochanie.
Sama nie wiedziałam co o tym myśleć.. z jednej strony to przyjemne, cholernie, ale z drugiej strony to jest obrzydliwe.. Starałam się nie oblizywać ust. Nie chciałam tego, ale często to robię.. z przyzwyczajenia. Kiedy byłam już samochodzie starałam się zapanować nad moją wewnętrzną chęcią zrobienia tego. W aucie panowała kompletna cisza tylko w radiu słychać było muzykę, która mimo opornego starania się nie poprawiła ani humoru mi, ani atmosfery w aucie, która była napięta.
- W końcu i tak to zrobisz.
- Zrobię co? - mój głos był chłodny i bezuczuciowy.
- Obliżesz usta. No dalej - zaśmiał się - Zrób to.
- Zamknij się! - krzyknęłam po czym moje spierzchnięte usta znów były gładkie.
- Mówiłem - ukazał swoje dołeczki, które zaraz przestały istnieć na jego twarzy.
Czy poczułam jego smak? Tego nie wiem, ale wiem, że w końcu musiałabym to zrobić.
- Bardzo śmieszne. A tak w ogóle gdzie jedziemy? 
- Na kolację.
- Aha, to dobrze, bo jestem głodna - założyłam ręce na piersiach. 
 Gdy dojechaliśmy pod lokal poczułam duży chłód. 
- Gdzie jesteśmy? 
- Zadajesz za dużo pytań - pokręcił głową.
- Wiesz, może interesuję się moim losem. 
Poczułam jak chwyta mnie za mój tyłek i mocno go ściska. Jęknęłam z bólu.
- Niezły tyłeczek - szepnął do mnie. 
- Nie dotykaj mnie - uderzyłam go w ramię po czym przyspieszyłam.
Stanął na przeciwko mnie i zaczął iść tyłem. Złapał mnie za obojczyki. Syknęłam z bólu i od razu się zatrzymałam. 
Pochylił się do mojego ucha.
- Może i teraz jesteś oporna, ale wiem, że zakochujesz się we mnie.
____________________________________________________________
Miałam dodać wcześniej!! Przepraszam bardzo :c
więc to jest chyba jeden z dłuższych moich rozdziałów.
Co do poprzedniego mieliście uwagi, ale to dobrze, bo mogę się od was dużo nauczyć:)
----
Jeśli chcecie abym was informowała o nowych rodziałach na Twitterze wystarczy wpisać swój adres w zakładce "INFORMATORZY" :)

Jeśli coś wam przeszkadza w opowiadaniu - śmiało piszcie, a ja postaram się to zmienić :) To ja dążę do celu, żeby wam się lepiej czytało. Nie piszę tego dla siebie.

I PYTANIE : Czy odpowiada wam taka długość rozdziałów? 
ps. zachęcam do komentowania :)
@biggerhug

czwartek, 8 sierpnia 2013

Rozdział 9

*Katy's POV*
- Katy, wstawaj! Spóźnisz się do szkoły - powiedział tata przez drzwi.
Lekko otworzyłam oczy po czym przetarłam je dłonią. Chwyciłam telefon, który leżał na szafce, aby zobaczyć, która godzina. Była już po siódmej, więc nie miałam dużo czasu, aby się szykować. Wyjęłam z szafki niebieskie spodnie, do tego dobrałam czarny tshirt i trampki.
Gdy już chciałam iść pod prysznic z korytarza dobiegł krzyk ojca.
- Katy jest już wpół do siódmej, a o ósmej zaczynają ci się lekcje. Szybko, nie zdążysz! Nie zaliczaj wtop w pierwsze dni szkolne.
- Oh gdybyś wiedział ile ja już wtop zaliczyłam - mruknęłam pod nosem.
Wiedziałam, że nie mam czasu na prysznic, odświeżenie się i tego typu inne rzeczy.
Szybko ubrałam się w przygotowane przed chwilą rzeczy. Biorąc torbę zeszłam na dół.
- Jak się spało? Odpoczęłaś? - spytał tata.
- Trochę - uśmiechnęłam się - ale uwierz, że spałabym z dwa dni gdyby nie ta głupia szkoła.
- Pamiętaj, że edukacja jest najważniejsza. Bez niej nie będziesz miała pieniędzy, nie założysz rodziny - pokiwał głową z dezaprobatą - Musisz się ciężko uczyć, żeby dostać się na Cambridge. Tam nie przyjmują każdego z przeciętnymi ocenami.
- Wiem tato.. - mruknęłam.
Atmosfera między nami gęstniała z każdym wypowiedzianym słowem. Nie chciałam dłużej się męczyć. Mojego ojca szybko można wyprowadzić z równowagi myślenia. Gdy powiedziałam jakiś żart, zawsze brał to na serio. Nie sądzę, aby w przeciągu kilku lat się to zmieniło.
- Muszę już iść do szkoły. Zostało mi dwadzieścia minut do lekcji - odsunęłam się od krzesełka po czym wstałam na równe nogi.
- Nie zjesz śniadania? - spytał mnie ojciec.
Pokiwałam przecząco głową.
- Nie jestem głodna.
Stanęłam w progu drzwi i nagle usłyszałam głos ojca.
- Katy.. wiesz, że martwię się o twoją przyszłość.
Nic nie odpowiedziałam po czym zatrzasnęłam drzwi. Niebo było lekko zachmurzone, więc w lesie powiało lekko grozą jak z dobrego thrillera. Moje buty lekko odbijały się od asfaltu, gdy nagle usłyszałam znajomy mi głos.
- Hej Katy - zobaczyłam smukłą sylwetkę krzyczącą do mnie z daleka
- Hej - uśmiechnęłam się, gdy zobaczyłam Danielle.
Oplotłam swoje ręce wokół jej pleców.
- Tęskniłam za tobą!
- Ja też. Jak tu się znalazłaś? - spytałam jej, po czym opuściłam ręce.
- Wiem, że tędy chodzisz do szkoły. Powiem ci, że okolica nie jest zbyt przyjemna - spojrzała dookoła.
- Przyzwyczaiłabyś się - powiedziałam przekornie.
Spojrzałam na zegarek.
- DANIELLE! - krzyknęłam - Za 10 minut lekcje!
-----
- W końcu! - wyszłam przed placówkę szkoły i rozprostowałam kości.
Spojrzałam dookoła. Nikogo nie było wokół nas. Zdziwiłam się, zawsze było tu dużo osób.
- Hej - usłyszałam głos dobiegający z tyłu moich pleców.
Pod wpływem ciarek, które uzyskałam od ciepłego i niskiego głosu gwałtownie się odwróciłam.
Zobaczyłam jego - uśmiechającego się przekornie z burzą loków na włosach. Patrzył na mnie swoimi dużymi, zielonymi oczami.
- Czego chcesz Harry - wzdychnęłam.
- Przyszedłem, bo chcę cię zabrać na drinka.
- A może ja nie chcę i...
- Nie pytam o pozwolenie, skarbie - boleśnie złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie.
- Harry! Opamiętaj się, to szkoła - próbowałam się wyrwać. Niestety nieskutecznie. Jego ciało bardzo mocno napierało na moje.
- Niech każdy wie, że jesteśmy razem - zostawił mokry pocałunek na mojej szyi. Zmierzał w stronę moich ust, delikatnie przygryzając skórę.
- Przestań, jeszcze ktoś nas zauważy! - krzyknęłam.
Pięściami uderzałam w jego tors. To było cholernie nieprzyjemne. Takie rzeczy robi się z miłości, a nie wyrywającej się dziewczynie.
- Przyjadę po ciebie o ósmej - wyszeptał mi w ucho i delikatnie przygryzł jego płatek.
Spuściłam głowę w dół i zaczęłam iść w stronę mojego domu.
- Czekaj, podwiozę cię -wyciągnął kluczyki z kieszeni.
- Nie fatyguj się, mam nogi.
Złapał mnie za ramię.
- Nie lubię jak zachowujesz się jak zimna suka, wiesz o tym?
- A wiesz czego ja nie lubię? Jak mnie nachodzisz i robisz coś wbrew mojej woli.
- Och, teraz będziesz się bawić co lubię, a co nie? Nie mam czasu na takie zabawy. Wolę inne - uśmiechnął się cwaniacko.
- Jesteś okropny. Nie liczysz się z tym, że dziewczyna daje ci kosza? To teraz słuchaj. Między nami nic nie było nic nie będzie.
- A teraz obserwuj, jeden ruch i się we mnie zakochasz - powiedział.
___________________________________________
Hm no i oto jest :D chciałam żeby wyszedł dłuższy, ale lubię trzymać was w napięciu haha ;)
a wiem, ze miałam dodać wczoraj, ale była u mnie burza i nie mogłam poprawić i dopisać. mam nadzieję, ze się nie gniewacie :) x
ps. jeśli chcecie, żebym was informowała na górze jest zakładka pt. "Informatorzy" :)
@biggerhug